po co komu debata przedwyborcza
- By Krzysztof Kudłacik
- In publiczne
- With 7 komentarzy
- On 30 cze | '2010
… skoro ludzkość i tak nie zmieni swoich przekonań pod jej wpływem:
dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik
… skoro ludzkość i tak nie zmieni swoich przekonań pod jej wpływem:
jarek
30 czerwca 2010 at 18:09 |
Debata tak jak każda „mydlana opera” jest tylko i wyłącznie potrzebna mediom i osobom lubiącym słuchać miłe słowa. Nie oglądałem debaty poprzedniej, tej też nie obejrzę – bo wiem jakie mam poglądy bez debaty.
Myślę, że porównując debaty obecne z debatą Miodowicz-Wałęsa, to zasadnicza różnica polega na tym, że wtedy debata była szansą na głośne wyrażenie poglądów, których nie wolno było wcześniej wyrażać. Natomiast dzisiaj debaty służą ukrywaniu poglądów, które się dotychczas wyrażało i zaraz po wyborach wyrażać będzie, dotyczy to każdego kandydata.
Przez przypadek wysłuchałem wypowiedzi jednej z dziennikarek prowadzących debatę i zdumiałem się jej emocjami i podgrzewaniem atmosfery jak przed rockowym koncertem. Przecież nawet jakby się obaj kandydaci nomen omen rozebrali to i tak nie zaspokoi to 100% widzów i nie-widzów ;-)
empiryk
30 czerwca 2010 at 18:23 |
Uch… doskonale to ująłeś.
zorro
1 lipca 2010 at 8:59 |
W niedzielę oglądałem meczyk, a wczoraj czytałem ciekawą książkę. Mnie debaty nie są do szczęścia potrzebne – mam wyrobione poglądy.
jarek
1 lipca 2010 at 9:26 |
Co do samych sondaży jeszcze jedno spostrzeżenie, jeśli w portalu pytają o to kto wygrał debatę, to odpowiada każdy także ten który jej nie oglądał. Praktycznie przydałoby się tam drugie pytanie po tym pierwszym, czy w ogóle oglądałeś debatę?
Ale cóż, dzisiaj sondaże robi każdy jedynym wyznacznikiem poprawności głosowania jest powtórzone IP lub ciasteczko w komputerze… a metodologia jest tylko historią :-)
empiryk
2 lipca 2010 at 7:27 |
Och, oczywiście – to tylko zwykły sondaż. Przytaczam sondaże jako ciekawostki, a nie twarde dane na podstawie których można robić jakieś rzetelne predykcje. Ten jednak ma tę miłą zaletę, iż pokazuje postawę wobec debat. Dodatkowe pytanie o to, czy respondent będzie oglądał debatę? tu już nic nie dodaje. Sondaż pokazuje – przy tej ilości głosów – że ludzie nie zmieniają postaw pod wpływem debat. A to mnie akurat zaskoczyło. Liczyłem jednak na większe zainteresowanie niezdecydowanego elektoratu.
Ale być może zwyczajnie niezdecydowanych w bieżących wyborach jest zwyczajnie bardzo mało? W mojej komisji wyborczej w której głosowałem, w pierwszej turze były dwa głosy nieważne (!!!) – czyli ledwo dwóch ludzi było na tyle świadomych społecznie, iż skorzystało z prawa wyborczego, aby pokazać swoje niezainteresowanie (frekwencja 58%).
jarek
2 lipca 2010 at 9:35 |
Pisząc o sondażach miałem na myśli praktycznie wszystkie, a nie tylko te, które zacytowałeś :-)
Jeszcze jedno analityczne spostrzeżenie sondażowe. Na przykład sondaże netowe nie ukazują struktury wieku odpowiadających (czasami jest dodatkowe pytanie), czyli statystycznie rzecz biorąc jest to raczej sondaż na grupie 40 i mniej, niż powyżej 40, a struktura głosujących wymaga przynajmniej aby w tym 40 i mniej było powyżej 18 ;-) tego w żaden sposób nie można zweryfikować i myślę, że sondażownie mają tego metodologiczną świadomość, ale konieczność posiadania sondaży wymusza takie działania.
Co do zdecydowania wyborców, to myślę że głosujący mają jasne preferencje, w tym także Ci którzy na wybory nie idą „bo i tak wygra zawsze ten który kradnie” cytat z rozmowy :-)
Pytanie drugie czy te jasne preferencje wynikają ze znajomości praw Prezydenta wg konstytucji, zrozumienia konieczności zmian lub nie-zmian w strukturze budżetowej Państwa czy tylko z emocji, że białe jest lepsze od czerwonego, a czerwone jest lepsze od białego.
Z pewnym zaniepokojeniem obserwuję, że jednak większość znajomych wybiera osobę A, bo ona nie jest osobą i obozem B, albo osobę B bo tylko ona obroni przed osobą A. Te wszystkie dyskusje „specjalistów” w mediach wyglądają jakby ktoś na siłę chciał pokazać, że obu kandydatów wierzy w innego Boga, chodzi do innego Kościoła i przyjmuje inne Sakramenty…
empiryk
3 lipca 2010 at 8:09 |
chacha… spadłem z krzesła!
O, co do tego ja nie mam złudzeń – wybory prezydenckie w Polsce to wyłącznie konkurs piękności, czyli wybór emocjonalny. Zatem kwestia konstytucjonalnych kompetencji prezydenta zupełnie nie ma nic do rzeczy.
Masz rację, że jesteś zaniepokojony. Grupa ludzi wybierających mniejsze zło jest niemała. Jednak to jest konsekwencja tego, iż klasa polityczna naszego kraju jest zupełnie oderwana od rzeczywistości i nie rozpoznaje właściwie potrzeb obywateli. Więc dyskutuje sama z sobą. Kisi się we własnym sosie. Oznacza to, że nie ma kandydata, który byłby odpowiednio kwalifikowany – wybiera się zatem marnego kandydata, bo ten drugi jest jeszcze bardziej marny.