Deja vu, czy jakoś tak …
- By Krzysztof Kudłacik
- In dusza
- With No Comments
- On 10 cze | '2002
Co do meczu Polska-Korea, to przypadek sprawił, że w firmowych zakładach wyniku było jedno poprawne typowanie: moje. Dziś jest drugi mecz – tym razem już definitywnie rozstrzygający. Pozwolę sobie znów na drobny gest hazardzisty – 3:1 dla Portugalii.
A teraz do rzeczy. Cały nieusprawidliwony splot oczekiwań wobec polskich piłkarzy bierze się ze zjawiska, które obserwuję od jakichś trzech lat. Oto jako społeczeństwo jesteśmy głodni sukcesu – zarówno ogólnego, jak i osobistego. I to widać. Ale jesteśmy ofiarami fałszywej wiary – wiary w łatwy sukces. To chyba jakiś (bynajmniej nie poboczny) przejaw wczesnego stadium kapitalizmu. Wszyscy są przekonani, że mogą realizować amerykański sen: ob pucybuta do Rockefellera. Złe jest to, iż skądś mamy przekonanie, że sukces przychodzi łatwo. A to jest nieprawda. Epoka „łóżkowych handlarzy” już przeszła definitywnie do lamusa historii. Teraz trzeba ciężko pracować. A ta prawda jest dość trudna do przyjęcia – nie mówiąc już o realizacji. I ta prawda nie przyjęła się. Każdy pomyślny zbieg okoliczności zaczyna być przez nas traktowany jako właściwy i prawdziwy sukces. To widać w mediach. Jakoś przyłożył się do tego niebywały sukces Małysza – odtrąbiony przez TV i skonsumowany przez sponsorów. Ale zapomina się, że Małysz zapracował na swoje osiągnięcia przez wiele lat. W przypadku polskich piłkarzy wystarczył awans do Mundialu, aby z szybkością pożogi rozprzestrzeniła się wiara w już zrealizowany sukces! Typowe: przysiad na laurach ;) Głosy rozsądku, które mówiły, że w gruncie rzeczy mamy przeciętną drużynę o niewielkiej wartości rynkowej były przemilaczane. Ten zły „trynd” był wzmacniany przez siłę pieniądza: sponsorzy za dużo włożyli w ten interes, aby teraz pozwolić sobie na chwile wątpliwości w sukces. I to dopełniło czarę goryczy. Naiwna wiara w łatwy sukces plus osiadanie na laurach wspólnie tworzą nasz dzisiejszy polski sen, który się łatwo i przyjemnie rozwiewa na boiskach kraju produkującego niegdyś pojazdy marki „Daewoo”.
Albo jeszcze inaczej: jesteśmy dziećmi propagandy sukcesu Edwarda Gierka w prenatalnym wydaniu kapitalistycznym.