niech będzie – becikowe
- By Krzysztof Kudłacik
- In obyczaje
- With 5 komentarzy
- On 4 gru | '2005
Piotrek wyraził swoją ocenę. Ma rację w tym, że nie chodzi tu zupełnie o pomoc rodzinie – choć pieniądze z becikowego bywają potrzebne i użyteczne dla rodziny niemowlaka. Zgoda też co do tego, iż cała sprawa jest zadymą polityczną na zamówienie Ligi Przeciwko Robotom. Nie rozumiem natomiast stwierdzenia:
Skłonić mniej refleksyjne rodziny do mnożenia się, bo przecież będzie wsparcie rządu.
Gdyby nasi dzielni parlamentarzyści rzeczywiście chcieli prowadzić politykę prorodzinną, to by musieli zacząć wzorować się na Szwecji i generalnie krajach skandynawskich. Ale to niemożliwe, bo Szwedzi to heretycy, a i trzeba byłoby zrobić coś porządnie.
Ale mniejsza o to. Otóż w jednym oceny podobne do Piotrkowej mijają się z rzeczywistością: że nie widzą jej złożoności.
Poniżej moje podejście do sprawy.
Najpierw: wiele opinii, jakie widzę na blogach pochodzi od tych, którzy najprawdopodobniej własnych dzieci nie mają. A więc nie mają bladego pojęcia o czym mówią. To, co spóbuję napisać, zrobię z pozycji ojca dwojga – 11latki i niemowlaka, osoby szczęśliwie posiadającej pracę, bez poważniejszego wsparcia finansowego dalszej rodziny, osoby utrzymującej rodzinę i dom jednorodzinny, zamieszkującej małe miasteczko w którym jest ponad 20% bezrobocia.
Po drugie – problem becikowego to polityczny problem zastępczy: czyli zasłona dymna, żeby nie mówić tego, co naprawdę jest tu na rzeczy. Wg mnie chodzi tu o brak polityki prorodzinnej w naszym państwie. LPR i ich poplecznicy rzeczywiście jak dotąd nie mają wyobrażenia o tym segmencie polityki społecznej. Wystarczy przeczytać wywiad Żakowskiego z posłem tej partii – A.Mańką – źródło: Gazeta.
To bardzo interesujący wywiad – z jednej strony pokazuje bezradność pomysłodawców, a z drugiej jasno uwidacznia, że na politykę prorodzinną nas nie stać: ani finansowo, ani mentalnie.
Ubolewam nad tym ostatnim. Oto w czym widać bezradność LPRu – wyjątki z wywiadu:
Chcielibyśmy, żeby więcej dzieci rodziło się w rodzinach zamożnych, bo tam są najlepsze warunki do ich wychowania i często odbywa się to bez pomocy państwa (…)
system pomocy powinien być przede wszystkim sprawiedliwy, powszechny, tani i nieskomplikowany (…), bo zbędne zbiurokratyzowanie jest kosztowne (…)
Niestety – rozmówca Żakowskiego nie widzi, iż jego idee nie mają jakiegokolwiek związku z tym, co chcą osiągnąć: ani zamożni nie ucieszą się z 1,000 pln per dziecko – bo to kasa na waciki, ani tym bardziej nie wpłyną na długofalową pomoc mało zamożnym. Uwaga: nie bagatelizujmy tego tysiąca złotych dla rodzin naprawdę potrzebujących, bo to jednak realna pomoc. Ale tylko pomoc doraźna!
Powyższa ilustracja pokazuję, że becikowe może być pomocne – Pampersy nr 1 to 25 zł (wystarczają na 1 tydzień), chusteczki Pampersa do wycierania pupci to 15 zł (wystarczają na dwa tygodnie), prosta karuzela z jedną melodyjką to ok. 50 zł. Widać wyraźnie, że 1,000 pln może wystarczyć na mniej niż dwa miesiące. I biorę tu pod uwagę wydatki tylko 'eksploatacyjne’ – bez kosztów np. łóżeczka, wózka, ciuszków, osprzętu kąpielowego. Ten skromny zastrzyk finansowy jest obliczony na krótką metę. Na sam, samiuteńki początek.
Pytanie jest proste: co dalej? Ano nic. Dalej już wyobraźnia LPRu sięga tylko bardzo mgliście – choć może dobrze, iż w ogóle sięga tamże…
Na razie dzieci rodzą się przede wszystkim w rodzinach biednych. Kryterium dochodowe obcina możliwość uzyskania pomocy rodzinom, którym pomoc jest najbardziej potrzebna, rodzinom młodym, odpowiedzialnym, które podejmują jakąś pracę, ale są niezamożne, a pojawia im się pierwsze dziecko. Jeżeli przeliczymy jakiś tam dochód na dwójkę pracujących ludzi i podzielimy to na trzy części, bo pojawia się dziecko to ci rodzice będą przekraczać kryterium dochodowe i nie mogą się już spodziewać pomocy z budżetu państwa. Dramat polega na tym, że to właśnie im powinniśmy pomagać. (…)
Osią powinny być oczywiście rozwiązania podatkowe. Osią powinna być pomoc matce, aby mogła poświęcić dzieciom jak najwięcej czasu.(…)
Również samotnej, każde pojawiające się dziecko jest dobrem (…)
Generalnie: jest tu jakiś mglisty zarys – może nawet świadomość – tego, że polityka prorodzinna to moloch sięgający korzeniami niemal w każdą sferę życia publicznego:
a. narodziny dziecka – tu: becikowe
b. system urlopów opiekuńczych, wychowawczych – tu: kwestia płatności za urlopy
c. przedszkola – tu: ich ilość, lokalizacja i koszt
d. szkoły – tu: ulgi na zakupy podręczników, koszty utrzymania dziecka w szkole
e. system wspierania młodzieży zdolnej – tu: zwolnienia dla fundatorów stypendiów itd..
I tę listę można uszczegóławiać i ciągnąć dalej. A LPR – bez wskazania źródeł finansowania nawet tego symbolicznego becikowego wypala swoją energię w tym malusieńkim punkcie startowym. Smutne.
W tym wszystkim brak jednak recepty na to, co chyba jest główną troską LPRu:
Musimy powrócić do tego modelu, że pojawienie się dzieci jest błogosławieństwem, a nie luksusem
Skąd my to znamy? I czy poseł Mańka urwał się z choinki? Niestety fakty są dość smutne i całkiem wbrew świętym przekonaniom Pana Posła: posiadanie dziecka to luksus. I nie znalazły na to recepty żadne rządy tzw. III Rzeczyposlitej – od Hanny Suchockiej, przez PSL, AWS i SLD – nie znajdzie na to remedium także państwo Kaczyńskich. Takie mam obawy.
Gdzieś spotkałem się z drukowaną analizą, gdzie zliczono, że koszt utrzymania jednego dziecka do czasu osiągnięcia przez nie dorosłości to wydatek rzędu od 150,000 do 180,000 pln. A to nie jest bagatelka – to wyliczenie było robione przy założeniu, że nie wysyłamy dziecka na korepetycje, do prywatnej szkoły, na naukę języków obcych, których mu szkoła nie może zapewnić itd. itp.
Wydaje mi się, że powyższy cytat może co najwyżej dobrze ilustrować stosunek jaki mają do rodziny i dzieci wielodzietni posłowie LPRu obdarzeni błogosławieństwem silnej motywacji np. światopoglądowej – tu: religijnej.
Aby uniknąć dwuznaczności – ja tu popieram ten pogląd: posiadanie dzieci to pewnego rodzaju błogosławieństwo. Jednak fakt, że oboje z żoną zdecydowaliśmy się na drugie dziecko wynika wyłącznie z naszych osobistych preferencji – my wiemy, że państwo nas tu wspomagać będzie sporadycznie, a najczęściej nie będzie się tym interesowało wcale. Wbrew (być może) szczerym intencjom LPRu. To, że mamy dwójkę dzieci nakłada obowiązki i ciężary tylko na nas. Podjęliśmy się tego, bo mamy nadzieję, iż nam się zwyczajnie uda.
Piotr Mikołajski
5 grudnia 2005 at 15:32 |
Nie zgodzę się z Tobą w jednym – naprawdę widzę złożoność sytuacji :)
-
-
-
Problem w tym, że blog to raczej nie miejsce na prowadzenie wielkiego wykładu, jak za obecnie dostępne pieniądze zrobić coś lepiej. Na blogu mogę w skrócie ponarzekać, że banda matołów znalazła sobie temat zastępczy, że nie mają za grosz koncepcji i nieuctwo nadrabiają fanatycznym zacięciem i uporem.
Cytowany fragment dotyczył niedawnego tekstu w "Polityce", którego jak na złość nie mogę odnaleźć. Znalazłem jedynie pokrewny komentarz –
Piotr Mikołajski
5 grudnia 2005 at 15:34 |
P.S. Okienko na komentarz się nie rozszerza, toteż pozostały mi w poprzednim wpisie jakieś śmieci, a i sam wpis jest krótszy, niż mógłby być…
empiryk
5 grudnia 2005 at 15:54 |
Okienko się poszerza – gdy masz kursor w inpucie, zrób (gdy już ci znika pole) CTRL+END
Zadziała.
Zaś do co meritum: ja pisałem ten tekst gdzieś około tygodnia: tzn. zacząłem, gdy sprawa była w ogniu zainteresowania mediów, a zakończyłem wczoraj – czyli już po tym, jak Marcinkiewicz przyznał publicznie, że becikowe można realizować tak, jak wskazywała opozycja (np. Platforma) – czyli jako zapomogę płatną dla tych, którzy mają niską średnią dochodów.
aneczka
8 stycznia 2006 at 15:21 |
nich bedzie becikowe !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Janek!
11 października 2006 at 0:34 |
wwww.becikowe.com
W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci! Ratujmy się!