head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Saint-Exupery „Twierdza” (3)

Znów mnie odwiedził ów prorok o twardym wejrzeniu, dniem i nocą przeżuwający w sobie świętą złość, a który na domiar wszystkiego jest zezowaty.

– Trzeba ich zmusić do poświęceń – powiedział.

– Istotnie – odparłem. – Dobrze by było odjąć im część nagromadzonego bogactwa; staliby się wtedy nieco ubożsi, ale i wzbogaceni sensem pozostałego majątku. Bogactwa nie mają bowiem dla nich żadnej wartości, póki nie zostaną włączone w kształt pewnego oblicza.

Ale on mnie nie słuchał, pochłonięty bez reszty swoją wściekłością.

– Niechby zaczęli naprawdę pokutować… – ciągnął.

– Istotnie – odparłem – gdyż pozbawieni pokarmu w dni postu, zaznają potem radości nasycenia albo też odczują solidarność wobec tych, co poszczą z konieczności, albo zjednoczą się z Bogiem ćwicząc swoją wolę, albo po prostu unikną zbytniej otyłości.

Wtedy uniósł się gniewem.

– Przede wszystkim powinni zostać ukarani za grzechy.

A ja zrozumiałem, że zadowoli się dopiero, kiedy człowiek przykuty do pryczy, pozbawiony chleba i światła, zostanie zamknięty w lochu.

– Trzeba – powiadał – wyrwać zło z korzeniami.

– Istnieje niebezpieczeństwo, że wyrwiesz z korzeniami wszystko. Czy nie lepiej byłoby zamiast wyrywać z korzeniami zło, powiększać sumę dobra? Wynajdywać święta, które by uszlachetniły człowieka? Przyodziać go w strój, dzięki któremu nie będzie chodził brudny? Lepiej odżywić dzieci, żeby piękniały nauczane pacierza, zamiast cierpieć z powodu pustego brzucha?

Przecież nie chodzi o to, aby zakreślać granice dobrom należnym człowiekowi, ale o to, aby ocalić te linie napięć, które kształtują jego jakość, i rysy oblicza przemawiające do umysłu i serca.

Tym, którzy potrafią budować łodzie, każę pływać na łodziach i łowić ryby. Ale tym, którzy potrafią budować statki, każę żeglować i zdobywać świat.

– Chcesz więc zepsuć ich bogactwem!

– Nie interesuje mnie nic, co jest zasobem bogactw – odparłem – i widzę, żeś mnie nie zrozumiał.

Saint-Exupery „Twierdza” (2)

A powiadam ci jeszcze i to:

– Umrze miasto, jeżeli budowa jego będzie zakończona. Gdyż jego mieszkańcy żyli nie tym, co otrzymywali, ale tym, co dawali. Gdy zaczną wydzierać sobie poczynione zapasy, staną się z powrotem jak wilki w legowiskach. A jeśli poskromisz ich okrutnie, staną się z kolei jak bydło w oborze. Budowy miasta nie można zakończyć. Tylko wtedy mówię, że skończyłem dzieło, kiedy zabraknie mi wewnętrznego ognia. Ludzie umrą wtedy, albowiem już są umarli. A doskonałość nie jest bynajmniej osiągnięciem celu. To przemiana, utożsamienie się z Bogiem.

Nigdy nie zakończyłem budowy mego miasta…

Saint-Exupery „Twierdza”

Albowiem wydawało mi się, że człowiek jest taki właśnie jak twierdza. Kruszy mury, żeby zapewnić sobie wolność, ale wtedy staje się fortecą zburzoną i wydaną gwiazdom. Wtedy rodzi się lęk nieistnienia. Niech przyjmie jako swoją prawdę tę woń, jaką dają palone odrostki winorośli i czekająca postrzyżyn owca. Prawda drąży się w głębokości jak studnia. Kiedy spojrzenie się rozprasza, traci z oczu Boga. Więcej niż niewierna żona wsłuchująca się w obietnice nocy wie o Bogu ten mędrzec skupiony, który zna tylko wagę wełny.

Twierdzo, zbuduję cię w sercu człowieka.

Rzeczywisty sukces

Z powodu uziemienia w domu, miałem okazję na bieżąco oglądać nasze siatkarki na Mistrzostwach Europy w Turcji. Nie szczędziły nam emocji. Ale końcowa radość jest zadośćuczynieniem. Dziewczyny Niemczyka odniosły realny sukces: zapracowały na niego ze wszech miar. Zwyczajnie: to mistrzostwo kontynentu należało im się, bo są najlepsze.

(więcej…)

organizm i organizmy

No cóż … dopadło mnie dość solidnie. Osiem dni temu się zatrułem. Nad spodziewanie (że tak powiem) mocno. Oczywiście miałem nadzieję, że po oczyszczeniu przewodu pokarmowego sposobem górnym i dolnym (pozwolę sobie na tę siatkarską nomenklaturę) już będzie dobrze. Ale się przyliczyłem. I to znacznie. Pierwszy lekarz (pogotowie i konsultacja telefoniczna) stwierdził, iż to jakaś standardowa silna kolka jelitowa. Dopiero teraz zrozumiałem – namacalnie – czemu niemowlaki, gdy dostaną kolki to wrzeszczą w niebogłosy. Z tą różnicą u mnie, że się nie poryczałem, choć bóle miałem dość konkretne. Dałem więc za wygraną i odwiedziłem „lekarza pierwszego kontaktu”. Tu diagnoza była inna, bo podajrzanym stał się wyrostek. W trybie pilnym poleciałem na badania i … udało się: nie posłano mnie do szpitala na „obserwację” ;-) Ale niestety zostałem uziemiony. To się zdarza. A sprawę potraktowałem dość serio, bo nagle odżyły u mnie wspomnienia sprzed 18 lat, kiedy po imprezie „osiemnastkowej” wylądowałem z żółtaczką w szpitalu – opusciłem go po ponad 4 miesiącach.

Ale poniekąd rozbawiła mnie w tej (raczej średnio ciekawej sytuacji) sytuacji rekacja mojego organizmu na nagłą i rygorystyczną dietę. Oczywiście zacząłem w oczach chudnąć. Różni ludzie różnie chudną ;-) Otóż u mnie najpierw widac to po twarzy: policzki lekko się zapadają, a szczęka wyostrza. Następnie dłonie i całe ręce stają patykowate. Potem rzecz jasna widać szczuplejący tółw. Na koniec nogi stają się wyraźnie chudsze.

Gotan Project w Sopocie

Poza występem Kayah, to jedyny koncert, którego rzeczywiście byłem ciekaw an tegorocznym Sopocie. Gotan po raz pierwszy poznałem w relacji Pawła Kostrzewy z Roskilde. Potem przyszła kolej na płytę „La Revancha Del Tango” i parę drobnych przyczynków – np. radiowy koncert z Wiednia. No i przyznam, że oglądając Gotan Project na ich drugim polskim występie (pierwszy w warszawskiej Stodole) nie zawiodłem się. Udany wsytęp. Pokazali wszystkie swoje atuty. Od charakterystycznego klimatu z pogranicza tanga i muzyki świata, przez otwarte struktury w których poszczególni instrumentaliści mogli się popisać wirtuozerią, przez taneczne brzmienia klubowe, na porywającym finale kończąc. No i do tego szczypta spektaklu – wyraźna dwudzielność koncertu, tancerze, slajdy i filmy w tle. Zaskoczyła mnie to, iż wiele utworów wyraźnie dryfowało aranżacyjnie w stronę lżejeszego gatunkowo jazzu. Czego natomiast żałuję, to zwyczajny brak nowej płyty ;-) Ale to inna brocha.

Byt i lekkość

Piotrek zapodał śliczny fragmencik z Kundery. Qrcze – może wreszcie zabiorę się i przeczytam tę książkę ;-) Mam jeszcze egzemplarz wydany za komuny w drugim obiegu. Pewnie jak skończę „Wyspę dnia poprzedniego” (dość marna lektura muszę stwierdzić), to wezmę na tapetę „Nieznośną lekkość bytu”.

(więcej…)

Czy zawsze tak będzie?

Czy to jakaś cholerna konieczność dziejowa siedzi za tym? Oto kiedy ja w 1984 roku jechałem na pierwszy festiwal Muzyki Rockowej (aka „Muzyki Młodej Generacji”) w Jarocinie, to byłem świadkiem sporej nagonki medialno – obyczajowej na samą imprezę i na jej uczestników. Padały wtedy autorytatywne stwierdzenia, że festiwal to wylęgarnia narkomanów, satanistów,.agresji, przestępczości i wszelkiego zła. Pamiętam reakcję starszej babci, która oglądając na stacji PKP w Kalwarii Zebrzydowskiej mnie i kumpla z którym jechałem na festiwal z niesmakiem powiedziała „A bo to panie wszystko przez te rocki i panki …!” (owszem, ja miałem niemal łysą głowę).

(więcej…)