hu yz hu?
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 4 komentarze
- On 12 maj | '2005
… ścieżki są poplątane. Ścieżki życia.
Widzę to wyraźnie, gdy rozmowa kieruje się na tematy wykształcenia – zawodu wyuczonego. Ludzie dziwią się, kiedy dowiadują się, że mam tytuł “technika mechanika obróbki skrawaniem” … Już rzadziej płentuję to wskazując, iż praca dyplomowa dotyczyła “Procesu technologicznego wiertła krętego” i została wykonana we współpracy z katowicką hutą “Baildon”. Po co ich konsternować? Albo na przykład tłumaczyć na czym polegał fun własnoręcznego przygotowywania (na praktykach zawodowych) przez trzy miesiące młotka lub regularnej pracy (miesięczna praktyka zawodowa) na tokarce, szlifierce lub podobnym urządzeniu … Oczywiście w obowiązkowym bereciku z antenką i niebieskim drelichowym mundurku.
To zdziwienie jest równo obecne tak u technicznych w naszej firmie, jak i pozostałych – tzw. humanistów. Techniczni się dziwią, bo wiedzą, że z zawodu jestem także (kolejno) nauczycielem i filozofem. A humaniści mają powody dokładnie przeciwne :)
Ale częściej zdziwienie widzę u humanistów: że ktoś z ich grona może mieć takie powiazania z technicznymi (cokolwiek to znaczy).
Z drugiej strony miałem poczucie, iż techniczni tracą do mnie pewną część ufności … pewnie z podobnych powodów.
Oczywiście ma to swoje plusy i minusy. Plus jest taki, że łatwo i szybko dogaduję się z programistami. Ale minus to fakt, iż są sytuacje, kiedy wypada mi robić za międzymordzie przy porozumiewaniu się tych dwóch stron. Skoro jest się w pewnym mentalnym rozkroku, to służy się czasami za pomost …
Pamiętam z dawnych czasów głosy typu „magister a sprzedaje marchewkę na straganie – to po kiego licha tyle lat spędził w szkołach?
Już w czasie studiów uświadomiłem sobie, że to wyraz zabobonu. Skrywa on nie tyle nieuctwo, ale przede wszystkim brak podstawowej wiedzy – studia obok wiedzy merytorycznej dostarczają głównie pewnej kompetencji ogólnej. Właśnie dzięki temu można lepiej sprzedawać marchewkę.
Obok tych są też inne, rozsądniejsze opinie: ucz się [czegokolwiek], bo jeszcze nie wiesz z czego będziesz się utrzymywał.
To ostatnie jest potwierdzane przez życie potoczne. W firmie zatrudnił mnie japonista (Tomek), drugim prezesem był matematyk (Piotr). Potem moim przełożonym został filozof (Wiesiek – teraz wydaje gazety kolorowe), a obecnie jest nim inżynier automatyki. Najbliżej mam teraz z polonistą/statystykiem oraz z bibliotekarzem. Oczywiście wszystko w jednej Rodzienie ITI. ;P
I jeste generalnie – świetnie.
hankie
12 maja 2005 at 18:33 |
Ech, cały ten podział na humanistów i “technicznych” to jakiś dziwny jest. Ale jest.
Ale powiem szczerze, że choć nie czuję zbyt dobrze na czym polega fun przy robieniu młotka (może dlatego, że nie robiłem), to doskonale Cię masta rozumiem. Ja też nie potrafię wytłumaczyć lajkonikom na czym polega przyjemność dłubania w drewnie, co jest niesamowitego w dobrych komiksach i tego, że matematyka piękna jest. Weźmy na przykład definiowanie liczb i operacji matematycznych za pomocą pojęć “zbioru” i elementu “zbiór pusty”. Śliczne. Zresztą już chyba nawet tego dokładnie nie pamiętam, ale pamiętam, że matematyka dyskretna i logika były dla mnie nad wyraz eleganckie i wręcz pociągające. Wywiedlne od początku do końca. Natomiast nigdy, nigdy nie kochałem analizy matematycznej czy numerycznej.
Cóż, już widzę te porozumiewawczo-wyższościowe uśmieszki na twarzach kolegów i koleżanek “humanistów” :-)
nestor
12 maja 2005 at 23:31 |
Ileż w tym racji…pytanie, co ja bede robil?:)
empiryk
13 maja 2005 at 10:45 |
Taki podział jest … choćby w poczuciu humoru: to dwa różne światy :)
Zaś co do definiowania liczb – zgadza się w zupełności. Miałem farta i przeleczono mnie przez dwuletni kurs logiki matematycznej — koleżanka Ewa, która była matematyczką obstawała, że była tam poracja formalizmów większa niż u niej na studiach … no nie wiem. Ja będę naszego wykładowcę – prof.Andrzeja Wrońskiego (nie mylić z medalistą, zapaśnikiem) pamiętał do późnej starości swej ;)
empiryk
13 maja 2005 at 10:47 |
nestor []
cokolwiek będziesz robił, rób dobrze!
ależ mi złota myśl wyszła niechcący