kto urwał pępowinę od rzeczywistości?
- By Krzysztof Kudłacik
- In dusza
- With 7 komentarzy
- On 3 lip | '2007
Planowo oderwałem się od spraw publicznych. I to wiele lat temu. Oczywiście nigdy nie było tak, że nie wiedziałem, co się dzieje i dlaczego. Miałem i mam nadal jakiś tam ogląd rzeczy społecznych i politycznych. Ale nie wzbudzają one we mnie poważniejszych emocji.
Jednak ostatnie wydarzenia związane najpierw ze strajkiem lekarzy, a obecnie także i pielęgniarek zbudzają dość niepokojące myśli: kto tu u diaska stracił kontakt z rzeczywistością? Kto odciął tę istotną dla życia pępowinę łączącą nas z poczuciem zdrowego rozsądku i prostym przewidywaniem przyszłości?
Kolejno – od kilku miesięcy wiadomo było, że strajk lekarzy będzie. A jednak rząd Kaczyńskiego nie ma gotowego planu naprawczego. Żadnego. I to widać do dziś. Następnie – lekarze uzasadniają strajk swoimi rzekomo niskimi zarobkami. Wszystko w porządku, ale nie znam żadnej sytuacji, kiedy studia medyczne nie miałyby kandydatów na studia. Widzieliście kiedyś kierunek medyczny w którym nie byłoby chętnych na studia? Ja nie znam takiego przypadku. Gdyby argumentacja reprezentantów OZZL była dorzeczna, to przecież nikt nie chciałby studiować ładnych parę lat ciężkich studiów, żeby potem klepać biedę! Więcej – lekarze nie posyłaliby tam swoich dzieci na studia. A jak jest w rzeczywistości – wszyscy widzą.
Kolejna próbka utraty związku z rzeczywistością – lekarze składają wymówienia. Sprawa nie jest błaha. Zakładając, że okres wypowiedzenia to zwykle trzy miesiące, oznacza to, iż w początkach września lub na przełomie września i października wiele szpitali w Polsce zostanie pozbawionych kadry. Zgoda – niektórzy z tych, co składają wymówienia zostanie zatrudnionych na indywidualne umowy, ale to istotnie nie zmienia sytuacji.
I teraz na koniec wydarzenia z ostatnich godzin – czyli tzw. 'ewakuacje’ szpitala na Barskiej.
Pokazują one jedno – impas, ślepy zaułek. Brak pomysłu na ciąg dalszy. W pewnym sensie jasno pokazuje to manifest moralny opublikowany przez prof. Bartoszewskiego. jednak nie podzielam oceny Bartoszewskiego, który wskazuje na powołanie lekarzy. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Właśnie dlatego, że głodujący lekarze z Barskiej zaczynali sami stanowić zagrożenie dla swoich pacjentów, dlatego nie mogli dłużej nimi się opiekować! Kto chce być operowany przez chirurga na skraju wyczerpania głodowego? Tego nawet Bartoszewski nie zechciałby. Z innej strony – psim obowiązkiem władzy jest zapewnienie nam, obywatelom tego kraju opieki zdrowotnej. Zdarzenia z Barskiej dowodzą, iż władza tego obowiązku nie spełnia.
Zaczynam Bogu dziękować, że aktualnie moi bliscy nie wymagają opieki szpitalnej.
Kończąc – życzę wam i sobie dobrego zdrowia.
btd
3 lipca 2007 at 21:55 |
Niech sobie kazdy pieprzacy o powolaniu oplaci powolaniem mieszkanie albo za idee kupi zarcie. I nie po to ktos stuka na studiach zeby miec kase jak operator kielni.I to jest jedno.
A drugie: kto widzial biednego lekarza – nie mlodego, tylko tak mniej wiecej tych widocznych w tv.
Sebastian Murawski
3 lipca 2007 at 23:56 |
@btd: z tym operatorem kielni to chyba mocno przesadziłeś. Akurat zawód murarza jest mocno wyczerpujący. Praca po 10-12 h to norma – nie mówię o wielkich firmach a typowej murarce. I według mnie praca murarza jest równie cenna jak i jakiegokolwiek magisterka. I z autopsji wiem, że zamienić się na nią bym nie chciał mimo wzrostu zarobków.
Swoją drogą są inne prace związane z budownictwem, w których nakłądy pracy do wynagrodzenia są o niebo bardziej odrealnione od przykładowej kielni. Zapytajcie się dla przykładu o cenę robocizny przy ułożeniu ogrzewania podłogowego – później zobaczcie jak to się robi, ile trwa – to jest dopiero kasiora!!!
A jak jesteśmy już przy tematach około budżetówkowych, to dla przykładu moja rodzicielka pracuje na stanowisku kierowniczym i ma na karku 25 lat pracy. Patrząc na strajki i wysokości żądań pielęgniarek sama wzdych bo dostaje 1200 na rękę, a cieszy się z głypiej corocznej waloryzacji. I żeby nie było, to dam sobie rękę uciąć, iż w miesiącu średnio przewija się przez jej jednostkę więcej interesantów niż przez oddział jakiejkolwiek pielęgniarki. Różnica jest tylko jedna – życie i zdrowie są najcenniejsze i w nich łątwiej jest coś wykrzyczeć.
jarek
4 lipca 2007 at 8:02 |
Mam doświadczenia strajkowe ze szpitali, dopiero co w strajkującym szpitalu była żona z synem, a teraz ojciec. Mam wrażenie, że Ci lekarze i personel medyczny z którym się zetknąłem dokłada znacznie więcej starań o dobro pacjenta niż dawniej, to chyba efekt nagonki na nich.
Co do szpitala na Barskiej, dramat sytuacji wynika z bezsilności i desperacji protestujących. W moim odczuciu winni są przede wszystkim rządzący – nie tylko sprawujący władzę, ale i opozycja. Od ponad roku wiadomo o narastającym proteście środowiska medycznego, a nikt nie podjął się opracowania projektu prawdziwej reformy ochrony zdrowia.
Co do majętności lekarzy… Ci którzy strajkują raczej do majętnych nie należą, podobnie jak pielęgniarki. Majętni najczęściej nie strajkują, co najwyżej się "solidaryzują", bo przecież lecą zarabiać prywatne pieniądze we własnych gabinetach, a trzeba być bogatym aby móc otworzyć własny gabinet.
Tak to jakoś jest, że w strajkach wszelkich zakładów i firmy, nigdy nie przewodzą Ci najlepiej zarabiający, tylko Ci którym z trudem starcza do pierwszego.
Osobiście jestem za szybkim ustaleniem – rzeczywiście bezpłatnych usług – i tych, za które trzeba płacić np. poprzez zawarcie umowy ubezpieczenia zdrowotnego z jakąś firmą ubezpieczeniową, nie ma szans na bezpłatną ochronę zdrowia. Jeśli ten kit dalej będą nam wciskać rządzący, to za rok będzie powtórka strajków, a może nawet wcześniej.
CoSTa
4 lipca 2007 at 8:50 |
mój kumpel po wymaganych latach studiów i po specjalizacji pracuje teraz w szpitalu jako psycholog zdaje się. coś tam jeszcze kuje bo chce iść na swoje ew. wyjechać. zarabia tak zabawnie, że gdyby nie jego żona, która ich utrzymuje, to przygarnąłbym chłopaka z czystej dobroci serca.
mam nadzieję, że odkuje się w przyszłości czy to wyjeżdżając, czy kosząc z pacjentów ile wlezie na prywacie. mocno mu tego życzę. w publicznej służbie zdrowia koleś na pewno nie zostanie.
myślisz krzychu, że on się będzie przebranżawiał? myślisz, że zaczął studiować mając w perspektywie niesamowite zarobki? nie, on po prostu nie mógł być prawnikiem, pracownikiem reklamy czy kimkolwiek innym. on chciał być psychologiem. to tak pod rozwagę przy rzucaniu haseł "to czemu studiują skoro tak mało będą dostawali?". być może dlatego, że CHCĄ być tymi lekarzami/pielęgniarkami. bo to – wbrew temu, co chce się nam wmówić – mocno prestiżowy zawód jest i można tu zarobić. warunek – prywatnie, nie daj boże w publicznej służbie zdrowia. nie chodzi przecież o to, że kształcą nam się medycy tylko o to, że mało się im płaci w publicznej służbie zdrowia. przecież zatrudnia się tylu, ilu się potrzebuje. reszta, która lekarzami nie została szuka innej drogi w życiu, co chyba jest normalne. chodzi o to, by tym, których się zatrudnia, płacić jakieś nieubliżające pieniądze.
sorry ale to niezbyt szczęśliwy argument jest z tymi studiami.
z resztą zasadniczo się zgadzam. powołaniem, jak słusznie zauważył btd, za prąd się nie zapłaci. bezapelacyjnie płace nie powinny tylko MUSZĄ wzrosnąć. bo już za chwilę zaczniemy z lekarzami gadać po ukraińsku, co mi szczególnie nie przeszkadza ale pewien dyskomfort w komunikacji pozostawi. no i to trochę nienormalne jest, by kształcić ludzi po to, by wyjechali i ściągać innych na ich miejsce. racjonalności to ja tu zbyt wiele nie widzę.
pfff… "racjonalność" w tym kraju…
empiryk
4 lipca 2007 at 16:17 |
myślisz krzychu, że on się będzie przebranżawiał? myślisz, że zaczął studiować mając w perspektywie niesamowite zarobkitak i tak. Oczywiście nie znam jego nastawienia, więc może być podobnie jak w moim przypadku, że poniekąd na mocne przebranżowienia jest za późno. Ponadto psycholog nie jest tym przypadkiem o którym mowa.
to tak pod rozwagę przy rzucaniu haseł "to czemu studiują skoro tak mało będą dostawali?". być może dlatego, że CHCĄ być tymi lekarzami
Zatem skąd tylu bezinteresownych chętnych na lekarzy, a tak mało na (strzelam) technologię żywienia? Skąd taka drastyczna dysproporcja? Inaczej: znam pewnie ze trzydziestu lekarzy, ale osób ubogich wśród nich nie ma. To oczywiście tylko statystyka i pewnie specyfika tego, iż wśród tych lekarzy przeważają ci z małych miasteczek…
btd
5 lipca 2007 at 7:53 |
Ale ci 'nie ubodzy’ siedza tylko na panstwowym, czy tez jada prywatnie?
Ja jestem panstwowy, ale jak tylko zalapie gdzie indziej to pierdolne tym tak ze nie bedzie co zbierac. Idealami sobie dupy nawet nie podetrzesz jak potrzebujesz kasy na tak glupia rzecz jak wyprowadzenie sie na swoje.
CoSTa
6 lipca 2007 at 9:04 |
krzychu:
na pierwsze odpowiadam – nie i nie. nie będzie się przebranżawiał bo nie po to studiuje 10 lat, żeby robić teraz coś innego. a także i z tego powodu, że to jest to, co chce robić w życiu. i zapewniam cię, psycholog czy psychiatra to też przypadek, o którym mowa. zapraszam do pierwszej lepszej publicznej poradni zdrowia psychicznego (czy jak to się tam ładnie nazywa). ludzie siedzą tam tylko po to, by odbębnić musowe praktyki i po podpisy na papierkach.
dlaczego bezinteresownych??? ci ludzie chcą zarabiać tak samo jak technolog żywienia czy student prawa (który najczęściej i tak nie zostanie wymarzonym prawnikiem/sędzią/whatever) – kształcą się w tym kierunku, uczą i mają nadzieję, że uda im się otworzyć prywatne praktyki lub znaleźć pracę związaną z wyuczonym zawodem, za którą dostaną godziwe wynagrodzenie. i jeszcze raz: publiczna służba zdrowia nie ma nakazu przyjmowania wszystkich chcących pracować w medycynie. przyjmuje tylu, ilu potrzebuje. rozchodzi się o to, by przez siebie zatrudnionym to państwo płaciło nieubliżające pieniądze. i już.