Fototapeta
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With One Comment
- On 24 cze | '2002
Oto łikend spędziłem na zbiorowym wyjeździe w Pieniny – Sromowce Niżne u podnóża Trzech Koron. Było ślicznie, towarzysko, biesiadnie i z kropelką adrenalinki. Ci, którzy chcieli dwie kropalki mogli się rucać w dół na gumie. No, ale warunek był prosty – osobnik rzucający się ma sprawiać wiarygodne wrażenie trzeźwości. Mimo tej istotnej przeszkody, chętnych było wielu. Nawet czarną nocą.
Ja wybrałem jedną kropelkę (myślę o adrenalince, a nie napoju chmielowym) i postanowiłem spłynąć przełomami Dunajca. W zasadzie kajaki znałem tylko z zamkniętego miejskiego stawu, gdzie ewentualny ruch wody powodowany był ruchami płetw karpi. Tu było odrobinę inaczej ;-) Zatem postanowiłem na początek ruszyć z facetem. Byłem trochę cięższy od Arka i los sprawił, że siedziałem na przednim miejscu. Parę razy braliśmy ostro fale dziobem, ale tylko trzy razy wylewaliśmy jej nadmiar z kajaka. Ten pierwszy spływ zakończyliśmy w Szczawnicy. Pogoda była przepiękna, więc schliśmy względnie szybko.
Po powrocie do Sromowców obiadzio, drobna biesiada, chwila drzemki i … drugi spływ. Tym razem poczuwając się już do posiadania szerokiego doświadczenia w kajakarstwie górskim :-0 ruszyłem na dziką rzekę z Karoliną. Tym razem wsiadłem na tylne (rufowe) miejsce. I to była dobra decyzja. Ten drugi spływ był o wiele dłuższy – zakończył się w Krościenku. Oczywiście oboje byliśmy mokrzy, ale na pewno nie mieliśmy tyle wody w łódce, co podczas rejsu z Arkiem ;-) Oto refleksja co się zowie: spływanie z kobietą różni się zdecydowanie od spływania z mężczyzną.
A fototapeta kanionu zawisła nad nami.
Michał Kosiński
14 stycznia 2004 at 18:59 |
Czy to ta sama Karolina? :-)