head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

antykościelny bunt młodych i religia w szkole

Wreszcie doczekałem się takiej opinii. Wyraził ją prof. Józef Baniak w wywiadzie dla Tygodnika powszechnego:

Kolejny problem, jaki może zaistnieć, jest związany z religią w szkole. Na szkole ciąży obowiązek formacji intelektualnej uczniów, ale nie religijnej! W szkole powinna być przekazywana kompetentnie wiedza naukowa o różnych religiach, łącznie z katolicką. Katecheza jest zadaniem Kościoła i powinna być ona realizowana w jego obiektach. Z licznych badań socjologicznych, w tym z moich, wynika, że młodzież chce poważnej wiedzy o religiach, a nie jakichś religijnych piosenek i formułek do zapamiętania. Młodzi chcą, aby uczyli ich nauczyciele mający przygotowanie filozoficzne i religioznawcze. Natomiast katechezy, jako formacji duchowo-religijnej, chcą się uczyć w kościele.

Podobnie jest z wiedzą z zakresu etyki obiektywnie pojętej – ksiądz nie nadaje się, aby jej nauczać, gdyż jest przygotowany tylko do nauczania etyki katolickiej, a ta nie wyczerpuje całej problematyki etycznej i moralnej. Niestety, szkoła polska jest bardzo sklerykalizowana, nastawiona na przekaz wyłącznie wiadomości z zakresu religii katolickiej.

Za Tygodnikiem powszechnym: http://u.42.pl/2GXh, podkreślenie moje.

Od zawsze byłem przekonany i głosiłem pogląd, że przedmiot religia w formie katechezy prowadzonej przez księży (lub świeckich katolików) w państwowych szkołach, za państwowe pieniądze jest rozwiązaniem szkodliwym i poważnym błędem. I trzeba było czekać naście lat, aby sukces agresywnego antyklerykalnego ugrupowania Palikota wywołał powyższą refleksję. Na razie to jest refleksja pracownika naukowego Uniwersytetu Adama Mickiewicza, ale została upowszechniona przez wywiad w ważnym czasopiśmie.

Trzeba postawić pytanie, czy podobna refleksja i diagnoza przyjdzie na myśl episkopatowi? Czy też trzeba będzie czekać na to, aż Palikot się naprawdę rozpędzi? Bo próba usunięcia krzyża z sali sejmowej, to tylko niewinny początek. Coś mi mówi, iż niestety diagnoza wyrażona przez Baniaka dotrze do świadomości polskiego Kościoła dopiero za jakiś czas. Ale wtedy będzie bolało.

dziadki dają radę: zwierzę bez nogi arrow-right
Next post

arrow-left wygwizdać Mariusza Wlazłego? tak!
Previous post

  • zorro

    24 października 2011 at 9:47 | Odpowiedz

    Pamiętam, że w mojej licealnej klasie były 2 osoby, które na katechezy do salki parafialnej nie chodziło. Byli po prostu ateistami. Jednak równocześnie byli fajnymi kolegami, z którymi wiele mnie łączyło i których wielokrotnie odwiedzałem. Pamiętam, że NIKT z nas nie wbijał im szpilki, że się pod względem światopoglądu różnią od nas. Pamiętam także, że również oni NIGDY nie wyśmiewali się z naszego wyznania. Byli równymi chłopami. Jeden z nich później (jak już był dorosłą osobą) pod wpływem swego kolegi z jednej ławy szkolnej, który został księdzem, przystąpił do Kościoła Katolickiego.
    A teraz co się dzieje ? Tragedia i dramat. Jednak uważam, że winę za kiepską kondycję przedmiotu zwanego religią ponoszą księża, którzy ją w szkołach nauczają. Większość z nich nie ma bladego pojęcia o współczesnej młodzieży (mimo, że często są to także młodzi ludzie). Niektórzy z nich wprost olewają nauczanie szukając tylko jakiejś wymówki, aby w szkole nie być (pielgrzymki, rekolekcje, święta kościelne itp.), inni swoim nieokrzesaniem wzbudzają co najmniej politowanie wśród młodzieży. Nauka religii w szkołach w takiej formie jaką mamy obecnie zapędzi się w ślepą uliczkę.
    Jaka mogłaby być recepta ? Powrót do salek katechetycznych. Niech na te lekcje po zajęciach szkolnych chodzą ci, którzy naprawdę czują potrzebę i związek z religią katolicką. Wtedy ziarno zostanie oddzielone od plew. Niech te lekcje prowadzą mądrzy księża potrafiący zainteresować religią rozkapryszonego podlotka, a nie nieuki lub lelum-polelum.

  • empiryk

    24 października 2011 at 10:23 | Odpowiedz

    na brak właściwego przygotowania księży do walki w szkole na lekcjach religii zwraca też uwagę prof.Baniak. ja w tej sprawie nie mam do końca sprecyzowanego zdania, ponieważ księży wrzuca się w określone środowisko, określone ramy i schematy – czyli salę szkolną i system szkolny. nie wykluczone, iż ten sam katecheta przekazujący to samo, ale gdzie indziej – czyli w salce, dla tych, którzy tego chcą i potrzebują – wypadłby bardzo dobrze.

  • wik

    26 października 2011 at 9:57 | Odpowiedz

    „czy podobna refleksja i diagnoza przyjdzie na myśl episkopatowi?” – wątpię… Ponadto, prócz episkopatu – to jeszcze rząd, Sejm, odpowiednie ustawy etc… To lata czczych i poważnych dyskusji. Nie chodziłem na religię ani do kościoła. I nigdy moi koledzy nie mieli z tym problemu. Nigdy nie zauważyłem, żebym był „inny” lub napiętnowany. A były to lata ’80… Ludzie, w tym młodzi ludzie, nie są idiotami – za jakich ich uważają decydenci. Teraz dzieje się tak, że religię nie za bardzo poważają młodzi katolicy a dla młodych niekatolików nie zazwyczaj alternatywy, ma godzin i pieniędzy na przedmioty, które powinny być w tym czasie prowadzone (zgodnie z odpowiednimi ustawami). Bez sensu.

  • Krzysztof

    12 listopada 2011 at 20:01 | Odpowiedz

    W sprawach związanych z religią katolicką, mam wrażenie – rozum w polskim narodzie śpi. A szkoda. Staranie się, by stać się świętym – cel pobożnego katolika – ni jak się ma do tego co spotykamy w wielu publicznych działaniach ludzi Kościoła. Religia „tramtadracko” wprowadzona do szkół odbiera dzieciom i młodzieży szansę na szacunek dla drogę do świętości a szkoda, bo niezależnie od tego, czy ktoś pozostanie pobożnym i wierzącym, czy też nie – formacja w duchu wartości, jaką niesie filozofia miłości bliźniego, jest wartościową alternatywą potężniejącego konsumpcjonizmu.
    Dziękuję za ten wartościowy post.

  • Piotr [PMD]

    30 grudnia 2011 at 20:43 | Odpowiedz

    Cóż, na etapie triumfalizmu wyciągnięto dywan spod nóg oddolnemu, obywatelskiemu, pozarządowemu ruchowi. Wielkiej rzadkości w Polsce.
    Widać hierarchowie nigdy nie słyszeli o powiedzeniu że „przeciwnikowi warto czasem budować złote mosty” i oddali wielką, społeczną infrastrukturę Państwu. Uzależniają finansowo Kościół od Państwa, ba, zmieniają go – jak sądzę – w organizację usługową względem Państwa.

    Kłopotem z religią w szkole – sam uważam, że szkoła jako publiczny obiekt, powinna służyć różnym celom społecznym, w tym, jeżeli wola, nauczaniu religii dla zainteresowanych – polega na czymś innym. Ustawiając religię w konwencji szkolnej (3xZ, zajęcia od-do, ławki vs. tablica, nauczanie ex cathedra) ustawia się ją tym samym tam, gdzie w hierarchii znajduje się szkoła. I z nią utożsamia. Paradoksalnie, o ile więc obecność religii w szkołach popieram z punktu widzenia obywatelskiego, o tyle z religijnego wydaje mi się również być OGROMNYM błędem.

    Nie zgadzam się natomiast w kwestii przygotowania księży – tj. owszem, często sobie nie radzą, ale zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest mimo wszystko katecheza z osobą duchowną niż słabym, świeckim katechetą, który często jest dużo bardziej odległy od młodzieży niż doświadczony ksiądz.

    Mnie natomiast śmieszy również inna rzecz – dlaczego jest tylu chętnych, którzy widząc, co tzw. „katecheza szkolna” zrobiła z życiem religijnym, nalegają na wprowadzenie do szkół „przygotowania do życia w rodzinie” – co, jeżeli zostanie przez szkołę polską, zrealizowane równie sprawnie jak nauczenie religii, egzekwowanie dyscypliny czy listy lektur, będzie miało szybkie i poważne konsekwencje.

    „Sukcesu” Palikota bym nie przeceniał. O ile w ogóle nie okaże się „partyzantem PO” który miał rozmontować poparcie lewicy, to jest to fenomen pokroju Tymińskiego czy Leppera. Nie będzie drugim Cimoszewiczem. Wniósł powiew nowości, stąd poparcie niespełna 5% _uprawnionych_do_głosowania. To JKM, tyle że z innego zakresu widma politycznego.

  • Piotr [PMD]

    30 grudnia 2011 at 20:48 | Odpowiedz

    Dodałbym jeszcze, że nie ma mowy obecnie o buncie antykościelnym – czy zresztą żadnym innym. Obecnie społeczeństwo jako całość, przyjmuje wszystko (za przeproszeniem) ze spokojem muła pociągowego.
    W dawnym ustroju za ułamek obecnych podwyżek czy akcje w rodzaju skoku na OFE (osobiście nie załuję, ale liczą sięzasady) / FRD czy obecnie finansowaniu z rezerw NBP rozpasanego (korpo)socjalizmu Europejskiego byłby bunty i palenie komitetów.
    W Polsce żadnego buntu społecznego NIE BĘDZIE. JUŻ NIGDY.

    Jest takie powiedzenie, że każda armia przygotowuje się na wojnę, która już była. Kościół w Polsce uznał, że trzeba budować nową, lepszą arkę – a tu się okazuje, że to nie Arka jest potrzebna. Potrzebne są studnie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *