head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

dzieciak w szpitalu

Zaczęło się w poniedziałek rano – Kacper miał trochę rozgrzaną głowę, ale pomiar temperatury pokazał mizerne 37,4 stopnia. Poza stanem podgorączkowym nic innego się nie działo. Wzięliśmy na przeczekanie i uważną obserwację. Noc była dobra, nic niepokojącego się nie działo. Wtorek rano był podobny do poniedziałku. Ale popołudniem gorączka zaczęła pikować w górę. Nocka ze wtorku na środę była dość ciężka, ale środa zaczęła się bez niepokojących objawów. Anettka poszła normalnie do pracy. Ale ok. dziesiątej dostała z domu alarmowy telefon, że Kacper gorączkuje i ma problemy z oddychaniem. O godzinie 11 z minutami już była u lekarza. I zaczęła się jazda.

Doktor Paprocki rozpoznał zapalenie krtani i najpierw zaordynował antybiotyki jakieś w zastrzyku – jeden miał działać udrażniająco na zaatakowane gardziołko malca, a drugi miał bezpośrednio zwalczać zapalenie. Ale mimo podania zastrzyku Kacper oddychał z coraz większym trudem. Poszedł drugi zastrzyk i wypisano skierowanie do szpitala.

Anettka oczywiście wezwała mnie do domu… pojawiłem się około 14:30. Mimo końskiej dawki antybiotyków nasz chłopak nadal charczał jak duszony … Gdzieś w okolicach 18tej zameldowaliśmy się na oddziale dziecięcym w wadowickim szpitalu. Znów dzieciątko miało traumę z wbijaniem wenflonu i całym tym kołowrotem. No dobra… dość szczegółów.
Na dziś zanosi się na bytność do niedzieli lub nawet poniedziałku. Zależnie od rozwoju wypadków. Scenariusz czarny obejmuje wariant zapalenia oskrzeli/płuc, co czasami ma miejsce po zejściu zapalenia krtani (które i tak dość długo się eliminuje).
Cholera jasna!
Na razie bywam tam u nich dwa razy dziennie po dwie godziny minimum. Podają dzieciakowi podwójną dawkę antybiotyku co sześć (a nie 12, jak zwykle) godzin, żeby doprowadzić do wyraźnej poprawy. Ale poprawa jest tylko nieznaczna … No cóż … zobaczymy.

A tak ostatnio cieszyliśmy sie, że Kacper trzyma się zdrowotnie wyśmienicie – poza tym fałszywym alarmem z początku maja 2006 i trzydniówką nic złego się nie działo. Aż tu nagle … cholera, że też nas zawsze los musi przydusić, żeby przypadkiem nie było za lekko. Brrr …

polegliśmy chorobowo arrow-right
Next post

arrow-left subkultury i pececiarze - mocna rzecz
Previous post

  • dely

    9 marca 2007 at 7:30 | Odpowiedz

    Mojego małego też kiedyś spotkała wizyta w szpitalu i wbijanie wenflonu. Na szczęście po wytłumaczeniu, że to kabel taki jak dla robotów wszystko poszło jak z płatka :)

  • empiryk

    9 marca 2007 at 9:00 | Odpowiedz

    Kacper ma ledwo 17 miesięcy, więc jeszcze nie jest na etapie tłumaczenia czegokolwiek, tym bardziej 'robotycznego’ ;]

  • CoSTa

    9 marca 2007 at 9:17 | Odpowiedz

    trzymam kciuki bo cóż innego mogę zrobić? trzymajcie się…

  • Dinven

    9 marca 2007 at 14:25 | Odpowiedz

    niech zdrowieje… szkoda żeby chłopak się męczył.

  • waltharius

    9 marca 2007 at 15:58 | Odpowiedz

    Trzymam kciuki za malca.

  • jarek

    12 marca 2007 at 8:24 | Odpowiedz

    Dużo zdrowia

  • zorro

    13 marca 2007 at 13:55 | Odpowiedz

    No i co z dzieciakiem ??? Pzdr

  • waltharius

    17 marca 2007 at 19:14 | Odpowiedz

    No i jak ta sprawy zdrowotne malca?
    Mam nadzieję, że się poprawia a brak aktywności na blogu wynika z nadmiaru różnych przyjemniejszych zajęć?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *