Polaroidy nas kręcą
- By Krzysztof Kudłacik
- In fotografia
- With 2 komentarze
- On 17 kwi | '2012
Jedno z moich fotograficznych marzeń z dzieciństwa: polaroid. Zapewne dlatego, że miałem jakieś bardzo silne skojarzenie polaroidu z krainą miodem i mlekiem płynącą – Ameryką. Polaroid to był super luksus, niedostępny chyba nawet w najlepszych Pewexach. Potem z czasem lepiej uświadomiłem sobie rolę tego medium w rozwoju fotografii. Ostatnio natomiast zaintrygowała mnie teoria, iż rynkowe zwycięstwo fotografii cyfrowej nad analogową to właśnie efekt połączenia zalet polaroidu z usunięciem rzekomych wad fotografii analogowej. Bo przecież fotografia cyfrowa to fotografia natychmiastowa, ale obywa się bez fizycznego, namacalnego analogowego materiału kliszy! Owszem, sama firma Polaroid z fotografią nie ma niestety już wiele wspólnego – ale siła i magia tej fotografii pokazała się przez Project Impossible, który kontynuuje produkcję klasycznych materiałów natychmiastowych.
Na szczęście Fuji z powodzeniem nadal produkuje materiały natychmiastowe instant pod marką Instax. Więcej: to nie tylko same materiały światłoczułe, ale również aparaty – seria Fujifilm Instax 100/210 (rozmiar kliszy 6×10 cm) a także wersja mini mini 7/25/55i (rozmiar kliszy 6×4,5 cm). Wedle doniesień prasowych produkty Fuji Instax doskonale sprzedają się na rozwiniętych (cyfrowych!) rynkach USA i Japonii.
Po długich miesiącach polowania, nabyłem Fujifilm Instax 100!