Prawo serii
- By Krzysztof Kudłacik
- In szosa
- With No Comments
- On 23 gru | '2001
Mam prawojazdy od 6.06.1981r., a samochodem jeżdżę chyba z 16 lat. Oczywiście mam na koncie listę różnych stłuczek i podobnych sytuacji. Ale nigdy dotąd nie miałem regularnej kolizji. Jednak właśnie to mnie spotkało w miniony poniedziałek. :(
Wracałem do Andrychowa po firmowym spotkaniu opłatkowym i stałem na czerwonym świetle na skrzyżowaniu pod Tesco (ul.Kapelanka, przy skręcie na Kobieżyńską) – aż tu nagle usłyszałem odgłos hamowania i natychmiast potem ktoś uderzył w tył mojego samochodziku.
Nie bardzo wiem, jak mam opisać mój stan psychiczny … tak, czy inaczej poniekąd byłem w szoku. Mój wzrok padł na tył mojego pojazdu – rozbity został tylny lewy bok (zderzak, atrapa pod zderzakiem, rozbite światło i wygięty tylny lewy błotnik; na szczęście drzwi bagażnika nie zostały naruszone). Sprawca, widząc, iż nie wyhamuje usiłował mnie ominąć i skręcił w lewo – ale zarówno hamowanie, jak i próba minięcia mnie były spóźnione.
Sprawca nie usiłował nawet dyskutować – niezwłocznie zaczął wypisywać formularz w którym przyznawał się do winy. Obaj byliśmy spokojni. Ponieważ zdarzyło mi się coś takiego pierwszy raz, czułem się niepewnie. Załapałem więc za telefon i zadzwoniłem do Daniela (sąsiad, właściciel zakładu blacharsko-lakierniczego – u niego parę tygodni wcześniej naprawiałem wgniecione drzwi bagażnika) – on na pewno wiedział więcej: na co zwrócić szczególną uwagę w takiej kryzysowej sytuacji. Jego rada była prosta: wezwać Policję. Tak też sie stało (choć trzeba było czekać na radiowóz chyba z 30 minut). Zatem do oświadczenia sprawcy mogłem też dołączyć służbową notatkę Polcji potwierdzającą winę sprawcy.
Dopiero, kiedy formalności się zakończyły i już mogłem wracać do domu, zatelefonowałem do Anetki z wiadomością, co się stało i co robię.
Pół wtorku spędziłem na załatwianiu podstawowych formalności z PZU (to był ubezpieczyciel sprawcy) – oddział w Wadowicach. Nie poszłoby to tak sprawnie, gdyby nie szczera pomoc ze strony Daniela. Na dodatek, Daniel przyrzekł, że samochód będzie do odebrania po naprawie jeszcze przed świętami. Przyrzeczenia dotrzymał. Wybłyszczony, nawoskowany i bez śladów kolizji – Clio był do odebrania w ostatni piątek. Do pracy mogłem dojechać dzięki uprzejmości Daniela – oddał mi do dyspozycji samochód zastępczy.
Całe zajście nie nadaje się do snucia jakichś większych morałów – chyba poza jednym. Nie ma znaczenia twoje trzymanie się przepisów o ruchu drogowym – zawsze może się znaleźć ktoś, kto cię walnie. Trwialne, ale pełne konsekwencji.