head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Posts in the dusza category

Endzior – 1st blood

Właśnie wróciłem z obiadku. Byliśmy chyba w 10 sztuk. W czasie drogi zapadła, decyzja, że idziemy do Endziora na Placu Nowym. Zażyczyłem sobie zupę klasy „super endziorówka” z porcją chleba. Zupa kosztowała 3,5 zł, a chleb dodatkowe 60 gr bodaj. No i jak dla mnie całość była porcją wystarczającą. „Super endziorówka” to rodzaj zupy fasolowej o średniej gęstości z bogatym zestawem domieszek: kurczak, kiełabsa, makaron, jarzyny i warzywa – a całość solidnie posypana papryką (lub czymś podobnym). Generalnie – mocno pikantne. Ale poza jedzeniem – nad wyraz solidnym i sytym – Endzior słynie z szczególnego klimatu … nazwijmy to „obyczajowego”. Jadają tam generalnie „swojaki” – nie tylko biedota krakowskiego Kazimierza, ale i bohema okoliczna (że się tak wyrażę). Miejsce jest polecane w przewodnikach, więc i towarzystwo bywa zaskakujące: dziś do Endziora przyszła grupa skandynawskich yuppies pachnąca drogimi perfumami i wyelegantowana w szmaty z najlepszych lumpeksów. Być może w Wierzynku było za drogo – jak skomentował jeden z kolegów. Koloryt lokalny uzupełniała urodziwa kobiałka, która postanowiła się przebierać w oknie mieszkania wychodzącego na Plan Nowy. nie miałem okazji jej się przyjrzeć, bo akurat w tym czasie stałem odwrócony plecami w kolejce do okienka … No cóż. Ale po tej zupie mnie suszy i siorbię już drugą cherbatkę.

Ewolucjonizm na dobranoc

Sytuacja raczej typowa. Leżę w łożku i poczytuję przed snem co nieco. Obok mnie Paulinka – także pocztuje jakieś bajki. W pewnym momencie dochodzi do dialogu-na-4-nogi:

P: Tato, a co ty czytasz?

K: O zwierzętach, czyli o ludziach, bo jesteśmy zwierzętami …

P: …[uśmiech] … zwierzętami?

K: Tak – czy wiesz, że pochodzimy od małp?

P: [chwila zastanowienia, potem śmiech] … tylko mamy mniej kudeł? A małpy od czego pochodzą?

K: Od troche mniejszych futrzaków …

P: A te futrzaki od czego?

K: One od robali pływających w wodzie.

P: A one skąd się wzięły? Z nikąd?

K: one się wzięły z moli chemicznych o których mama uczy w szkole.

Tiaaa … trudny jest los rodzica. Oczywiście mam taktykę obmyślaną na okoliczność – która nastąpi za jakiś czas – pytania „a skąd się wziął Bóg?” ….

(więcej…)

Miłe rozkołysanie

No i dziś Chlipek dopełnił kroplę, która przepełniła :-) Dawno nie spotkałem się z taką porcją zdrowego optymizmu i wiary w ludzi. W taką zwyczajną dobrą wolę, która jest częścią większej całości – która eschatologicznie wierzy, iż jest gdzie miara wszerzeczy – gdzieś tam, Ktoś ma w ręce miarę w której gromadzi czyny małe i mniejsze, aż na końcu nas spotyka sprawiedliwa wypłata. Natomiast przyłapany oczami Marek zanęcił mnie do zagrzebania się w filmotece, która zresztą ostatnio trochę się zaktualizowała przez półoficjalne źródła w postaci DiviXów. Jest ich sporo. No i sporo przemyśleń. Być może przerzucę to w końcu tam, gdzie trzeba. Szczególnie w ostatnich dniach poruszyły mnie dla filmy – jakże różne w naturze, choć zbieżne co do wymowy: swojego optymizmu. Myślę o „Road To Perdition” – to przykład optymizmu dydaktycznego. Oraz „Bezsenności” – to przykład optymizmu opartego na nadziei – na nadziei, że ktoś nie pójdzie naszą ścieżką życia. Że może się zmienić i zrobić to świadomie, a nie przez „przypadek”. No i wiem, że płytą roku 2002 będzie dla mnie „Alkimija” Steczkowskiej. ;->

było pusto

Spory kawał czasu było tu pusto i dość głucho. Nie umiem jasno powiedzieć, dlaczego? Być może dlatego, że poczułem się oszukany i rozczarowany wydarzeniami z 13 grudnia 2002. i zamknięciem negocjacji z Unią Europejską? Nagle doszedłem tu do wniosku, iż z obozu umiarkowanych euroentuzjastów przeszedłem do – bliżej nie sprecyzowanego – obozu tych-którzy-już-sami-nie-wiedzą-co-począć. Zatem już nie będę nikogo namawiał do głosowania w referendum ZA Unią. A jeśli nawet sam w decydującej chwili skreślę TAK, to zrobię to nie dla siebie, ale raczej dla córki. Być może dlatego, że chwila przerwy na święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok sprzjała refleksji i podsumowaniom. Co najmniej tym cichym – w skrytości ducha czynionym. A jednocześnie najgłębszym. Często bolesnym. Także tu – dość zaskakująco dla siebie samego – uznałem, że nie wiem, jaki był rok 2002 dla mnie. Dla mnie jako człowieka – czyli jako ojca, męża, czy osoby nieśmiało starającej się czasami coś samodzielnie tworzyć. Na własną przyciasną miarę. Ale to przecież dość naturalne, iż mając przed oczyma plątaninę rzeczy małych i większych, udanych i totalnie spapranych trudno powziąć tę jedną – wszechograniającą ocenę: „jest dobrze”/”jest źle”. Być może to realizm – że tak, czy siak mamy skrzeczącą rzeczywistość. Być może to tchórzostwo. Być może to słabość chwili. I zastanowiłem się, czy aby brak woli do podjęcia takiej ogólnej oceny to nie jest słabość. I tu się zasmuciłem. A jak mnie dopada coś, co nazywam „smutkiem” to najczęsciej owocuje marazmem i jałowymi gestami. Tak się też stało. Być może dlatego, że zawodowo muszę się dostosować do sytuacji, która jest dla mnie mocno niewygodna – czyli zżycia się z rutyną. W każdym rodzaju zajęć, które mamy do zrealizowania wcześniej, czy później przychodzi rutyna. A to jest zabójcze dla pewności siebie. I nie zawsze jest szansa na przezwyciężenie tego stanu – bo tu tak naprawdę jest się zdanym tylko na siebie. Konkretne – tu i teraz – warunki nie nastrajają pozytywnie. Być może dlatego, iż jakieś kosmiczne a błahe zarazem sprawy wybiły mnie z obranej ścieżki. Ustarki, wady różnych sprzętów są … [nie będę rzucał mięsem]Być może dlatego, że już parę razy przestawiałem spotkanie z przyjacielem z którym nie widziałem się niemal rok. A jesteśmy sobie winni wiele słów, wiele emocji i wiele myśli. To też realna strata.

Bocheński

Pamiętam pierwsze moje zetknięcie z O. prof. I.M.Bocheńskim – gdzieś około drugiego roku studiów. Jeszcze w czasach komunizmu pierwsze broszury (drugi obieg oczywiście) otrzymałem bodaj od Krzysztofa Gurby – ówczesnego wykładowcy metodologii nauk przyrodniczych. Pierwszą taką broszurą było właśnie „100 zabobonów„. Dotąd wracam do tej książeczki. Wbrew pozorom nie jest to banalna lektura. Choć ułożona alfabetycznie – jak swoisty słownik, nie nadaje się do lektury wyrywkowej. Wiele haseł i opracowań nabiera nowego światła tylko w kontekście całości. Wtedy właśnie wychodzą na jaw specyficzne smaczki. Lubię wracać do „Zabobonów”. Może nawet w całości udostępnię to gdzieś w sieci. A teraz na zaostrzenie apetytu – w kontekście święta 11 listopada, parę wybranych haseł: śmierć, tolerancja i patriotyzm.

(więcej…)

Dzień nauczyciela

Byłem nauczycielem. Czas przeszły jest w tym miejscu właściwy. Otrzymałem mianowanie i pełnię uprawnień. Los sprawił, że zyskałem szerokie doświadczenie: uczyłem w technikach (dziennym i wieczorowym dla pracujących), szkole zawodowej oraz w liceum ogólnokształcącym. To było pouczające – uczyło pokory. Należało dostosować się do diametralnie różnych rodzajów młodzieży: od tych, których wołami należało przeciągać przez (np.) wielozawodową zawodówkę (wielozawodowa = klasa do której chodziły dzieci uczące się różnych zawodów, np. krawcy, fryzjerki i kucharze razem – udręka dla osób odpowiedzialnych za rozkład zajęć w szkole i praktyki zawodowe), a skończywszy na utalentowanych dzieciarach, które były nastawione tylko na wiedzę i dobre imprezy :-)

(więcej…)

11.09 i co?

Nie chciałem za bardzo pisać o rocznicy ataku terrorystycznego na USA. Śmierć niemal 3 000 ludzi była wielką tragedią dla ich rodzin, przyjaciół i znajomych. I to trzeba uszanować. Jak każdą inną tragedię na świecie (!). Ale wg mnie to na tyle. Nie chciałem pisać o 11.09.2001r. w Nowym Jorku, ponieważ wokół tych wydarzeń dominuje ton, który mi nie odpowiada: otóż nie zgadzam się na traktowanie tej sytuacji w sposób wyjątkowy – tak, jakby śmierć tych ludzi miała jakąś uniwersalnie wyjątkową jakość moralną. Sądzę, natomiast, iż ich śmierć – straszna i niepotrzebna – była tak samo ważna, doniosła, jak każda inna podobna tragedia niosąca śmierć. Przecież ilość nie przechodzi tu w jakość! Nie popadajmy w paranoję! Niemal codziennie media donoszą o rzeziach między jakimiś Tutsi i Hutu, spadających samolotach, wykolejonych pociągach, wyżynaniu Chrześcijan przez Muzułmanów, czy przymusowej sterylizacji Indian lub Tybetańczyków .. itd. itp.

(więcej…)

Telefony dzwonią dzyń, dzyń