Dzięki systemowi i Castellaniemu polscy siatkarze odpadają
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 2 komentarze
- On 1 paź | '2010
Niestety obawy, które wyraziłem na tym blogu dwa miesiące temu – żółta kartka dla Castellaniego i siatkarzy – okazuje się prorocza. Wczoraj praktycznie zaprzepaściliśmy nasze szanse w siatkarskim mundialu. Odpowiedzialność za to spada na trenera kadry Castellaniego i skorumpowany system rozgrywania Mistrzostw Świata ułożony, aby promować drużynę Włoch. Jeśli mam ważyć te dwie przyczyny, to w mojej ocenie jest to klęska argentyńskiego trenera polskiej reprezentacji. Znał chory system rozgrywania MŚ i powinien podłożyć się – przegrać jeden lub dwa mecze w pierwszej fazie. Osobiście byłem zresztą co do tego przekonany: iż publiczne wypowiedzi Castellaniego i siatkarzy – że będziemy wygrywać i nie podłożymy się – to tylko zasłona dymna. Byłem w błędzie!
Mam przeczucie graniczące z pewnością, że skutkiem powyższej sytuacji będzie kolejny medal Mistrzostwa Świata dla Raula Lozano.
Mecz z Brazylią obnażył nasze słabości: brak przyjęcia i nieskuteczność w zagrywce. Więcej – te wady polskich siatkarzy są takie same, jak za czasów, gdy triumfowała polska myśl trenerska w osobach I.Mazura, czy W.Wspaniałego! Ironia losu! Jednak właśnie nasz zeszłoroczny zasłużony triumf w Mistrzostwach Europy rozgrywanych w tureckim Izmirze pokazał, że jak dobrze przyjmiemy piłkę, to umiemy skutecznie i w urozmaicony sposób zaatakować – oraz: nasza skuteczna zagrywka odrzucająca przeciwnika pozwala ustawić blok i punktować. Niby takie to wszystko proste, a jakże trudne w realizacji. To także było widoczne jak na dłoni, gdy mecze w Lidze Światowej z Niemcami przegrywaliśmy, bo nie odbieraliśmy atomowych zagrywek np. Grozera. Wczoraj Murillo wygrał mecz przeciw Polsce. Wystarczyło, że upolował Kurka w przyjęciu. Nawet dość przeciętnie rozgrywający Bruno wtedy wystarczył. W meczu z Brazylią w drugim secie w okolicach pierwszej przerwy technicznej uświadomiłem sobie, iż mecz jest przegrany.
W czym zawinił Castellani?
Według mnie tym, co wskazałem wcześniej – nie potraktował poważnie Ligi Światowej i straciliśmy okazję na konfrontację z najlepszymi. W takich konfrontacjach można wyłonić podstawową szóstkę. A to stało się wiele tygodni później po dość marnych występach w Memoriale Jerzego Huberta Wagnera i potem w sparingach z Brazylią i Kubą. W efekcie mieliśmy: Winiarskiego, który falował formą, Zagumnego, który był niezgrany ze środkowymi, Wlazłego, który jest cieniem dawnego fenomenalnego zawodnika niezdolnym do wydajnej zmiany Gruszki, nadmiernie eksploatowanego Kurka, niestabilnego w przyjęciu Bąkiewicza. Mówiąc krócej: nie mamy sprawdzonej szóstki i dwóch-trzech pewnych w grze zmienników (atak, przyjęcie).
Drugi kardynalny błąd Castellaniego, to – o zgrozo, co ja piszę! – wygrywanie meczy w pierwszej rundzie. Skutek będzie łatwy do przewidzenia: dziś wygramy (zapewne po zaciętym pojedynku) Bułgarię, a w sobotę Bułgarzy z Brazylijczykami odprawią nas do domu. Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno sznur.
Ale może się mylę? Więcej: chcę się mylić.
Jakie są głębsze przyczyny tego złego stanu polskiej reprezentacji? Widzę dwie. Pierwsza to przesadzone mniemanie o stanie polskiej siatkówki – myślę głównie o lidze. Nie mamy tu żadnych znaczących osiągnięć: nie gramy w Final Four, czy Final Six. Jeśli już to jako organizatorzy – właściciel Skry Bełchatów jest na tyle bogaty, aby kupić organizację finałów, ale na tyle ślepy czy krótkowzroczny, że nie pozwala swoim siatkarzom na boisku udowadniać przewag w grach eliminacyjnych. Tu właśnie kupujemy pracę magisterską zamiast ją samodzielnie napisać – że użyję słów Piotra Gruszki. Druga to dominacja jednego zespołu w rozgrywkach krajowych – mamy jeden dream-team w Bełchatowie i mimo dużych wysiłków w Rzeszowie, czy Kędzierzynie niewiele się tu zmienia. Jakie to ma efekty uboczne? Ano takie, że np. taki Wlazły i Możdżonek powinni od czterech lat grać we Włoszech lub Rosji, że Kurek właśnie powinien pakować walizki do Mistrza Włoch, że Winiarski powinien przedłużać kontrakty za granicą zamiast wracać do Polski i grać na 25% swoich możliwości. Niby się otwieramy na inne kraje i szkoły – mamy obcokrajowców wśród trenerów (świetny Travica), mamy paru zawodników zza granicy. Nawet całkiem niezłych: Abramow, Akhrem, Yudin… Ale to jest jednak drugi garnitur. Z całym szacunkiem dla ich umiejętności. Nawet tegoroczne nabytki Resovii – Cernic, Grozer, czy Millar niewiele wnoszą. Cernic i Millar są na progu emerytur sportowych. Tylko Grozer może wnieść nową jakość. Nie okłamujmy się – wspomniani obcokrajowcy grają w Polsce, bo nasze kluby stać na ich zatrudnienie, a nie dlatego, że nasza PlusLiga jest czymś więcej niż trzecią ligą w Europie.
Na koniec jedno chcę podkreślić. Nasi siatkarze chcieli wczoraj wygrać z canarinhos – mieli wolę walki. Poza samymi chęciami mają umiejętności. Jednak wczoraj ich nie pokazali. Miało być tak dobrze, a wyszło jak zwykle. Szkoda.
zorro
1 października 2010 at 10:17 |
Jedyna szansa dla naszych to dziś wygrać z Bułgarami, a następnie liczyć, że Brazylijczycy poważnie potraktują Bułgarów w meczu sobotnim. Niestety, duch sportowy na tych mistrzostwach jest na dalszym planie, a liczy się jedynie boiskowe cwaniactwo. Jak widzę zestawienia innych grup to mnie szlag trafia w co nasi wdepnęli.
empiryk
1 października 2010 at 10:56 |
Wygrać i to zdecydowanie oraz liczyć na wygraną Brazylii. Czyli ktoś inny będzie decydował i naszym losie. Jak widać po moim wpisie, to nie liczę na zbyt wiele. Czuję, że odniesiemy kolejną chwalebną przegraną