head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Niedawno opisałem moje obawy odnośnie jaśnie oświeconego pomysłu MEN dotyczącego wymuszania na wydawcach i uczniach (czytaj: rodzicach) elektronicznych wersji podręczników: http://born66.net/?p=4322.

Dziś widzę ciąg dalszy tematu: http://42.pl/u/2Ep6  (Wyborcza). W tym artykule przykuły moją uwagę dwie sprawy. Pierwsza to przyznanie, że pomysł MEN budzi opór wydawców. Przyczyny ich sprzeciwu są zbieżne z tym, co pisałem w powyższej notatce (koszty i możliwość piracenia książek). Druga to wspaniały przykład nowomowy urzędniczo-prasowej:

Cyfrowe podręczniki to marzenie minister edukacji Katarzyny Hall. Cele: mniejsze wydatki rodziców na książki, lżejsze tornistry, szkoła bliżej nowoczesności. Jak minister chce to osiągnąć? Nie planuje kupowania uczniom sprzętu za pieniądze z budżetu. Liczy na to, że po wprowadzeniu nowych zasad rynek sam zaproponuje rodzicom korzystne oferty.

Źródło jak wyżej.

Katrzyna Hall, fot. z gover.pl

Jak w jednym krótkim wprowadzeniu tekstu można łączyć dwie tak jawnie sprzeczne rzeczy? Być może zwyczajnie nikt już nie wierzy w zdrowy rozsądek czytelnika i rodzica? Najpierw dowiadujemy się, iż celem jaśnie oświeconej minister są mniejsze wydatki rodziców na książki. Ale przecież chodzi o to, aby zamiast jednej książki rodzic musiał kupić dwie (cyfrową i celulozową) lub cyfrową plus komputer/czytnik/laptop. Ktoś z rodziców tu widzi szanse na mniejsze wydatki? Ja nie widzę. Chyba, że – zgodnie z literą tekstu – przyjąć, iż chodzi o mniejsze wydatki budżetu. Jeśli budżet nie planuje tu wydatków, więc rozsądek karze rozumieć, że koszty poniosą rodzice. To tak, jakby budżet nie brał się z przymusowego poboru pieniędzy z kieszeni rodziców.

Ostatnie zdanie cytatu może budzić tylko śmiech zażenowania.

doradca zawodowy w gimnazjum i liceum arrow-right
Next post

arrow-left siatkarki i siatkarze: medali nie będzie
Previous post

  • zorro

    31 sierpnia 2011 at 7:43 | Odpowiedz

    Błagam Krzychu, usuń to zdjęcie, bo budzą się we mnie pierwotne instynkty.

  • empiryk

    31 sierpnia 2011 at 8:40 | Odpowiedz

    hahaha! we mnie też, ale to dobrze! ;P

  • wik

    5 września 2011 at 19:33 | Odpowiedz

    skoro zbędne jest wg Pani minister czytanie książek, to może zlikwidujmy też zeszyty, tablice w szkołach, dzienniki… zastąpmy to wszystko klawiaturą i będzie elegancko :-) jak w przyszłości będzie się miał ktoś gdzieś podpisać na jakimś dokumencie – też mu podadzą klawiaturę :-) Zresztą, po co się będzie miał podpisywać, skoro nikt tego nie będzie umiał przeczytać :-)

  • empiryk

    6 września 2011 at 6:39 | Odpowiedz

    Wiki – jesteś zacofanym kołtunem! ministrowi nie podadzą klawiatury, ale jakiś czytnik podpisu cyfrowego lub biometryczny! ;) on nie musi umieć pisać! on będzie umiał kliknąć!

  • Jaskiniowiec

    6 września 2011 at 20:41 | Odpowiedz

    To może od razu ustalmy, że za książki dla dzieciaków w formie elektronicznej płaci MEN i niech MEN wystawi je 1 września dla świętego spokoju na jakimś torrencie i od początku dla dzieciaków będzie jasne co i jak. Rozumiem, że niejako przy okazji producenci wszelkiego rodzaju urzadzeń ipadopodobnych (tabletów) będą za ten gest odpalać MENowi jakoś prowizję :)

    Zły pomysł ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *