po drugiej stronie lustra
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 2 komentarze
- On 8 lis | '2005
Trochę to może autotematyczne, ale odniosę się do poprzedniej mojej notatki. To, że ścśle reglamentuję mojej ukochanej córeczce dostęp do sieci nie bierze się z mojego widzimisię.
To efekt doświadczeń. Czasami niezbyt interesujących. Otóż zapewniam, że kampania Bezpieczny Internet – czyli nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie opiera się na faktach.
Parę lat pracy w dziale abuse@ masowego portalu pokazało mi dogłębnie, iż Internet może być niebezpieczny dla dzieci.
Szkoła – przynajmniej ta do której chodzi córka nie uczy bezpiecznego korzystania z sieci. Zajęcia sprowadzają się do tego, że pan nauczyciel pozwala grać dzieciom w gry sieciowe. Więcej – koledzy i niektóre koleżanki Paulinki korzystają głównie z komunikatorów i to korzystają źle: wyszukują kogoś np. po imieniu na chybił trafił i nawiązują kontakty z nieznajomymi.
Oboje z żoną rozmawialiśmy z córką właśnie o takich sytuacjach i zabroniliśmy takiego zachowania. Dopiero teraz jej pozwoliliśmy, bo Paulinka najpierw zdobyła nr GG swojego kolegi Kuby i potem umawiała się z nim ściśle w określonych godzinach na pogaduchy sieciowe. Korzysta z mojego osobistego profilu konnekta. Oczywiście miała zakaz wyszukiwania innych online na ślepo i ma nam zgłaszać każdy przypadek, gdy ktoś się online do niej odzywa.
Więcej – kiedyś miałem otwarty desktop i kiedy oddalałem się od komputera, Paulinka zaczęła siadać i przeglądać sieć – np. w poszukiwaniu informacji o kotkach. Ponieważ jeszcze nie wiedziała o istnieniu Google, ale znała już składnię URLi, więc wpisała na ślepo www.kotki.pl
Tiaaa … na szczęście potem zapytała, jak może znaleźć w sieci informacje o kotach perskich i powiedziała, że na kotki.pl nic nie ma o kotach :-/
Teraz dochodzę do wniosku, że byłoby dla Paulinki optymalnie założyć bloga i niech tam się wyżywa – razem z koleżkami i koleżankami z klasy. Już jej to zaproponowałem. Ale tu jest jakaś bariera, a nawet dwie. Jedna: blog wymaga jakiejś systematyczności, a tego (prawie) 11 latkom często brak. Druga – blog to tylko statyczna strona WWW, niemal zero interakcji – a to jest podstawowym wabikiem dzieciarni. I właśnie dlatego coś takiego jak poczta elektroniczna jest im obca. Jak widać np. w uwadze Adama jest tu już symptom mocno rozpowszechniony.
A to jest źle. Nawet bardzo źle.
Piotr [PMD]
9 listopada 2005 at 13:44 |
Pozwolę sobie na komentarz troszkę na boku. Właśnie od niedawna toczę bój z Nucleusem – ponieważ właśnie poczta elektroniczna już NIE WYSTARCZA, przynajmniej w przypadku studiów. Przy ilości materiałów jaka przewija się przez dysk, rozsyłanie tego samego do wielu osób jest nużące i nieefektywne. Rządzą komunikatory (coraz częściej – głosowe) i fora dyskusyjne oparte np. o phpBB. Synergiczna konwergencja usług :) jak by powiedzieli specjaliści od marketingu… Co więcej – poczta nie oferuje zbyt wiele w kwestii zarządzania i katalogowania dorobku, i udostępniania tych wyników.
Zaskoczenie brakiem numeru GG nie jest dla mnie niczym nowym; od lat znajomni nie potrafia zrozumieć, jakim cudem
ja w ogóle żyję i funkcjonuję bez telefonu komórkowego (fakt, brak przenośnej budki tel. czasami doskwiera).
Inną sprawą jest, że taki nacisk – np. na studiach – wynika z lenistwa, objawiającego się w różny sposób.
Czasami sam łapię się np. na tym, że łatwiej jest mi ściągnąć od nowa program, niż szukać go na dysku, gdy ominał
domyślny katalog docelowy…
Przebieg moich studiów trudno podać za przykład, jeżeli już – to raczej negatywny. Ale nie rozumiem podejścia osób,
które oczekują że kilka słów na GG pomoże im w rozwiązaniu problemu, z którym samo spotkanie jest dla nich
karą. Wolą przerzucać tonami ksera gotowców, zamiast przez chwilę coś poczytać i pomyśleć samodzielnie.
Czasami odnoszę wrażenie, to nie bierze się z nikąd, tylko… ze szkoły właśnie. Zajęcia z "technik informacyjnych", informatyki szkolnej, czy W-F właśnie cierpią po prostu na kompletne pomieszanie CELU ze ŚRODKIEM służącym do jego osiągnięcia. Tym bardziej zaskakuje mnie cała sytuacja dlatego, że zazwyczaj ta przypadłość trapi osoby które uważam za całkiem inteligentne. No i taki niepokój… czy widząc lufę u bliźnich nie pomijam czołgu we własnym oku ;)
Bezpieczne wykorzystanie Internetu, a w ogólności komputerów, to dość ciekawe zagadnienie. Sam byłem mocno zaskoczony, gdy podczas pracy w wakacje okazało się że mentalność "maszyny do pisania" jednak dominuje, i to w środowisku teoretycznie najbardziej postępowym ;) – inżynierskim. Jeżeli nie sposób wytłumaczyć inż. w wieku ~30 lat dlaczego bazy danych są fajne, a ich zastosowanie może skrócić czas powstawania dokumentacji z kilkunastu dni do kilku godzin.. to czego oczekiwać po osobach okazjonalnie mających styczność z tematem. ?!
Zresztą, sam nie świecę przykładem – tak, niby ze mnie taki świadomy użytkownik itp :) Ale od czasu, gdy np. w playlistach Winampa (obecnie już foobar) znalazłem dość "ciekawe" wpisy, dałem sobie spokój z P2P (poza torrentem, bo ściąganie Debiana przez FTP to dramat) ). Połączenie Neostrady, mimo opancerzenia Windowsa XP, gdy jest nieużywane – odłączam.
Na GG z anonimami zwyczajnie nie rozmawiam. Na ile mogę to ocenić, taka polityka narazie się sprawdza… ale
koniec końców, system totalnie bezpieczny, to system odłączony od sieci i włączony. Gdy nic nie działa, to i nic się nie zepsuje.
empiryk
9 listopada 2005 at 14:26 |
:)
No tak – system bezpieczny to system offline. Ale oczywiście wszyscy wiedzą, że to nie całkiem to o co chodzi…
Mam też podobny jak u ciebie symptom: nie możesz doszukać się instalki? Więc pobierz plik ponownie! Ale najpierw odszukaj jego numer seryjny/licencję
Podobnie co do środków i celów: zgadza się – niestety ludzkość szuka odpowiedzi typu kawa na ławę, a nie chce podania sposobu w jakim samodzielnie można się czegoś nauczyć.