head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

poradnik: jak wybrać miejsce na obiady?

Wpis dedykuję Czytelnikom, którzy są w podobnej sytuacji jak ja – jadają obiady w czasie dnia pracy poza domem, czyli gdzieś na mieście.

Ja jestem w tej sytuacji od lat jedenastu. Legitymuję się zatem pewnym doświadczeniem i ledwo paroma zatruciami pokarmowymi. A to czyni ze mnie eksperta. A co!

Moje porady

1. miej wybór – to wcale nie jest prosta sprawa. Kiedy mieliśmy siedzibę w środku krakowskiego Kazimierza, wybór był ogromny. Teraz, kiedy jesteśmy na obrzeżach miasta Krakowa (Bronowice), to wybór skurczył się do dwóch, może trzech miejsc.

2. unikaj miejsc ze słowem bussines w nazwie. To głównie marne ilościowo jedzenie za wygórowaną cenę przebraną w slogan bussines lunch, czy inne happy hour

3. najlepsze są jadłodajnie, które najtrudniej znaleźć. Czyli nie wierz krzykliwym tablicom reklamowym.

4. jadaj tam, gdzie miejscowi. Prosta sprawa – miejscowi zawsze mają wybór między jedzeniem domowy, a stołówkowym. Zatem jeżeli wybierają naszą jadłodajnię, to o czymś świadczy.

5. policjanci, studenci, taksówkarze i emeryci oraz pakerzy. Dokładnie! Miejsce w którym jadają ci nasi rodacy jest najlepsze w okolicy. Oferuje najlepszy stosunek jakości do ceny.

6. proste, tradycyjne nazwy potraw. Jeśli ktoś ci chce wepchnąć schabowego pod obco brzmiącą nazwą, to chce cię oszukać i wyciągnąć kasę za swoją bujną wyobraźnię, a nie za jedzenie.

7. stali klienci. Jeśli kelnerka rozpoznaje stałych klientów i zagaduje do nich przyjaźnie, to oznacza, że ludzie wracają do tego źródła pożywienia. Czyli nie truje. Czyli smaczne. Całkiem niedawno siedzę sobie u chińczyka na ul.Kadeckiej, wchodzi dwóch dużych gości i kelnerka centralnie pyta: co na dzisiaj? Węglowodany, czy białko? Od razu poczułem się swojsko i bezpiecznie.

8. niewielki wybór potraw. Tak! Serio!  Niezbyt długie menu świadczy o tym, że to, co oferują jest przemyślane i sprawdzone milion razy.

I jedna sprawa na koniec: nie dajmy się zniechęcić. Nie ma jadłodajni idealnych, czyli każdy popełnia jakiś błąd. Rodzaj żywienia się o jakim piszę, musi być rozpatrywany w dłuższym dystansie czasowym. Oznacza to, że musimy pogodzić się z jednym zatruciem na rok, maksymalnie dwoma.

Ale oczywiście tego wam nie życzę! Smacznego!

zdjęcia na dziś: Ameryka w kolorze arrow-right
Next post

arrow-left słowo na dziś: henoteizm
Previous post

  • jarek

    31 lipca 2010 at 22:27 | Odpowiedz

    9. w skrajnych i krótkotrwałych przypadkach – u mnie dochodzi kryterium wysokiej temperatury, czyli nie znam higieny baru lub restauracji liczę, że wysoka temperatura ich brudy i zarazki zabije, czyli pizza lub zapiekanka, czasami dochodziło kryterium zredukowane czyli prawie wysoka temperatura plus standardowa procedura wytwarzania – czyli Cheeseburger by McDonald.

    Pizza sprawdziła się nawet w Korei Płd. choć była na słodko (!), a McDonald w europejskich krajach niemieckojęzycznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *