head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

zdjęcie na dziś, Simon Roberts

Dziś kadr autorstwa Simona Robertsa z jego cyklu We English

Fountains Fell, Yorkshire Dales, 3rd August 2008
We English, fot. Simon Roberts

Wybrałem powyższy kadr (nr 45), bo kiedy go zobaczyłem, przez myśl lotem błyskawicy przeszła myśl: Martin Parr. Okrutny, ironiczny, zdystansowany, krytyczny, kpiący, z niezwykłą intuicja wyszukujący momenty obnażające słabości swoich rodaków. Jednak pełniejsze i spokojniejsze przeglądnięcie We English pokazuje, że podobieństwo jest tylko – czy aż? – częściowe.

Robertsa łączy z jego słynnym poprzednikiem ironia i krytyka. Bezwzględnie pokazuje swoich rodaków, gdy stadnie uczestniczą w byle jakich zbiorowych imprezach, że nie przeszkadza im otaczająca ich mizeria. Czują się w tym środowisku jak ryba w wodzie. Że z drugiej strony towarzyszy im izolacja i rys porzucenia. O ile na kadrach Robertsa widzimy Anglików, to nie chcemy być w ich skórze. Autora zatem łączy z Parrem nerw społeczny i zrozumienie dla stadnych form realizacji bycia Anglikiem.

Jednak perspektywa wielkoformatowych zdjęć Robertsa jest inna. Fotograf ustawia się w głębokiej perspektywie – ludzie na zdjęciach rzadko zajmują więcej niż 1/3 powierzchni kadru. Zdjęcie, które zamieściłem wyżej jest w zasadzie wyjątkiem. Na tle pozostałych można go nazwać nawet zbliżeniem. Ten zabieg należy przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza jako celowy. O ile więc autor chce uchwycić esencję bycia Anglikiem, to trzeba zgodzić się, że Roberts widzi rodaków jako osadzonych w perspektywie, w pejzażu. To jest ich naturalne środowisko. Czasami to jest pejzaż industrialny, innym razem sielski i wiejski, a innym razem śmietnik. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, iż to także wskazuje na swoistą beznadzieję – nie ma w tych zdjęciach śladu chęci wyrwania się, zmiany. Anglicy wydają się więc płascy i nudni jak pejzaże w których ich widzimy. Oni tam zwyczajnie tkwią i dobrze im z tym. Perspektywa pałacu sąsiaduje z zapuszczonym ogródkiem przydomowym (slajd 46 i 47).

Ten punkt także wyraźnie dzieli Parra i Robertsa. Parr chętnie miesza się w tłumie ze swoimi rodakami, on jest Anglikiem, nawet, gdy zjadliwie wytyka im jakieś przywary. Roberts z jednej strony dzieli z innymi zachwyt pejzażem, ale nie chce wejść między Anglików. Pozostaje na dystans. W tym sensie zdjęcia Parra są gorące, a Robertsa zimne emocjonalnie.

fot.Martin Parr (Magnum Photos), NEW BRIGHTON, United Kingdom—1985.

udo plus 7 cm arrow-right
Next post

arrow-left seks afery nie było!
Previous post

  • jah

    24 lutego 2010 at 20:36 | Odpowiedz

    …i powiem szczerze, styl Parra bardziej do mnie przemawia, może z racji bardziej wyeksponowanego socjologicznego kontekstu „sytuacji”. Jest w tym więcej zabawy i „ulotności”

  • empiryk

    26 lutego 2010 at 11:14 | Odpowiedz

    zatem jesteśmy w tym samym obozie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *