head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Narrenturm przeczytałem

Jak w temacie – korzystając z wolnej chwili i uprzejmości Wojtka, postanowiłem przeczytać książkę Sapkowskiego. Za samym Sapkowskim:

Narrenturm znaczy 'wieża błaznów’, w znaczeniu 'głupców’, 'wariatów’, w takich wieżach separowano i więziono w średniowiecznej Rzeszy ludzi umysłowo chorych. O tym, jaka to będzie powieść, powiedziałem o jedno pytanie wyżej, po co się powtarzać. Dodam jeszcze, że rzecz gatunkowo bliska będzie tak zwanego Schelmenromanu, opowieści pikarejskiej, czyli łotrzykowskiej. Będzie trzech bohaterów, mniej lub bardziej pasujących do tych literackich definicji. (AS)

Pozytywy. Sapkowski to świetny pisarz. Precyzyjny w opowiadaniu, konsekwentny, z dużą wyobraźnią. Narrenturm jako jego pierwsze poważne dzieło po cyklu wiedźmińskim jest dowodem klasy pisarskiej Sapkowskiego – trzeba mu oddać sprawiedliwość: jego najnowszy cykl czyta się wyśmienicie. Wątki są prowadzone w sposób wyważony i przemyślany – widać, iż autor ma przed oczyma duszy wyraźną mapę ludzi, faktów i celów po której chętnie oprowadza czytelników. Jak napisałem – robi to rozważnie, bo nie zasiewa w nas ziarna nudy. Jak tylko wziąłem tę książkę do ręki, to wiedziałem, że dość szybko ją przeczytam i to przeczytam w całości. Szybka akcja, niespodziewane zwroty akcji przykuwają uwagę.
I o to chodzi. O to chodzi w powieści przygodowej – lub łotrzykowskiej jak chce sam autor. W wyobraźni widzę już scenariusze filmów na podstawie Narrenturm. Oczywiście myślę o scenariuszach w Hollywood. W Polsce tego na pewno się nie doczekamy.

Sapkowski w książce o której mowa, postanowił udowodnić poniekąd przeciwbieżne tezy. Z jednej strony chciał się zmierzyć z Mistrzem Sienkiewieczem na oręż literacki. Z drugiej strony chciał udowodnić, że wiele różni go od Mistrza. Jednak produkt końcowy trzeba uznać za świetną kontynuację właśnie dzieła Sienkiewicza: to jest powieść historyczna i przygodowa. Ale zrobiona wydaje się lepiej, precyzyjniej, z sporą dozą wierności szczegółom – być może nawet konkretniej i kompetentniej niż robił to autor Pana Wołodyjowskiego. Widać to wyraźnie: Sapkowski włożył sporo wysiłku w studiowanie geografii dolnego Śląska, Kotliny Kłodzkiej i Bramy Orawskiej. Ba, nawet bawi się w paru miejscach z czytelnikiem w ’odgadnij, gdzie są i dokąd podążają nasi bohaterowie?’ lub ’zgadnij, jak obecnie nazywa się miasto w którym toczy się akcja?’. Do tego dochodzą studia w historii ruchu husyckiego, łaciny kościelno-potocznej XV wieku, czy herbów szlacheckich. Oczywiście nie wspomnę erudycji Sapkowskiego w nazewnictwie militariów, ubiorów, czy biologii i demonologii. Tą lekcję Sapkowski odrobił. I to imponująco.
Choć jako osobnik kiedyś żywo interesujący się herezjami kościoła katolickiego widzę w tym sporo powierzchowności. Ale nie robię z tego jakiegoś głównego zarzutu, bo gdybyśmy chcieli bliżej opowiadać o beggarach lub ruchach chłopskich, czy zawiłościach teologicznych u podstaw ruchu husyckiego, to pewnie książka nie sprzedałaby się nazbyt dobrze. To nie jest pożywka dla potocznego czytelnika.
Tego w poczekalni do dentysty się nie szuka.

Sapkowski jednak pozostaje przy tym wiernym uczniem Sienkiewicza. Jego opowieści to zaledwie powieści przygodowe – czyli źródło dość pospolitej rozrywki. On umie świetnie opowiadać barwne historyjki bez zawierania w nich jakichś poważniejszych morałów. To jest literatura mocno popularna, nie stawia za wysokich wymagań. Pod żadnym względem. I jest pod tym względem – rozrywki właśnie – mistrzowska.

Wady. No właśnie – wbrew usiłowaniom autora, wbrew charakterystycznej 'cytologii’ (łacińskich sentencji, psalmów, nazw i terminów biologicznych, militariów, herbów itd.) wszystko to jest cieńkusz. I naprawdę nie przekona mnie Sapkowski, że samo merytoryczne przygotowanie w niektórych cechach średniowiecznej polszczyzny wystarczy. Owszem: można pisać powieść łotrzykowską z wykorzystaniem adekwatnej ilość przekleństw, ale to będzie za mało.
A cóż kryje się za tym barwnie przetykanym arrasem?
Bardzo niewiele. Jest to w istocie pewna summa potocznych mądrości bardzo składnie podanych. Że mądrość i głupota są nierówno posiane w rodzaju ludzkim. Że poszczególne jego stany – duchowny, kmiecy, szlachecki i kupiecki – dzielą wspólne zalety i przywary. Że księżniczki i baby chłopskie za równo pierdzą i się chędożą. itd. itp. takich morałów z których zbudowana jest tkanka Narrenturm można mnożyć bez liku. I to jest marność tej literatury.

Taka lektura świetnie nadaje się do konsumpcji w tramwaju lub w poczekalni u dentysty. Ale nic ponadto. Po takiej strawie sytość jest pozorna i minie tak, jak mija ból po wyrwanym zębie.

Razi mnie w warsztacie Sapkowskiego coś ponadto. Jego słabością jest mianowicie maniera dziwnie łopatologicznego pokazywania, jak to w małych zdarzeniach tlą się zarzewia wielkich i historycznie doniosłych zjawisk.
Dwa przykłady dla ilustracji. Oto w Narrenturm widzimy postać Gutenberga z wynalazkiem czcionki. Jakąś chwilę później mamy jednego z więźniów wierzy głupców: niejakiego Mikołaja Kopperniga, który zajmuje się czymś obleśnie nam znajomym – podważaniem teorii geocentrycznej.
I po co to wszystko? Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to bardzo godna pochwały dążność Sapkowskiego do uzupełnienia braków w edukacji społeczeństwa. Ale jest jasne, iż chodzi o braki na niższym poziomie edukacji.

Jedno chcę podkreślić, aby uniknąć nieporozumień. Narrenturm to świetna lektura dla dorosłych. To rozrywka wysokiej próby. To dowód pełnej dojrzałości pisarskiej jej autora. I już cieszę się na lekturę drugiego tomu – Bożych bojowników.
Wydaje mi się, że Sapkowski zdjął z siebie pewne odium pisarza dla starszej młodzieży, jakie mogło do niego przylgnąć po opowieściach o Wiedźminie. Mamy do czynienia z w pełni dojrzałym, zawodowym pisarstwem.

Podróż sentymentalna arrow-right
Next post

arrow-left Ciemniak jestem
Previous post

  • zuzia

    4 stycznia 2005 at 17:41 | Odpowiedz

    Marudzisz acan. Rzecz dobra, a 99% ludzi tej cienkuszowatości nie zauważy.

    Sięgnij po teofizjologię chemii jak chcesz faktów, sięgnij po Sapkowskiego, jak chcesz dobrej książeczki.

  • empiryk

    8 stycznia 2005 at 13:52 | Odpowiedz

    Ale Hankie – ja się dokładnie z tobą zgadzam! I gdyby marudził, to pewnie nie czytałebym tomu drugiego ;)

  • bezzębna żmija sapkowskiego | varia

    5 listopada 2009 at 16:54 | Odpowiedz

    […] niektórzy mogą pamiętać, poprzednia książka Sapkowskiego nie wzbudziła we mnie entuzjazmu.  Jednak w porównaniu do Żmiji, Narrenturm był wyzywającym dziełkiem – można się […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *