head.log

Otóż wczoraj (17.12) wieczorem na fejsbukowym profilu Zespołu Szkół w Andrychowie pojawił się wpis anonsujący plan otworzenia kierunku technikum „fototechnik”.

Najpierw moją reakcją było niedowierzanie, a potem zdumienie pomieszane z przerażeniem. Uważam, że uruchamianie technikum z profilem „fototechnik” to błąd.
Dlaczego? Z paru dość oczywistych powodów. Po pierwsze i najważniejsze: ten kierunek będzie produkował bezrobotnych. Rynek nie potrzebuje fototechników. Nie szukajmy daleko: ilu ludzi pracuje w fotolabach w Andrychowie? Chyba mniej niż dzisięcioro! I to jest skład, który pozostaje niezmienny od kilkunastu lat z tendencją do obumierania. Nic mi też nie wiadomo, aby Kęty, Wadowice lub Oświęcim stały się nagle zagłębiami pełnymi fotolabów. Od ponad 13 lat pracuję w Krakowie, natomiast od czterech przyglądam się rynkowi fotolabów – i tu jest tak samo: nie ma nowych placówek, a te, które są trzymają się kurczowo resztek – np. zamieniając się w sklepy fotograficzne lub punkty usługowe wideofilmowania.

Po drugie – nie mylmy masowego obecnie zjawiska fotografowania/wideofilmowania z zapotrzebowaniem na fotolaby. Owszem – wszyscy mają aparaty fotograficzne/kamery – ale epoka robienia odbitek, gromadzenia ich w rodzinnych albumach – zanika. Albumy zostają zastąpione przez nośniki cyfrowe. Zdjęcia trzyma się w ramkach foto, w internecie, na dysku komputera, tabletu lub zwyczajnie – telefonu komórkowego! Fototechnik jest tu niepotrzebny.

Po trzecie – powstanie kierunku rozbudzi nadzieje grupki młodzieży, aby potem je zawieść. To prosta konsekwencja braku zapotrzebowania na ten zawód. Nawet jeśli uda się zrobić sensowny nabór, to w ciągu jednego roku wyjdzie na jaw, że ten zawód nie daje miejsca pracy. Uczniowie będą zawiedzeni, a na szkole może się to odbić negatywną opinią. Kiedy na facebooku napisałem, iż otwieranie tego kierunku to pomyłka, osoba prowadząca profil Zespołu Szkół odpowiedziała, że to właśnie potencjalni uczniowie pytają o ten kierunek. Nie wiem, czy to jest prawda? Jeśli to prawda, to pytanie brzmi: ilu jest tych młodych ludzi? oraz czy oni rzeczywiście wiedzą, czego chcą? Idę o zakład, że w głowach pytających o „fototechnika” dochodzi do pomieszania „fototechnika” z „fotografem”.

Jeszcze garść drobnych uwag.

Kierunek „fototechnik”, to nie jest kwestia wyposażenia szkoły, pracowni. Tu nie chodzi o studio fotograficzne, ani o pracownię komputerową z drogimi programami. Szczęka mi opadła, gdy na fejsbukowym profilu szkoły przeczytałem, że w planach jest też w pełni wyposażona ciemnia. To tak, jakby w epoce lotów kosmicznych uczyć ludzi ręcznego lepienia garnków! Dlaczego w tym wyposażeniu szkoły nie ma ani profesjonalnych maszyn drukarskich, plotera, ani prawdziwej maszyny do procesu C41? Czy uwzględniono praktykę w pełnokolorowych drukarniach?

Osobna sprawa to kadra fachowa do prowadzenia odpowiednich zajęć. Ponieważ trochę znam branżę, to wiem, że naprawdę wartościowi fotoedytorzy prowadzą odpowiednie kursy np. retuszu, zaawansowanych edycji zdjęć za naprawdę spore pieniądze. Wzięto to pod uwagę?

Ponadto – o ile dobrze rozumiem to ma być cykl kształcenia „technikum”. Cztery lub pięć lat nauki. Po co? Fototechnik to zajęcie, które można opanować po półrocznym przyuczeniu w dobrym fotolabie.

Kończąc – uruchamianie kierunku „fototechnik” uważam za błąd. Jeśli jest jakieś zapotrzebowanie ze strony potencjalnych uczniów, to – jak sądzę – dotyczy ono czegoś innego. Być może chodzi o kurs dla fotografów, kurs cyfrowej obróbki zdjęć lub coś podobnego. Koniecznie należy pamiętać, iż rzekome zapotrzebowanie na „fototechnika” ze strony uczniów to za mało – przede wszystkim trzeba zastanowić się czy ze strony biznesu, ze strony rynku jest jakiekolwiek zainteresowanie? W moim mniemaniu jest ono znikome lub wręcz żadne.