Regionalizmy kocham. To sól języka – który jak wiadomo: polska język, trudna język.
Ja wychowałem się na małej wsi podbeskidzia na pograniczu trzech sfer językowych: Śląska, żywiecczyzny i Krakowa. Więc jestem mieszańcem specyficznym, który względnie łatwo przyswaja-rozumie to, co do mnie krakus i ślązak lub góral, jednocześnie (oczywiście) z oburzeniem odrzucając wiele pojęć, terminów, powiedzeń z tychże regionów/regionalizmów.
Do dziś – mimo, iż pracuję w Krakowie siedem lat (nie licząc takiego samego czasu na studia) – obrzydzeniem napawa mnie krakowska nazwa fliza – czyli mówiąc po naszemu: płytki (w domyśle płytki ceramiczne – takie na ściany lub podłogę). Ponadto u mnie na wsi: flizować to tyle, co szlifować podłogę, np. świeżo położony drewniany parkiet przed jego polakierowaniem.
(więcej…)