head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

urlop na zakładkę

W 2009r. wybrałem fatalną metodę konsumowania urlopu. Rozdrobniłem się na dwu, trzy dniowe kawałki. W efekcie nie było momentu w którym najzwyczajniej w świecie poczułem, że odpoczywam i relaksuję się. Taki urlop wyciekł mi między palcami i w efekcie na koniec roku miałem chyba tylko jeden dzień do wykorzystania w okresie Bożego Narodzenia i przełomu roku.

Fatalne rozwiązanie.

Ale w tym roku było inaczej. W tym roku też sprawdziłem nową metodę urlopu – na zakładkę.

Jednym z motywów takiego urządzenia urlopu był fakt, że organicznie nienawidzę poniedziałków. Przecież ten cholerny dzień powinien być w zupełności zakazany! Albo co najwyżej czas pracy w poniedziałki nie powinien przekraczać dwóch godzin. Maksymalnie dwóch! Poniedziałek w pełnym wymiarze czasu pracy zwyczajnie boli. Jakby ktoś mi zaciskał imadło na głowie. Lub podobnie.

Postanowiłem tedy rozpocząć urlop we środę i we środę dwa tygodnie później go zakończyć – czyli pojawić się w pracy po urlopie we czwartek. A jak wiadomo, czwartek jest bezpośrednio przed piątkiem, a piątek przecież to już prawie weekend. To nazywam metodą urlopu na zakładkę.

I ta metoda w moim przypadku świetnie się sprawdziła. Nic a nic w ostatni dzień urlopu nie czułem napięcia (napięcie to nie jest stresem, ale niemniej jest męczące) charakterystycznego dla niedzielnego wieczoru. Czwartek owszem, wymagał odkopania się spod sterty spraw i przyniósł (zbędną przecież) nerwowość, ale miałem wobec tego dnia zupełnie inną postawę niż wobec poniedziałku – żyłem świadomością, iż jutro jest piątek! A to zmienia wszystko. Ku mojemu zaskoczeniu – sam następny poniedziałek  (czyli przedwczoraj), też przyjąłem na klatę jakoś inaczej, lżej.

A sam urlop? Świetny.  Zrealizowaliśmy go częściowo w Andrychowie, częściowo na luźnym i niezobowiązującym wyjeździe do Przemyśla. Po raz pierwszy od bodaj pięciu lat poczułem się zrelaksowany i wypoczęty. To samo zresztą odczuła Najlepsza Z Moich Żon. A gdzie byłem i co widziałem, to pokażę na paru wybranych zdjęciach, zapewne końcem tygodnia.

rekonesans w Kozubniku (Giszowiec) arrow-right
Next post

arrow-left zdjęcie na dziś, Susan Meiselas
Previous post

  • agropobyt w Przemyślu | obyczaje

    24 sierpnia 2010 at 19:23 | Odpowiedz

    […] tytułem zapowiedzianego wprowadzenia. Poniżej pierwsza porcja zdjęć. Są tu także kadry z odwiedzin w przepięknym, reprezentacyjnym […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *