niezła jazda
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 5 komentarzy
- On 20 maj | '2006
Zaczęło się niewinnie, wieczorem w czwartek w poprzednim tygodniu. Telefon od żony: Krzyś, zauważyłam na udzie Kacperka takie drobne kropki… co mam robić? – poprosiłem Anetkę, żeby zwyczajnie zaczekała na rozwój wypadków.
No i zaczęło się.
W piątek około południa drugi telefon – kropek jest zdecydowanie więcej. Więc szybko do pediatry. Ten diagnozuje, że to może być coś w rodzaju infekcji – ale bez badań krwi i posiewów z moczu i kału nic nie można powiedzieć. To może być cokolwiek – od jakiejś infekcji odzwierzęcej (mamy przecież w domu kota i psa), po nawet sepsę …
Na tę chwilę Kacper nie miał gorączki – to było ważne. To był dobry znak.
Ale niestety wylądowaliśmy (w szczególności Anetka i Kacper) w szpitalu w Wadowicach.
Ci z czytelników, którzy mają/mieli małe dzieci mogą sobie wyobrazić, jaką rzeźnią jest pobieranie (co najmniej) pięciu próbek krwi od 7-miesięcznego malucha! Nas – rodziców (na szczęście) wyproszono z zabiegówki. Z pokoju słyszeliśmy tylko dziki wrzask i płacz synka – trwało to pewnie z 15-20 minut.
Wyniki z krwi były dość szybko, może po półtorej godzinie – krew czysta. Posiewy będą po trzech dobach.
Tak właśnie mieliśmy okazję obejrzeć naszą kochaną służbę zdrowia… Faktycznie sytuacja jest mało ciekawa. Ubustwo i mizerię widać na każdym kroku. Apeluję: ludziska nie chorujecie! Życzę wam zdrowia!
Serio.
Żona z dzieckiem trafiła do dwuosobowego pokoju z inną matką opiekującą się dzieckiem. Telewizor oczywiście z automatem wrzutowym – 2,5 zł/1h 5 zł/5h itd. Do tego niewielka łazienka z umywalką i sanitariatem. Pobyt matki przy dziecku to 20 zł/doba – wyżywienie dla matki 10 zł/doba. Jedzenie … hm… no cóż… Natomiast pokarmy dla dziecka – jak najbardziej zadowalające: czysto i sterylnie przygotowane. Bez uwag. Dzięki Bogu nie musieliśmy wydawać kasy na leki… Personel całkiem miły, lekarze wykazują zainteresowanie chorymi.
Ponieważ w poniedziałek rano posiewy są nadal jałowe, to w południe oboje wychodzą ze szpitala. Wedle umowy we środę mamy przyjechać na kontrolę. Kropki (fachowo: wybroczyny krwawe) na udzie bledną i zanikają. Przyczyna ich pojawienia się nie jest ustalona. Być może – co jest wysoce prawdopodobne – to są pęknięcia naczynek krwionośnych – takie małe siniaki spowodowane np. noszeniem dziecka w jednej pozycji na ręku.
Środowa kontrola potwierdza, że nie ma żadnego zakażenia. Wracamy do Andrychowa. Ponieważ kontrola była rano, ja wyjeżdżam do pracy… Mija 15 minut jazdy samochodem i dostaję telefon: Krzyś – Kacper ma 40 stopni gorączki. Idę do lekarza. …
No i cóż … ledwo zostawiliśmy za sobą szpital, a tu Kacpra dopadł jakiś wirus! Być może przywlekliśmy go ze szpitala, być może Paulinka przyniosła prezent ze szkoły… cholera wie. Znów dwie doby wyjęte. Trzeba zwyczajnie przeczekać i w razie potrzeby zbijać czopkami gorączkę.
Dziś jest już w miarę dobrze – gorączka ustąpiła, ale dziecko nadal nie ma swojego apetytu i jest trochę osowiałe. No cóż – malec musi dostać trochę czasu.
eNJey
20 maja 2006 at 10:57 |
bidulek, mam nadzieję że szybciutko przestanie być osowiały i zacznie brykać
CoSTa
20 maja 2006 at 12:05 |
eeech, niechaj wam tam młody zdrowieje. szlag by trafił te dziecięce choroby. wiemy doskonale ile to stresów :/
Matti
20 maja 2006 at 15:04 |
współczuje… życze małemu szybkiego powrotu do zdrowia :)
salvadhor
20 maja 2006 at 15:30 |
Procę mu dajcie do ręki, zaraz ozdrowieje :)
A serio, to z tymi różnakimi wirusami i innymi draństwami to nie ma żartów. Znajomej dziecko ( chłopczyk 7 – 8 lat … chłopisko znaczy się ) zaczęło marnieć i w ogóle chorować na potęgę. Co się okazało. Jakiś grzyb-nie-grzyb mu się w płucach zalągł. Co lepsze, lekarze po badaniach stwierdzili, że to jakiś gatunek co człowieka nie powienien ruszać. No i bądź tu mądry.
byte
20 maja 2006 at 21:13 |
A jeden z moich klientów ma zakażenie jamy ustnej. Też ciekawe przeżycia.