head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Córa fotografuje

Jak w temacie. Kocham tą moją córę i uwielbiam oglądać, jak samodzielnie umie sobie poszerzać doświadczenie, jak chętnie szuka nowych zajęć. To pokazuje, że będą z niej ludzie! Nawet, jeśli idąc śladami swojego ojca o kluczowych kierunkach rozwoju w życiu będzie decydować w ostatniej chwili. Jak ja. Bowiem sprawa dla mnie jest prosta, a zarazem fundamentalnie ważna w życiu: aby czerpać zadowolenie z tego, co się robi!
To oznaka pewnego rodzaju otwartości umysłu i elastyczności.
Teraz nastała u Paulinki pora na zabawę z fotografią. Zaczęło się jakoś jesienią ubiegłego roku. Już wtedy zaczęła pożyczać moją lustrzankę Sony (wtedy A100) i wychodzić na sesje z koleżankami. Wiecie, jak to jest :) naoglądała się w minionym sezonie, jak pracowałem i teraz stwierdziła, iż ona też chce spróbować.

(więcej…)

urlop mi ucieka

Już zostało mi tylko 20 dni. A tu dopiero początek marca. Niestety tak się życie toczy. Wziąłem już dwie porcje wolnego. Najpierw wziąłem wolne, bo moja mama miała planowane wymienienie rozrusznika serca i ktoś musiał pozostać przy Kacprze do opieki. Niestety w weekend poprzedzający wyjazd do szpitala w Krakowie wzięło ją przeziębienie. Dopiero jakieś dwa tygodnie później była na tyle zdrowa, aby zrobić drugie podejście.

(więcej…)

piloty piętnuję

Piloty – oznaki współczesnej niewoli człowieka mediów. Piętnuję piloty, bo nie można się bez nich obyć! Dosłownie.

Być może pamiętacie, że używam od paru lat stacjonarnego odtwarzacza DVD marki Bellwood. Generalnie jestem zadowolony – tzn. przez cały czas używania tego sprzętu miałem bodaj ze trzy przypadki filmów, których nie udało mi się odtworzyć z powodu braku odpowiedniego kodeka (a w zasadzie chodziło o jakąś wartość ilości klatek w którym ripowano film). Więc jest dobrze. Ale obecnie napotkałem problem – otóż mój dzieciak rozwalił już drugą sztukę pilota do Bellwooda – i okazało się, że bez pilota: czyli z samego panela czołowego odtwarzacza nie można odtworzyć płyty DVD z kilkoma divixami – zwyczajnie nie można między nimi nawigować!
Totalna porażka.

(więcej…)

Marillion obejrzałem na żywo

Tak, na żywo na koncercie w Krakowie (hala Wisły). Dla mnie to jak dziwna podróż w czasie. Podróż w czasie w tym sensie, że byłem wielkim fanem Marillion na początku ich kariery. Wtedy, kiedy z niezwykłą dynamiką i wiernością tradycji odnowili rocka progresywnego – byli dla mnie reinkarnacją Genesis z okresu Petera Gabriela (czyli do Trick of the tail – włącznie mimo, że tu już pojawił się Phill Collins, jednak to jeszcze było wspaniałe granie art rockowe). Takie właśnie uczucia i myśli towarzyszyły mi, kiedy poznałem album Fugazi, a potem Script… oraz Real to reel. Godzinami mogłem wpatrywać się w okładkę słuchając na okrągło Assassing lub Punch And Judy. To się kiedyś nazywało: płyta z codą.
Niestety płyta Misplaced childhood była jak pomyłka ewolucji. Tu Marillion przestał mnie interesować. Owszem – słuchałem tej płyty razem z moją – wtedy przyszłą – żoną. Jednak to już nie było to. Wkrótce potem Fish opuścił zespół i to był prawdziwy koniec. Nie to, żebym był przekonany, iż Marillion bez Fisha stracił swoją siłę i tożsamość. Aż tak to nie – Misplaced… popełniono jeszcze z pierwszym wokalistą. Tu już było źródło upadku.

(więcej…)

Wenta na prezydenta!

Owszem, owszem!
Jak to było poprzednio – oglądałem niemal wszystkie mecze szczypiornistów na mistrzostwach świata w Chorwacji. Z powodów ode mnie niezależnych opuściłem lwią część feralnego meczu z Macedonią.

Ponownie serce mi rosło, gdy docierały do mnie relacje z zawodów oraz wypowiedzi zawodników lub trenera. Po raz kolejny ekipa pokazała charakter i pokorę. Bez hurra-optymizmu, realistycznie, z szacunkiem dla przeciwników.
I ten niesamowity mecz z Norwegią!
Tak rodzą się mity. Słynne 15 sekund, które przeszły do historii polskiego szczypiorniaka. Przyznam szczerze, że w meczu z Norwegią straciłem wiarę w Polaków na jakieś 10 minut przed zakończeniem. Już zacząłem rozpamiętywać przegraną z Macedonią, która to przegrana tak mocno nas dociążała w drugiej rundzie zawodów. Tymczasem JurassikPark nie stracił głowy i na zimno robił swoje. W końcu 30 sek przed końcem wyrównuje z lewego skrzydła Gliński (zresztą jego jedyna bramka w meczu!). I wtedy Wenta bierze czas. Jesteśmy świadkami historii i widzimy powstanie nowej jednostki czasu: jednej Wenty.

(więcej…)