zaczęło się parę dni temu
- By Krzysztof Kudłacik
- In obyczaje
- With 4 komentarze
- On 24 maj | '2011
dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik
Padłem totalnie zaskoczony związkiem między nazwą okularów, a różnicami pokoleniowymi. Koleżanka przygotowywała modelkę do zdjęć i wśród rekwizytów doszukałem się tych okularów:
Sięgnąłem do nich i na głos powiedziałem: wow! przyniosłaś kobry!
Ona spojrzała na mnie i wyraźnie nie rozumiejąc o czym do niej rozmawiam zareagowała: co proszę?
i dosłownie wskoczył na nią Kamil Bednarek wśród dziewczyn pod sceną słychać było piski, wrzaski i inne bliżej niezidentyfikowane dźwięki wyrażające zachwyt
Za: http://wadowice24.pl/na-luzie/imprezy/2666-nastolatki-uwielbiaja-kamila.
Jak dla mnie: usłyszeć bliżej niezidentyfikowane dźwięki wyrażające zachwyt – bezcenne!
Od paru lat podjazdową metodą usiłowałem przekonać Najlepszą Z Moich Żon do zmiany odbiornika telewizyjnego z lampowego CRT na jakiś nowoczesny, płaski model. Bez skutku. Owszem, może nie wywierałem jakiejś zdecydowanej presji, bo Panasonic, którego mieliśmy sprawował się bez zarzutu.
Sytuacja zmieniła się w grudniu, kiedy Najlepsza Z Moich Żon wybrała się na zwykłe, rutynowe zakupy wraz z naszymi dziećmi. Przypadkiem zostawiła dzieciaki w sklepie RTV, a sama poszła do sąsiedniego z ciuchami. Pech chciał, że w rzeczonym sklepie RTV na wypasionym płaskim panelu Full HD pokazywano bajkę „Jak wytresować smoka” – jedną z ulubionych Kacperka i chętnie oglądaną też przez Paulinę. Rzecz jasna obojgu szczęka opadła, gdy zobaczyli jakość obrazu.
Gdy Najlepsza Z Moich Żon wróciła do swoich dzieci, te natychmiast rzuciły się do niej z żądaniem my też chcemy mieć taki telewizor, bo nasi koledzy/koleżanki też mają taki płaski telewizor.
Łatwo się domyślić, iż Żona wymiękła jak wosk.
I to był początek dłuższego łańcucha wydarzeń.
Miałem plan, aby wczorajsze głosowanie uwiecznić w trzech-czterech kadrach fotograficznych. Niby proste. Ale nawet przy tym można wtopić.
Film dokumentalny http://cns.hbo.pl/ z telewizji HBO w reżyserii Ireny i Jerzego Morawskich. Zwyczajnie nie mogę nie wspomnieć o tym dziele. Ono zapada w pamięć. Ono zmusza do refleksji.
Kanwa jest w sumie dość prosta. Morawscy opowiadają słowami swoich bohaterów opowiastkę o dyskotekach, o zarzynaniu starego Poloneza, o gadkach przy piwie na przystanku autobusowym, o tańcach połamańcach, o tancerkach erotycznych, o zbieraniu puszek po piwie, o ciążach z „wpadki”, o zbieraniu pieniędzy na kupno prosiaka, o filmowaniu komórką tancerek erotycznych, o marzeniach o normalnym domu i rodzinie, o poszukiwaniu akceptacji.
W doskonale zorganizowanej korporacji, gdzie wszystko jest z góry zaplanowane i wyliczone, a nad budżetem pracują zespoły ekonomistów nie ma dla nich miejsca. Nie ma miejsca na cud rozmnożenia chleba i nikt nie może wejść bez identyfikatora i garnituru. W ogóle nie ma miejsca na cud. I wcale się nie dziwię, że z punktu widzenia instytucji jesteśmy podejrzanymi awanturnikami. Czy ktoś normalny wysiadłby z łódki na środku jeziora ryzykując utopienie? A jednak św. Piotr dotarł do brzegu. Nie patrząc pod nogi. Miłość związana jest zawsze z ryzykiem. I zaufaniem.
Za blogiem s.Chmielwskiej: http://42.pl/u/2vaR