Byt i lekkość
- By Krzysztof Kudłacik
- In dusza
- With 5 komentarzy
- On 21 sie | '2003
Piotrek zapodał śliczny fragmencik z Kundery. Qrcze – może wreszcie zabiorę się i przeczytam tę książkę ;-) Mam jeszcze egzemplarz wydany za komuny w drugim obiegu. Pewnie jak skończę „Wyspę dnia poprzedniego” (dość marna lektura muszę stwierdzić), to wezmę na tapetę „Nieznośną lekkość bytu”.
Fragmencik jest śliczny, bo daje dość dobrą ekspozycję ówczesnych poglądów filozoficznych Kundery, który był pod (nomen omen) wpływem egztstencjalizmu w wersji francuskiej – tu: J.P.Sartre’a. Fragment z „Nieznośnej …” ślicznie ilustruje ideę „egzystencji jako otwartego projektu” w którym nic nie jest dane, gotowe, ani predefiniowane – całość jest takim właśnie szkicem przechodzącym w siebie samego, bez ugruntowania.
„Einmal ist keinmal, powtarza sobie Tomasz niemieckie przysłowie. Coś, co się stanie raz, jak gdyby nie stało się nigdy. Jeśli człowiek ma prawo tylko do jednego życia, to jakby nie żył wogóle[…]”.
To są tezy – bo nawet nie wnioski – oczywiście fałszwe po bliższym przyjrzeniu. Co się stanie raz już jest i nigdy nie zniknie – będzie mieć efekty dla nowego projektu, dla nowej możliwej przyszłości mojej egzystencji. Choć – oczywiście – część nie stanowi całości, ale ma niwątpliwy wkład w całość właśnie.
Reasumując – teza Kundery egzestencjalisty nie przystaje dobrze do rzeczywistego projektu ludzkiego bytu, ale za to dobrze pasuje do czasu lub postrzegania (przeżywania) czasu. Ale to już inna bajka.
chlip
16 stycznia 2004 at 15:57 |
to zabawne, o tyle, że to nie ja fiszkowałem; więcej — po "Powolności" odłożyłem z niesmakiem w połowie "Nieznośną lekkość.." (albo na odwrót?) — pokonał mnie ówczas (2 latat temu?) dość brutalny naturalzim.
i jakoś nie mam siły wracać =)
krzysztof
16 stycznia 2004 at 15:58 |
Bo może cały coś jest na rzeczy? Znam takich, którzy są przekonani, że "kunderyzm" jest efektem raczej mody niż wysokiego poziomu treści. Uważają oni, że Kundera wypłynął głównie na swoim dysydenctwie i odrzuceniu przez władców komunistycznych. A jego literatura jest raczej pospolita. No cóż … ja tego nie oceniam …
Tomek
16 stycznia 2004 at 15:59 |
Nie czytałem niczego, co napisał Kundera. Nie pociagają mnie czescy pisarze :))
Nie zgadzam się ze zdaniem Kundery, że życie to szkic do obrazu, którego nie będzie. On już jest, ten szkic, ten obraz… I właśnie o to chodzi, zeby tak zagrać, tak namalować, zeby rola była godna Oscara (no może niekoniecznie w wersji ze Świetego Wzgórza :)), zeby obraz był piękny, oryginalny, niepowtarzalny… I o to w tej grze chodzi :)
Pozdrowienia
krzysiek
16 stycznia 2004 at 16:00 |
Tiaaa. … czescy pisarze to także nie sa moi faworyci, ale do rzeczy … Kundera jest w błędzie w rzeczy podstawowej: moja egzystencja nie jest istotnie każdorazowo zaczynana od początku – od punktu zerowego, od punktu archimedesowego. Nie pochodzi z próżni. I w próżni się nie kończy. To oczywista pomyłka egzestencjalistów – przykładowo był tego świadom inny ich reprezentant: Karl Jaspers. Dlatego też nalezy przyjąć – jak choćby Jaspers wskazuje – istnienie Trenscendencji ponadindywidualnej. Z mojego punktu widzenia Kundera błądzi, bo pomija lub nie zauważa zbiorowości – indywiduum żyje w niej, rozwija się, kształtuje swoją aksjologię i coś w niej pozostawia. Oczywiście zbiorowość ma swoją tradycję … ale to już pzostawię na inną okazję.
Jackowski
27 kwietnia 2021 at 14:01 |
Przeczytałem wszystko co możliwe M. Kundery. Wracam często do „Księgi śmiechu i zapomnienia” i tych bardziej „francuskich” opowiadań, szanuję za eseje o literaturze i muzyce. To jest nadzieja na utrzymanie najlepszej tradycji europejskiej powieści. Nie mają znaczenia analizy wpływów, tropów, mód czy niezasłużonej (?) popularności. Wiem, że mam do czynienia z solidną refleksją, znakomitym warsztatem (tłumaczenia?), ironią i niesłychanym dystansem do siebie i całej reszty. Nie musze się zgadzać, nie muszę potwierdzać treści czy definicji, jednak mam uzasadnioną przyjemność przebywania z doskonałym pisaniem, wnikliwością i solidnym doświadczeniem. Nie mają znaczenia okolice, scenografia, nawet płytkość niektórych wywodów, pozostaje wrażenie odrębności, porozumienia i stawiania wymagań. I ciągle nie wiem na czym polega „kunderyzm”.