Dawno nie trafiłem na dostatecznie dobry cytat tygodnia. Tym razem jednak mam! Oto złotousty minister obrony narodowej Bogdan Klich zechciał wypowiedzieć się po śmierci polskiego żołnierza w Afganistanie:
Pozostaniemy w Afganistanie, bo taka jest polska racja stanu – od tego zależy przyszłość NATO – dodał. Klich podkreślał, że istotą współczesnych konfliktów asymetrycznych jest ochrona granic tysiące kilometrów od nich.
Podkreślenie moje. Piękna, współczesna, zamerykanizowana nowomowa. Obawiam się także, że sieje się tu jakiś zamęt – wątpię, aby granic można było bronić tysiące kilometrów od nich. Owszem, można tysiące kilometrów od Polski bronić polskich obywateli, ale granic państwa?
Aż się łezka w oku kręci – cała fura kultowych postaci i gadżetów. Wróciłem do tego filmu, ponieważ prawie wyblakł w moich wspomnieniach – oglądałem go jakoś we wczesnych latach 70tych.
Pierwszym kultowym gadżetem, który rzucił mi się w oczy to motocykl Gazela, którym jeździł idol bohaterów filmu – piłkarz Wacław Stefanek grany przez Józefa Nalberaczaka:
Dla mnie SHL Gazela – i to szczególnie w wersji Trophy, jaką jeździł Stefanek – to pojazd kultowy. W mojej chłopięcej wyobraźni nie pojąłem, jakim cudem można w nocy brać zakręt motocyklem, któremu nie skręca się przedni reflektor!
Określenie moja ulica należy brać jako przenośnię, bo to zaledwie ulica przy której pomieszkuję w Krakowie w tygodniu roboczym. Ale jest tam mur otaczający boisko WKS Wawel i ten mur od zawsze pokryty był graffiti. Jak mam okazję obserwować od ponad dwóch lat pomalowanie go nie było jednorazowym aktem. Systematycznie raz lub dwa razy w roku stare murale zastępowane są nowymi. I to wcale nie gorszymi. Poniżej parę nowości:
Los sprawił, że oto na świeżo dotarły do mnie nowe ciekawostki dotyczące zagadnienia prawdy i wiarygodności słynnych fotografii. Oto Lens opublikowało fragment książki Photography After Frank autorstwa Philipa Geftera (były picture editor w The Times).
O prawdzie i wiarygodności fotografii – w pierwszym rzędzie chodziło o fotoreportaże – pisałem w jednym z poprzednich wpisów. Esej Geftera podaje nowe ciekawe historie słynnych zdjęć, które rzekomo wiernie oddawały prawdę, jednak po bliższym przyjrzeniu się ukazują się jako zaaranżowane sceny, które z faktycznymi wydarzeniami mają tylko pośredni związek.
Zacznijmy od mocnego uderzenia – zdjęcia Roberta Capy Upadający żołnierz: