head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

uroki Gmaila – inaczej

Jakoś nigdy nie rozumiałem szumu i zachwytu jaki w niektórych kręgach wywoływała poczta Gmail. Przeciwnie nawet – dziwiłem się ciężko, bo osobiście nie znalazłem tam niczego zachwycającego. Jednak podziwiałem ich wyborny marketing, którym otoczyli tę usługę ludzie z Google. Odpalili bez żenady webmail jako wersję beta – co zadziało na ludzi żądnych ciekawostek: przecież to aplikacja próbna i ciekawość trzeba zaspokoić!

Więcej: otoczyli całość nimbem elitarności – dostęp do kont wyłącznie po zaproszeniu. I to wypaliło. Ba – działa nadal. Cięgle na jakichś grupach dyskusyjnych widzę prośby o zaproszenia. Tych zaproszeń początkowo było niewiele (bodaj 10) – dziś jest już sto.
Jednak wielu ludzi zostaje zwiedzionych aurą Gmaila – po pierwszym zachwycie przychodzi chwila refleksji. I pojawia się poczucie raz zdziwienia, raz rozczarowania.

Pierwsza sprawa: interfejs webmaila.
W pewnym sensie to jest arcydzieło programistyczne. Jednak wystarczy zacząć go używać i następuje starcie ze znanymi przyzwyczajeniami. Przede wszystkim – foldery wirtualne. Przykładowo: w jednym widoku mam list od kolegi i moją na niego odpowiedź. Dlatego nagłówek listu musi mieć adnotację: Jan Kowalski do mnie – bo przecież trzeba odróżnić, że jeden list jest mój do niego, a drugi jest listem od niego do mnie. Trochę paranoiczne.
Ale z pewnością może trafić do tych, którzy nie mają nawyków wyniesionych z innych interfejsów.

Druga sprawa: załączniki.
Gmail wybrał tu zaiste dziwne rozwiązanie: w zasadzie możesz tam przesłać wyłącznie bitmapy! Oficjalna odpowiedź z pomocy wspomina tylko o plikach *.exe – ale to nie jest prawda. Blokowane są m.in. *.dll, *.chm oraz wszelkie archiwa za wyjątkiem *.zip (i bodaj *.z7)! Oczywiście to jest odkrywane już po założeniu konta. Odkrywane głównie przez nadawców tych plików – oni z zaskoczeniem dostaną zwrotki z bardzo techniczną informacją jakoby wysyłali pliki wykonywalne.
Gmail wyjaśnia to wszystko kwestiami bezpieczeństwa, ale generalnie jest to przesada. Pomijam fakt, że chyba dogodniej byłoby dodać skuteczny program antywirusowy do tych kont … ale cóż: taki antywirus będzie musiał proxować całą pocztę, a to spowolni interfejs i konta. A to nie pasuje do ogólnego, kreowanego obrazu Gmaila/Google.

Trzecia rzecz: pop3, a może popsuty imap?
Konto Gmail można obsługiwać programem pocztowym pop3. Jednak nie jest to pop3 znany od dawien dawna! Poniekąd jest to pop3 działający jak popsuty imap. Jego kluczowe niedogodności są następujące:
• nie można obsługiwać konta za pomocą dwóch klientów – np. jednego w domu, a drugiego w pracy/wakacjach/podróży. List pobrany jednym klientem, nie będzie już widoczny dla tego drugiego.
W normalnym imapie widać wszystkie listy – co najwyżej niektóre z nich są oznaczone jako przeczytane.
• wiadomości wysłane klientem zostają zachowane na serwerze! Tak działa IMAP, ale tu przecież powiada nam się, jakobyśmy mieli konto pop3.
• zatem zawartość wysłana przez klienta e-mail zostaje także zachowana w Gmail i zarchiwizowana. Natura tego archiwum w zasadzie jest niejasna: czy mogę go kiedykolwiek pobrać klientem? Jak można nim zarządzać z poziomu webmaila Gmail?
• ponadto – znana dobrze z klienta pocztowego funkcjonalność usuń z serwera
po usunięciu z kosza
nie działa. Zatem Gmail to kont pocztowe, które trzyma wszystko, co do niego wpadanie. Więcej: to jest konto, którym nie możesz zarządzać tak, jak chcesz.
• tu dochodzimy do sprawy prywatności Gmail, która była podważana od początku – przecież Google indeksują zawartość tych kont pocztowych! Właśnie przez wyszukiwarkę google dają dostęp do tego dziwnego archiwum w twoim koncie pocztowym Gmail.
Ja mam wrażenie zatem, że takie konta nie nadają się do użytku np. firmowego – gdzie kwestia tajemnicy handlowej może być kluczowa. Przecież nie ma powodu, aby pozwolić najlepszej na świecie wyszukiwarce czytać moją poufną pocztę! Drobny błąd programisty może spowodować, iż nagle zawartość mojej tajnej korespondencji wypłynie w publicznie dostępnych wynikach wyszukiwania Google.
Czego oczywiście ani sobie, ani wam nie życzę. :)

Po czwarte: to nadal jest usługa pocztowa spoza Polski.
Czyli nie ma czegoś takiego jak Biuro Obsługi Klienta/HelpDesk, gdzie można się dowiedzieć np. dlaczego coś się u mnie popsuło i kiedy można spodziewać się naprawy? Póki co warszawskie biuro Google działa jako forpoczta giganta i prowadzi działalność analityczną plus przypuszczalnie sprzedaż reklam w wyszukiwarce.

Reasumując: mamy do czynienia z kontem pocztowym, które może dać sporo satysfakcji ludziom, którzy nie umieją korzystać z programów pocztowych oraz nie interesuje ich prywatność ich korespondencji. Z różnych danych wynika, że jest to ponad 70% użytkowników poczty elektronicznej w Polsce.
Nie mam nic przeciwko.

kot niedzielny arrow-right
Next post

arrow-left Fortuna - czarne
Previous post

  • ish

    25 lutego 2006 at 11:17 | Odpowiedz

    masz racje – wszystkie te zastrzezenia sa realne- no ale sam powiedz – znasz jakis lepszego web based klienta poczty?
    Ja osobiscie nie. Ograniczenia sa wprowadzone, tak jak wszedzie, a ze bardzije restrykcyjne? Przynajmniej gmail nie myli sie ze spamem (co przypomina mi perypetie w filtrem wp…). Jesli chodzi o IMAP- mi sie bardzo podoba ze nie musze kasowac poczty, ze mam wszystko w jednym miejscu; mozna to wrecz potraktowac jako prywatna wersje bazy danych – a o indeksowaniu wiadomosci wszyscy uzytkownicy SA informowani podczas informacji o formie wyswietlania reklam ->http://mail.google.com/mail

    oprocz tego dodam ostateczny argument z ktorym nijak sie klocic czy dyskutowac: gmail jest po porstu fajny:)

  • empiryk

    25 lutego 2006 at 16:10 | Odpowiedz

    Jasne – ich interfejs jest pewnym arcydziełem i wytyczył ścieżkę po której podażają inni. Ale ten sam interfejs można sobie wyobrazić jako obsługujący normalne konto. :)
    Co do informawoania użytkowników, to ja nie sugeruję ani nie piszę wprost, iż Gmail oszukuje swoich użytkowników! Nic takiego. jeśli już – to raczej ubolewam nad tym, że obecnie ludzkość zupełnie nie ma świadomości nawet najprostszej prywatności korespondencji. A to akurat jest bardzo groźne.

  • Sebastian Murawski

    25 lutego 2006 at 21:39 | Odpowiedz

    @ish: horde

    A co do sameych webmailów: nic nie zastąpi porządnego klienta poczty np. na pendrivie

  • Bob

    29 stycznia 2009 at 17:58 | Odpowiedz

    Uwaga na pocztę w gmailu! Dostałem ważnego maila, przeczytałem go zapisałem załączniki i wylogowałem się. Na drugi dzień gdy weszłem na pocztę okazało się że maila brak!!! Przeszukałem wszystko – maila brak, nawet jakbym go niechcący skasował (a nie było tak) to mail powinien być w koszu, niestety nie ma go nigdzie! Dobrze że miałem załączniki zapisane na dysku! Co gorsza po jakimś czasie sytuacja powtórzyła się! Przeszukałem internet i okazało się że ludzie już mieli takie przypadki! Uważam że usługi takie jak kalendarz, czy zakładki są rewelacyjne, ale ginące maile całkowicie dyskwalifikują taką skrzynkę! Firma Google traktuje nas jak beta testerów – także ja będę miał to konto nadal ze względu na rewelacyjny kalendarz i zakładki – jednak z poważną skrzynką pocztową wracam na onet – tam przez kilka lat zero problemów! Do wyszukiwarki – ginące maile na gmailu google znikające maile problem z gmailem google utrata maili

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *