Brytyjski rock 1961 – 1979, tom 1
- By Krzysztof Kudłacik
- In bitrate
- With 9 komentarzy
- On 6 maj | '2006
Od paru miesięcy mam bliski kontakt trzeciego stopnia z Piotrkiem. Obu nas łączy jedno: przekonanie, że pewne rzeczy się nie powtórzą. Obaj z najwyższym szacunkiem odnosimy się do klasycznego okresu rocka. To, co dzieje się później – po tym czasokresie – tylko w nielicznych przypadkach zasługuje na większą uwagę.
Właśnie na takim założeniu opiera się wyjątkowe wydawnictwo: Brytyjski rock 1961 – 1979 – przewodnik płytowy. Rzecz niezwykła.
Książkę napisał Jacek Leśniewski i to napisał ją w sposób dość niezwykły. Po pierwsze: to istotnie jest przewodnik płytowy – czyli opowiada o konkretnych albumach i bogato to ilustruje. Dość powiedzieć, że Leśniewski o mało co nie zbankrutował kupując po świecie rarytasy i inne białe kruki – głównie w postaci winylowej (!). Przyznaje to wprost we wstępie – co samo w sobie już jest ewenementem.
Po drugie – jest to przewodnik płytowy także w tym sensie, że każda z opisanych płyt została faktycznie przesłuchana przez autora. Cała książka jest właśnie zapisem wrażeń z tych kolekcjonerskich uczt.
Czyta się to rzeczywiście bardzo miło. A ja sam czytam to z tym większą satysfakcją, iż łączy mnie z Leśniewskim – chociażby – uczucie do Free, wysokie mniemanie Budgie i jeszcze kilka innych, podobnych zamiłowań. Więc czytam jego opasłe tomiszcze jak książę napisaną przez bratnią duszę. Zawsze po przeczytaniu jakiegoś hasła mam nieodpartą ochotę na sięgnięcie na moją obciążną płytami półkę, żeby sprawdzić albo to, czy mam dany album (nie mam …), albo o ile on jest odsłuchania go tu i teraz… już… żeby jeszcze raz, już z nowym podkładem lektury usłyszeć np. brzmienie sekcji rytmicznej Budgie z ich debiutanckiego albumu.
I kolejna zaleta tego wydawnictwa: jest napisane z pasją i bezpośrednio. Więc w konsekwencji co chwilę spotykamy jakieś zdecydowane i często skrajne oceny i wnioski. To zaleta, ponieważ dzięki temu sam czytelnik może skonfrontować się z Leśniewskim i lepiej wyrobić własną ocenę.
Nie zapominajmy też o tym, że jest to pierwsza tak dogłębna i kompetentna książka nie napisana przez Wojtka Manna lub Antka Piekuta, którzy dotąd uchodzili za znawców klasycznego rocka. Choćby z tego względu to jest interesująca próba …
A co jest źle z tą książką?
Brytyjski Rock waży prawie 3 kilo; zawiera 520 stron na kredowym papierze; 360 haseł, ponad 1000 recenzji płyt oraz 1700 kolorowych reprodukcji okładek (albumów, CD i singli). Moim skromnym zdaniem jest to tytuł niezbędny każdemu miłośnikowi starych, rockowych brzmień. Ale mnie nie wypada chwalić…
Cena: 199zł – jak na krajowe warunki to może sporo, ale nakład jest limitowany a sponsorzy medialni nie byli zainteresowani tematem… Poza tym wraz z wydawcą włożyliśmy w tę niszową książkę naprawdę mnóstwo pracy, zdrowia i pieniędzy…
Chciałbym jednocześnie zaznaczyć, że książka wszędzie sprzedawana będzie w jednakowej cenie i na dodatek pod żadnym warunkiem nie będzie w przyszłości przeceniona – taką mam umowę z wydawcą i zdania nie zmienię.
Otóż to: cena. Horrendalna.
Dlatego mnie na nią nie stać. Dzięki Bogu mam Piotrka – miły gość, który zechciał mi pożyczyć ten przewodnik.
CoSTa
6 maja 2006 at 18:21 |
uuu… znakomita na oko pozycja. faktycznie, cena po prostu zaporowa ale wydanie wygląda na solidne. czy mnie wzrok nie myli i to piewrszy tom od "a" do "f"? czyli co, te dwie stówy to tylko za to czy za wszystkie tomy?
jak by nie było – faktycznie rzecz dobra!
empiryk
6 maja 2006 at 19:56 |
Owszem – wydanie jest super solidne: szycie grzbietu, twarda, lakierowana okładka, kredowe kartki z niesamowita ilością skanów płyt, okładek, labaleów – sam to skanował!
W styczniu wyszedł tom 1 z literami od A do F, tom drugi ma być końcem tego roku, a trzeci – ostatni – w końcu 2007.
CoSTa
8 maja 2006 at 9:05 |
o cholera jasna, dużo do wydania :/. anyway, na prezent z jakiejśtam okazji idealna pozycja. linka puściłem potencjalnym darczyńcom :). cholera, chyba będę musiał sobie zrobić jakąś wishlistę na blogu. może jakiś bogaty sponsor się pojawi :)
btd
8 maja 2006 at 22:03 |
hehe ja mam dwa tomu encyklopedii rocja i 'whos who in heavy metal’ guinessa ;-) Gdzies trzeba bylo zdobyc podstawy i wiedziec co powiedziec jak zlapali za koszulke ac/dc i krzykneli: 'sklad’ :D Nigdy nie dalem sie zagiac :-D
empiryk
8 maja 2006 at 22:35 |
Nooo… ale bracia Young to już nie są młodzieniaszki, oj nie … wręcz dinozaury ;]
Vroobelek
10 maja 2006 at 23:55 |
Również lubię styl pisania Leśniewskiego (choć w Tylko Rocku jego teksty były cokolwiek kryptoreklamowe). Cena przesadzona, wydawnictwo pewnie nastawione na bogatych snobów po 40ce, których trochę jest. ;-)
Tylko ciekawe czy wyjdą następne dwie części. Nie wiem czy pamiętasz – parę lat temu Weiss wydał pierwszy tom mega Rock-Encyklopedii, też doszedł do E czy F. Kosztowało toto około 100zł, ale jeśli ktoś kupił, kolejnych tomów się niedoczekał…
empiryk
11 maja 2006 at 8:52 |
Trudno mi powiedzieć dokładnie czemu, ale Weiss mnie jakoś nigdy do końca nie przekonywał. Może zwyczajnie nie opublikował kolejnych tomów, bo to finansowo olbrzymi wysiłek w tego typu edycjach (ilustrowane, encyklopedyczne książki)? Osobiście mam wrąznie, iż lepiej brać się za takie przedsięwzięcia na łamach gazet – np. miesięczników. Z pewnością wychodzi taniej i daje szanse na realizację z góry powziętego planu.
Co do Leśniewskiego i kolejnych tomów. Zobaczymy. Ja ich nie kupię, bo mnie nie będzie stać. Mimo, że jestem snobem po 40tce ;)
Vroobelek
11 maja 2006 at 9:12 |
Myślę, że sporo z tych tekstów Leśniewski miał już i tak napisane, teraz wydał to w całości. Co do ceny i snobizmu :) dawałaby się jakoś uzasadnić powiedzmy 10 lat temu, ale teraz gdy o tych zespołach bardzo dużo znajdziemy w sieci, łącznie z rekomendacjami i recenzjami – pozycja będzie arcyatrakcyjna dla tych, którzy mają barierę "sieciową" i językową.
empiryk
11 maja 2006 at 11:20 |
W sumie zgoda. Ale to chodzi też o coś innego – internet ma zaletę: czyli szybkość dostarczania treści i ich szerokość. Wada polega na tym, że strona/treść tak łatwo jak się może pojawić, tak też łątwo może zniknąć – a książka przeciwnie: zawsze masz ją pod ręką, nawet w ubikacji ;)
No i jeszcze jedno chcę podkreślić: czytając tego rodzaju wydawnictwo – czytasz dane hasło i natychmiast chcesz odsłuchać dany utwór/płytę, więc tym bardziej jest to wydawnictwo dla tych, co juz mają internet i umieją odpowiednio z niego korzystać, prawda?