head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

polegliśmy chorobowo

W miniony poniedziałek około południa przywiozłem żonę i Kacperka ze szpitala. Dzieciak nadawał się na wypis, a do tego wypis stawał się przymusem, bo nastąpiło masowe przyjmowanie na oddział zapaleń płuc, których pojawiła się niemal epidemia – gdyby (nie daj Bóg!) wtedy Kacper załapał jeszcze zapalenie płuc, to byłoby źle.

Kacper w szpitalu w dniu wypisu
Kacper w szpitalu w dniu wypisu
Kacper w dniu przyjęcia do szpitala
Kacper w dniu przyjęcia do szpitala

(fotki z telefony Samsunga, więc jakość nikczemna)
Wróciliśmy, ale już wieczorem tego samego dnia odpadłem chorobowo ja sam i zamiast we wtorek rano pojawić się w fabryce, odwiedziłem panią doktór Kasprzak, która uznała, że coś wirusowego i jelitowego mnie dopadło.

Kłopot polegał na tym, żeby – broń Boże! – nie zarazić Kacpra. Zostałem odizolowany w osobnym pokoju, gdzie przebywałem uwięziony wraz z książką R.Pipesa (Rewolucja Rosyjska, wydanie 1995), radiomagnetofonem i stosem płyt do słuchania. Kacper nie został zakażony.
Ale po dwóch dniach zaraziłem Paulinkę.

Objęty ścisłym zakazem opuszczania domowego aresztu po dwóch dniach poczułem się lepiej, ale wtedy coś wlazło mi do zatok i do tech chwili mam katar i rozwałkę w nosie. A na dokładkę w piątek z oskrzeli poszło na gardło.
Wciórności.

Na szczęście Kacper nie kupił nic ani ode mnie ani od swojej siostry. Ale Najlepsza z Moich Żon zamiast ulgi po katordze szpitala, miała nie mniejszą jazdę w domowych pieleszach. Kochamy cię Anettko!

Na dziś czuję się w formie gdzieś w okolicach 60%. Okazuje się, że ta jelitowa franca, która mnie dorwała mimo względnie łagodnego przebiegu (lekka biegunka, gorączka, brak apetytu, mdłości – bez wymiotów etc.) zostawiła duże osłabienie – jestem zwyczajnie słaby i męczę się trzy razy szybciej niż normalnie. Ale wierzę, iż teraz może być już tylko z górki. Oby. Czego sobie i wam – gorąco.

Dodane:
Przez całe półtora tygodnia miałem GG włączone w pracy, więc ludzie pukali do mnie do pracy – tam, gdzie mnie nie było. Ponieważ nie mogłem się zalogować GG z domu, bo instancja w pracy pozostawała online, to całość tego, co do mnie pisaliście poszła w zasadzie do piachu. Przepraszam za zamieszanie.

zjadam u wampira arrow-right
Next post

arrow-left dzieciak w szpitalu
Previous post

  • waltharius

    18 marca 2007 at 17:02 | Odpowiedz

    No stary toś się pochorował…
    Walcz z tym dziadostwem bo niedługo ma znowu być ładnie na dworze :) Na spacery rodzinę trza zabierać, ale nie do lekarza a do parku czy coś :D

    Zdrowiejcie! :)

  • empiryk

    18 marca 2007 at 17:31 | Odpowiedz

    Słusznie waść prawisz, oj słusznie …!

  • Kompas

    18 marca 2007 at 21:27 | Odpowiedz

    "Ma być ładnie na dworze" – to prawda, jutro wieczorem, całą noc i cały wtorek, ma sypać śnieg ;-)

  • CoSTa

    19 marca 2007 at 9:28 | Odpowiedz

    o cholera, no to was dopadło wszystko, co tylko mogło. trzymajta się!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *