Dwie pary okularów
- By Krzysztof Kudłacik
- In szosa
- With No Comments
- On 9 paź | '2001
W związku z światłami, oślepianiem przez słońce i moją niemal codzienną trasą samochodową przypomniała mi się pewna sytuacja. Kiedyś jadę z pasażerami i jestem już mocno oślepiony przez słońce. Zwracam się zatem do osoby siedzącej obok mnie: „Podaj mi proszę ze schowka popołudniowe okulary…„.
Otóż mam poranne i popołudniowe okulary w samochodzie. Ranne są dośc klasyczne – raczej niewielkie z dość płaskimi szkłami, ale relatywnie ciemne. I takie mają być – rano słońce wstaje (ucieka w górę i oślepia coraz mniej) i mam go najczęściej bezpośrednio na wprost mojej twarzy (oczu). Okulary popołudniowe są trochę większe i mocno profilowane – zachodzą dość daleko na skroń (niemal jak okulary dla rowerzysty). Przy tym szkła są mniej zaciemniane niż w okularach porannych. Dlaczego? Przyczyna jest taka: popołudniem – wczesnym zmierzchem – słońce opada (oślepia coraz bardziej) i większą część trasy świeci nie z przodu, ale z boku, z prawej strony. Co więcej – wczesną jesienią oślepianie jest dość mocne i wtedy krawędź cienia i plamy słonecznej jest bardzo „ostra”, a sam cień miemal czarny. Gdybym do tego miał jeszcze mocno zaciemnnione okulary, to często nie widziałbym na poboczu nic.