Komunikacja
- By Krzysztof Kudłacik
- In dusza
- With No Comments
- On 2 lip | '2002
Chyba już wiem, w czym rzecz. Oto zapominam o jednym – że tak naprawdę komunikacja ze mną na istotnie interesującym kanale dostępna jest :-) po przegadaniu wielu, wielu godzin na tematy rozmaite. Naprawdę niewielu ludzi miało okazję tego doświadczyć. Więcej – jednostki tylko miały chęć zrozumienia tego, co i dlaczego usiłuję przekazać. Zapewne z różnych względów mogę się wydać trudny do zaakceptowania. Jakoś często wypada, iż działam jak urządzenie pracujące w trzech trybach: (a) całkowite odrzucenie (oj zupełnie się nie dogadamy, oj nie …), (b) porozumiewamy się codziennie i to działa na poziomie operacyjnym (potoczność, oj potoczność skrzeczy, szaro-bura …), (c) to jest to – pełny kontakt.
(b) oczywiście to najczęstszy przypadek. Zaś (c) to esencja żywota naszego marnego – zastanawialiście się ile osób możecie nazwać prawdziwymi przyjaciółmi? (lub po prostu: przyjaciółmi). Policzcie uważnie. Mam dziwne przeświadczenie, iż ta liczba może być skromna. Więcej – poszerzanie tego kręgu najczęściej owocuje obniżeniem wymagań z jakimi obie strony przystępują do tych kontaktów. Innymi słowy: przyjaciół można mieć dwóch, trzech … chyba nie wiecej. „Kolegów”, „koleżanek”, „znajomych”, „kumpli” całe zastępy.
Podkreślam słowo „wymagań” – bo takie relacje to przyjmowanie zobowiązań i ponoszenie odpowiedzialności. Inna obserwacja – nie ma konieczności, aby z przyjacielem zgadzać się zawsze i we wszystkim. Zgadzać się należy przynajmniej w jednym: że akceptujemy się takimi, jakimi jesteśmy i żywimy gotowość do pewnych bezwarunkowych poświęceń, nawet jak to idzei wbrew naszym własnym publicznym przekonaniom.
Ilu mam takich przyjaciół? Obecnie chyba tylko dwoje.