head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

gobi (*)

Raz, dwa razy w roku coś mnie dopada. Staję się marudny. To jakaś deprecha, albo inny rodzaj niestabilności emocjonalnej. Bywa, że taki stan się trochę ciągnie w czasie. Oczywiście odbija się to na moim otoczeniu.

Tym razem mam poczucie, że dochodzi do jakiegoś wyjałowienia intelektualnego – brak mi chęci do robienia czegoś nowego. Zaniedbałem recenzje i okolice. Nawet stukanie HTMLa/grafiki jakoś kulawo idzie. Zwyczajnie widzę, iż „pustynnieję”. Nie jest to może zjawisko na miarę Sahary, ale raczej Gobi :-( Dziwnie to się objawia. Wpadam w jakieś dziwne słowotoki (realne lub wirtualne). A ponieważ rzeczywiście jest to działanie „serio”, więc czasami idzie za daleko. Tak przynajmniej mi się wydaje. Teraz jestem przekonany, że bez potrzeby wciągnąłem w jakąś grę osobę z pracy. No i zanim właczył mi się „tryb awaryjny”, zapodałem serię komunikatów, które chyba zostały przez drugą stronę odebrane nie tyle ze zdumieniem, ile z … niepokojem. Wydaje mi się, iż wyszło, jakobym był hochsztaplerem i zabawiał się tworzeniem fałszywych wrażeń, bo mnie to bawi, bo to zabawa cudzym kosztem… bo to wyraźna ingerencja w świat prywatny. Niedobrze, oj niedobrze …

Żeby było lepiej, to teraz nie bardzo mam pomysł, jak to naprawić. Bez potrzeby zrobiłem z siebie czarnego luda. Nie bardzo lubię, jak ktoś mi już niezbyt chętnie patrzy prosto w oczy. To moja wina. Mogłem przecież przewidzieć, że nie każdy ma chęć na takie charakterologiczne ekwilibrystyki. Nie każdy też jest w stanie wyjść z tego bez szwanku. Śmieszne jest to, iż cała rzecz przypuszczalnie wyszła z pewnej nudy mentalnej, która wiąże się z tą moją deprechą. W tym stanie szukam różnych okazji do pobudzania własnej (nazwijmy to) wyobraźni, aby potem walczyć o kontrolę nad śmiesznym demonem, którego sam u siebie wywołałem. Takie przekonywanie się ciągle, że utrzymuję ten co zwykle – wysoki – poziom samokontroli. Albo może powinienem na to patrzeć soczewkami psychoanalizy – dręczy mnie nieuświadomiony lęk, stres, niepokój (tu wstawcie, co chcecie), więc budzę w sobie małe burze psychiczne, aby potem walczyć o opanowanie ich skutków w sobie samym i utwierdzać się przez to w przekonaniu, że wszystko jest w należytym porządku. Problem w tym, że należałoby poprawnie znaleźć owo ukryte źródło tych zachowań. A na to nie mam chyba teraz pomysłu.

No nic … aktualnie trzeba jakoś połatać te nadszarpnięte relacje w pracy, a soba zajmę się później.

Nie róbcie tego arrow-right
Next post

arrow-left Fototapeta
Previous post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *