head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

zjadam u wampira

Przez lata pracy w Krakowie nauczyłem się (między innymi oczywiście) bezbłędnie wyszukiwać miejsca na bezpieczne i pożywne posiłki – obiady. Jeszcze jakiś czas pracujemy na ul.Starowiślnej – czyli w centrum krakowskiego Kazimierza. Zatem mamy tam spory wybór miejsc, gdzie można niedrogo i dobrze się posilić w porze obiadowej. W pobliżu jest spory wybór: restauracja Galicja – mają ładne podziemia i można zapłacić kartą, bistro Pod 13tką – tzw. kuchnia polska, chińska jadłodajnia przy końcu ulicy Miodowej, restauracja U Bogdanków – wystrój typu karczma i menu zorientowane na polską kuchnię, jadłodajnia U Agatki – podobna do bistra Pod 13tką. Oczywiście jest wspominany już tu kiedyś Endzior… ale od dłuższego czasu najwięcej obiadów konsumujemy u wampira: czyli w barze Od zmierzchu do świtu na ulicy Berka Joselewicza (przecznica do Starowiślnej):

Endzior, krakowski Kazimierz
bar Od zmierzchu do świtu, na rogu

Zanim przejdę do sedna, to chyba powinienem podać garść ostrzeżeń i zastrzeżeń. Już rzut oka na powyższą fotkę postronnym obserwatorom musi sugerować, iż coś jest nie tak. Owszem. Berka Joselewicza to podła uliczka. Aby dotrzeć do baru, należy albo wykonywać slalom między samochodami zaparkowanymi 50 cm od ściany – wtedy mijamy wyloty bram kamienic z których zionie swojski bukiet zapachowo-towarzyski; albo wykonywać slalom między psimi qpami – bo jak wiadomo, krakowski Kazimierz w tej części to słynna hodowla psów rasy urozmaiconej. Dojście do samego baru w zasadzie jest proste – trzeba przejść w poprzek skrzyżowania, bo pasów nie ma. I nie trzeba.

Dalej – nie należy w żadnym razie dać się zwieść ewentualnemu towarzystwu, które może tam konsumować ciepły posiłek. Akcent na ciepły posiłek. Tam nie ma pijaństwa. Tam się je, a nie łyka!
Towarzystwo jest mocno zróżnicowane. Są tam młodzieńcy o szerokich karkach i w strojach sportowych wiodący swoje opowieści o furach i koksach. Są tam panowie, którzy płacą za obiad wyciągając banknoty ze zwojów paro centymetrowej średnicy. Są tam wykładowcy Akademii Pedagogicznej, której oddział (biologii?) jest w sąsiedniej kamienicy. Są tam lekko zabłąkani turyści, którzy nie trafili do lepszego miejsca. Są kierowcy ciężarówek omawiający co chwilę przez komórkę jakieś trasy. Także tam codziennie zjadają swoje posiłki regeneracyjne patrole policyjne (i to chyba nie tylko z najbliższego posterunku na Szerokiej) oraz mundurowi funkcjonariusze. Stałymi bywalcami baru są jednak taksówkarze. To jest ich świątynia – za dnia, ale głównie w nocy: nocna zmiana zagląda tam standardowo gdzieś nad ranem.
Jeśli jesteś rygorystą estetycznym, to zapewne nie przypadnie ci go gustu plastikowy wystrój wnętrza.

plastikowe kwiatuszki
plastikowe kwiatuszki

Przygotować się także należy do tego, iż kuchnia jest otwarta – mieści się w pomieszczeniu, gdzie następuje tzw. konsumpcja. Zatem zimą i latem jest albo masakrycznie gorąco, bo otwarte na oścież drzwi nie wystarczą do przewiewu; albo jest gorąco i parno w zimie, a szyby oszklonych drzwi wejściowych bywają niemal w całości oszronione (para wodna z kuchni robie swoje). Taki rodzaj zapachowej łaźni parowej.

Stanowczo odradzam zaglądanie do zaplecza mieszczącego się przez ścianę obok. Nie będę tego uzasadniał, ale uwierzcie mi na słowo.

Ale w Od zmierzchu do świtu spokojnie możesz usiąść do normalnego stołu nakrytego czystym obrusem.

rzut oka na wnętrze
rzut oka na wnętrze

I mimo, że jest ciasno – dwa stoły po cztery osoby plus trzy stoliki każdy dla dwóch konsumentów – zjesz zamówienie bez problemu.

Kolejna uwaga: dlaczego wyżej powiadam o bezpiecznym spożyciu?
Oczywiście nie chodzi mi o odmalowane wyżej towarzystwo – ono jest wbrew pozorom bardzo spokojne. Mam teraz na myśli jakość podawanego jedzenia – to, że zjesz i się nie zatrujesz. Zjadamy tam od ponad trzech lat po parę razy w tygodniu i jak o mnie chodzi, to tylko dwa razy miałem jakiś problem z żołądkiem. To mocno poniżej normy. To bardzo dobry wynik.

Podczas stołowania się w barze o którym mowa trzeba pamiętać o prostej i skutecznej zasadzie: nie zamawiamy z karty!
nic nie stoi na przeszkodzie, aby zamówić z karty (o ile akurat dana pozycja może być przygotowana), ale jeżeli szukacie mistrzostwa świata, to tego tam nie ma. Żeby zjeść coś genialnego, trzeba przyjść do baru i zapytać: co dziś jest?

zamawiamy jedzenie
zamawiamy jedzenie
smacznego!
smacznego!

Dziewczyna przyjmująca stwierdzi lakonicznie: mamy to, co zwykle – gulasz, placki po węgiersku i żeberka…
I każde z tych dań to mistrzostwo świata w daniach barowych. Numerem jeden są bez wątpienia żeberka. Nigdy wcześniej ich nie jadałem, ale to, co zaserwowano mi w Od zmierzchu do świtu zaskarbiło moją dozgonną wdzięczność. Oczywiście – to nie jest danie dla każdego. Ale spróbować warto! A jeżeli do żeberka dobierzecie ogórki kiszone … to palce lizać. Ogórki świetnie się też komponują z plackami po węgiersku: dwa grube okrągłe placki ziemniaczane z kopą sosu z mięsem – jedna porcja zadowoli bardzo dorosłego i bardzo głodnego faceta, zatem uważajcie na to danie, bo jest koszmarnie obfite.
W zasadzie nie ma tam zup. Może poza jedną: zupą dnia. Staram sie ją często zamawiać. A jeśli jest to zupa grzybowa (nie: pieczarkowa), to wręcz mus zamówić. Podobne uwagi trzeba odnieść do krupnika.
Kilka razy zjadłem tam też fasolkę po bretońsku – zawsze fasola była przygotowana jak należy, nie było ani jednego twardego grochu.

Kończąc – zwolennicy prostych jak cep dań barowych muszą odwiedzić Od zmierzchu do świtu. Dobrze, bezpiecznie i smacznie tam zjecie!

Baba Jaga to jędza arrow-right
Next post

arrow-left polegliśmy chorobowo
Previous post

  • Michał

    18 marca 2007 at 21:26 | Odpowiedz

    aż narobiłeś mi apetytu.
    przećwiczymy może przy kolejnym spotkaniu :-)

  • Vroobelek

    18 marca 2007 at 22:29 | Odpowiedz

    Również odwiedzę przy okazji pobytu w Krakowie. ;-)

  • empiryk

    19 marca 2007 at 9:05 | Odpowiedz

    Zapomniałem o innym daniu flagowym – z tych szybkich – tzw. żurek full wypas. Jest to żurek z pełną talią dostępnych dodatków: ziemniaczki, jajka x2 oraz biała kiełbaska x2. Danie jak dla furmana za jedyne 8 zł!

  • zorro

    19 marca 2007 at 10:40 | Odpowiedz

    OK, a jak z cenami ? Za ile te placki, żeberka lub fasolka ? A może Ty dla tej dziewczyny ze zdjęcia tam chodzisz ? No, przyznaj się. Człowiek to nie drewno …

  • empiryk

    19 marca 2007 at 11:24 | Odpowiedz

    Standardowa jednnostka obiadowa to budżet w wysokości (raczej) nie większej niż 12 zł. Placki po węgiersku to bodaj 10 zł, podobnie żeberka. Fasolka kosztuje bodaj z pieczywem 5 zł, bez pieczywa taniej.
    Co do urody pań przyjmujących kasę – ona na mnie działa, na mnie działa ich przyjazna osobowość! Serio …

  • zorro

    19 marca 2007 at 13:05 | Odpowiedz

    No, jeśli za dychę można się w centrum (bądź, co bądź) Krakowa nafutrować to nie jest źle.

  • kej-si

    10 lutego 2008 at 11:28 | Odpowiedz

    Hej,a ja tam pracuję i powiem Wam że i owszem : kuchnia smaczna i atmosfera w pracy super ale najlepsi są klienci :)) wszyscy są sympatyczni,mili i to oni tworzą tam klimat !!!

  • poradnik: jak wybrać miejsce na obiady? | obyczaje

    10 sierpnia 2010 at 8:22 | Odpowiedz

    […] policjanci, studenci, taksówkarze i emeryci oraz pakerzy. Dokładnie! Miejsce w którym jadają ci nasi rodacy jest najlepsze w okolicy. Oferuje najlepszy stosunek […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *