Tenis
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With No Comments
- On 2 lip | '2003
Po okropnych opóźnieniach zacząłem w miarę regularnie grywać w tym sezonie. Jednak od początku – poza samym brakiem partnera / partnerki – męczył mnie koszmarny ból łokcia w trakcie meczu i po nim. Powiecie – nic dziwnego: łokieć tenisisty (fachowo: zapalenie nadkłykcia bocznego kości ramiennej). Ale to przecież po dwóch, trzech godzinach, meczach – ogólnie: po rozegraniu się – powinno minąć. A tu nic. Qpa. Boli i boli. Czasami cholernie mocno. Aż tu w miniony piątek – wymieniam jakieś lekkie zdania z znajomym (Sebastianem) – pełnoprawnym trenerem tenisa i programistą :-) – a on spogląda ma moją rakietę (Prince) i natychmiast wskazuje: „ta rakieta pęka„… No i faktycznie: przejścia między głową a rękojeścią wyraźnie są pęknięte. A więc to była przyczyna tego bólu – brak amortyzacji i wzmacnianie wibracji przy uderzeniach odbijały się na stanie mojego łokcia. Więc trochę ryzukując „rożnicę poglądów” na cenę towaru z Najlepszą Z Moich Żon kupiłem ten sprzęcik. Ślicznie się zachowuje.