warto mieć dobre ubezpieczenie
- By Krzysztof Kudłacik
- In szosa
- With One Comment
- On 9 lis | '2008
Wjeżdżam sobie porannym porankiem do pracy. Mam miejsce garażowe w podziemnym parkingu. Podjeżdżam do bramy – zauważam, że roleta bramy już jest podniesiona i z garażu wyjeżdża samochód. Nie mam innego wyjścia: zatrzymuję się, wrzucam wsteczny i oglądam się przez tylną szybę oraz prawe lusterko. Wjazd do garażu jest wąski. Tuż przy bramie po prawej stronie wjazdu parkuje Honda. Omijam ją bardzo wolno i dokręcam do prawego krawężnika, aby ustąpić miejsce wyjeżdżającemu z garażu samochodowi. I w tym momencie słyszę trzask gniecionego zderzaka w mojej Almerze.
Okazało się, iż po wyminięciu Hondy i zbliżeniu się z krawężnikiem nadziałem się na tylny zderzak dostawczego Berlingo. Stał zaparkowany na trawniku i pod takim kątem, że zasłaniał go tylni słupek mojego samochodu – więc nie widziałem go. Ponieważ stał na krawężniku, jego spory tylny zderzak lokował się mniej więcej na wysokości mojego zderzaka i tylnej prawej lampy. No i stało się. Oto jakie szkody:
Jak się pewnie domyślacie, Berlingo nie miał nawet rysy!
Nie było sensu ani wzywać policji, ani poszukiwać właściciela…
Nie miałem innego wyjścia, jak skorzystać z polisy kupionej w Hestii (autocasco). Jakby na to nie patrzeć – właśnie dla pokrycia takich szkód płacę ten haracz, prawda? Szkodę zgłosiłem mailowo. Na drugi dzień Hestia odpowiedziała przyjmując zgłoszenie i nadając mu numer. Po bodaj sześciu dniach pojawił się agent ubezpieczalni. Oczywiście te kilka dni normalnie używałem samochodu, bo uszkodzenie dotyczyło tylko szkła (plastiku) tylnego światła, które było sprawne – stop, kierunkowskaz, pozycyjne – światła działały.
Facet z Hestii był świetnie przygotowany do roboty – w bagażniku miał nawet drukarkę bezprzewodową do swojego laptopa! Rozbawiło mnie, że w czasie oględzin i oceny mojego jeździdełka sprawdził nawet bieżnik na oponach … Zapewne dlatego, abym nie naciął ubezpieczyciela na wymianę opon. Tiaaa…
Wstępna wycena likwidatora – podał mi to na miejscu po oględzinach – szacowała, że Hestia może mi wypłacić 1370 zł na likwidację szkody (rozliczenie kosztorysowe). Jeśli zechcecie sprawdzić, to łatwo się przekonacie, iż sama używana lampa do Almery kosztuje ok. 500 zł. Rzecz jasna agent przyjął mój argument, że nie wiemy, jaki jest stan pasa tylnego – to będzie trzeba sprawdzić w warsztacie, po zdjęciu zderzaka.
Po odstawieniu Almery do autoryzowanego zakładu najpierw zakwestionowaliśmy ocenę szkód – np. zderzak nie nadawał się do naprawy, należało go wymienić na nowy. Wtedy też zdecydowałem o trybie rozliczenia – zdecydowałem, aby było to pełne rozliczenie serwisowe – mam wykupioną taką opcję w polisie AC. Okazało się, że pełna likwidacja szkody to ponad cztery i pół tysiąca zł.
Hestia nie zakwestionowała tego rozliczenia.
Teraz – już po naprawie – mam odnowiony tył Nissana: w szczególności kole w oko nówka, krystalicznie czysta, tylna prawa lampa. Trochę dziwne, ale już przywykłem.
Michał
11 listopada 2008 at 12:34 |
Przykro czytać o uszkodzeniu, miło o sprawnej i rzetelnej ubezpieczalni. Rozliczenie serwisowe + ASO to jedyna słuszna opcja, dzięki temu mniej stracisz na odsprzedaży samochodu.
To już druga pozytywna opinia o Hestii którą słyszę w ostatnich kilku tygodniach, w związku z tym pytanie do czytelników czy AC w PZU ma sens czy może w tej firmie już od dawna cena != jakość? Ubezpieczenie tam mam a doświadczeń (odpukać) brak.