head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Persony (i)

Moja przygoda z Internetem zaczęła się gdzieś na przełomie 1994 i 1995 roku. Wtedy zainstalowałem pierwszy modemik – 14 400. To był piękne pionierskie czasy – np. darmowych kont na onet.pl oraz KKI (btw: pamiętam, że moje konto na KKI miało numer ~900).

Zaczęło się przeglądanie i używanie sieci. Pierwsze doświadczenia i poszukiwanie inspiracji. Dość szybko wtedy natknąłem się na witryny, które mnie poruszały. Nie było ich za wiele – także dlatego zacząłem sam własną działalność na tym polu. Wybaczcie mi ;-)

Chyba pierwszą witryną, która mnie zadziwiła był serwis Piotrka. Pamiętam jeszcze jego “gliwicką” subdomenę. Piotrek umiejętnie łączył erudycję, elokwencję w piśmie i sprawność techniczną przekazu. I tak mu zostało do dziś. Naturalnie doszedł nowy czynnik – doświadczenie. Doświadczenie w każdym z wymienionych wymiarów. Chłopak dojrzał. Potem z racji zajęć zawodowych miałem przyjemność bliższego z nim kontaktu: okazał się otwartym na ludzi i doświadczenia. Był “przyjazny”. Naprawdę. Powiem wprost i bez owijania (w cokolwiek): chciałbym mieć jego sprawność techniczną i bogactwo uzdolnień (fotografia, eseje literackie, wokalistyka itd.). Zawsze jak zaglądam na jego serwis, mam wrażenie, że obcuję z człowiekiem renesansu u progu XXI wieku. Ponadto – jak się przegląda witryny “blogów”, to bez wątpienia młodziaki wykazują niechybne oznaki naśladownictwa tego, co Piotek robił już parę lat temu. Może nawet o tym nie wiedzą.

Nie chodzi mi o jakieś nieproporcjonalne do rzeczywistości peany, ale Piotrek to jedna z indywidualności polskiego Internetu. I piszę to teraz, kiedy w zasadzie niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć – myślę o sieci i obecnym w niej przekazie myśli i stanów duszy. Teraz moje uznanie dla chlipa osiągnęło nowy wymiar.

A co mu zawdzięczam? Odpowiedź jest prosta: camera-obscura powstała poniekąd dzięki niemu. Bo oglądając i czytając witrynę Piotrka przekonałem się, że sieć może służyć jako medium poważnego przekazu.

Czytanki arrow-right
Next post

arrow-left Deja vu, czy jakoś tak ...
Previous post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *