balety
- By Krzysztof Kudłacik
- In obyczaje
- With 6 komentarzy
- On 3 lut | '2005
W tym roku należało wziąć udział w studniówce. Anettka jest wychowawczynią klasy trzeciej, czyli studniówkowej. Oczywiście jej przygotowania zaczęły się kilka tygodni wcześniej i zakończyły w ostatniej chwili w sobotę zakupem malusiej torebeczki :)
Doświadczenie wskazuje, że takie imprezy jak studniówka powinny się udać po spełnieniu paru warunków. Oczywiście udanie się imprezy dotyczy zaproszonych gości – czyli takich osobników jak ja :)
Warunki udanego biesiadowania studniówki:
• odpowiednie nastawienie psychiczne – trzeba się przygotować i oczekiwać szybkiej zmiany otoczenia, interlokutorów, poziomu wymiany opinii, stanu fizycznego itd.; ktoś, kto sądzi, iż będzie cały czas w jednym otoczeniu ludzkim jest na przegranej pozycji – tu sprawdza się stara zasada komuniastycznej ideologii: ruch jest wszystkim
• skupienie się na kontaktach z ludźmi – czyli oderwanie oczu od zastawionego stołu….
Ponieważ impreza jest raczej długodystansowa i wymagająca pewnej kondycji, to nie należy mieszać napojów, ani pokarmów… zanadto… ;]
• zbudowanie bliskiego otoczenia – czyli zajęcie takiego miejsca, aby mieć w zasięgu głosu i ręki tych, z którymi czujemy się dobrze i dobrze się bawimy;
• wspólne balety – jak w temacie: wskazane jest wychodzenie na parkiet grupowo w towarzystwie bliskiego otoczenia;
• odrobina szaleństwa – na parkiecie orkorz. Odrobina może byc dozowana zależnie od okoliczności: powiem bez ogródek – można zaszaleć ;)
To ostatnie ma nawet pewien pozytywny wpływ wychowawczy na młodzież. Pozwala im się dobrze czuć i bawić, a przy tym wskazuje, jak można się bawić bez utraty dobrego smaku w zabawie.
• pozytywne wibracje muzyczne – tu jest wąskie gardło.
Zwykle spotyka się zestaw podwojony – żywa orkiestra i mniej żywi didżeje puszczający muzę z komputera/kaset/CD. Tak było i tym razem. Jednak teraz zestaw podwojony zawiódł pod względem wyczucia artystycznego i wyczucia ducha czasu. Zalała nas jakaś totalna tandeta dźwiękowa, źle zmiksowana, źle podana. Łomot dyskotekowy w złym stylu. Nie usłyszałem np. żadnych łubu-dubu, które sprzedaje obecnie seryjnie Trójka (zniósłbym je w atmosferze pląsów), ani znanych artystów biesiadnych jak Reni Jusis, Kayah, czy Krzychu Krawczyk. W takich okolicznściach musieliśmy wykazać się dużą dozą dobrej woli, aby zdzierżyć i mimo to bawić się dobrze.
• dobry kontakt z kuchnią – to się tłumaczy samo przez się. Balowałeś i minęło cię właśnie jakieś sympatyczne danie? Łap kelnera/kę lub wal do kuchni i tyle. Czyli biblijnie: kołaczcie, a będzie wam otworzone.
• tolerancja i dyskrecja rodziców
Rzecz to cholernie ważna, bo z jednej strony tylko oni mogą skutecznie kontrolować żywioł ponad 500 osób tak, aby jac
yś młodziankowie nie nadużyli, a z drugiej, żeby z dystansem spojrzeli na działania niektórych elementów grona.
Z szacunkiem w tym kontekście muszę wspomnieć o wysiłku finansowym i organizacyjnym rodziców. Zwyczajnie: kawał dobrej roboty. Zwłaszcza w tych trudnych czasach, gdy nie zawsze się przelewa…
• wycofać się w odpowiednim momencie – czyli wtedy, gdy atmosfera umiera lub gdy nie ma się dość energii lub motywacji do dalszego współudziału. Naturalnie trzeba tu zdecydować o sposobie wycofania się: taksówka lub własny pojazd lub pojazd znajomych lub transport rodziców … Generalnie przybycie własnym środkiem transportu drastycznie ogranicza możliwość pełnego udziału w biesiadowaniu. Odradzam.
Pomimo różnych rzeczy, które widuje się na dzisiejszych studniówkach, jedna rzeczywiście jest użyteczna i warta propagowania: kamerowanie. Na studniówce o której piszę było dwóch opłaconych kamerzystów i ze trzech amatorów spośród uczniów. Nie wspominam nawet o sporej ilości ludzi używających aparatów fotograficznych (standardowych i cyfrowych). Generalnie zapowiada się bogata i emocjonująca dokumentacja ;)
Z mojej własnej studniówki nie mam prawie wcale zdjęć – mam tylko wspomnienia.
Parę wybranych scenek z minionej soboty:
rozpoczynanie oficjalnych tańców
podgrzewamy silniki i poprawiamy makijaż przed imprezą
sympatyczni młodzieńcy
wychowawczyni z uczniami
kurz bitewny opadł – idziemy do domu
mk
8 lutego 2005 at 12:55 |
jakas taka mało współczesna ta studniówka – teraz młodzież tak sie bawi:
http://usenet.gazeta.pl/use…
empiryk
8 lutego 2005 at 13:11 |
Tak – znam to. Ale jakoś wiary nie daję ;)
nestor
10 lutego 2005 at 0:08 |
a z jakiej szkoly ta studniowka?
empiryk
10 lutego 2005 at 9:31 |
LO Andrychów
LHankie
12 lutego 2005 at 1:41 |
KRK, na zdęciu w Garniturze wyglądasz jak nie przymierzając pan Dochtór, albo pan Prawnik. Albo jeszcze co innego. Nie wiem, member establiszmentu? ;-)
empiryk
12 lutego 2005 at 9:43 |
Od razu tam member … ;) człowiek od czasu do czasu robi rzeczy nie do końca zrozumiałe ;]
A może: strój zdobi człowieka?
A serio: nigdy nie lubiłem krawaciarzy wbitych w swoje garniturki. Na szczęście, jak dotąd moja praca nie wymaga bezpośredniego kontaktu z tzw. klientem, więc jest obojęten, jak się odziewam. A tu, cóż … musiałem wdzianko zmienić, bo i okazja … cele wychowawcze i takie tam … na szczęście do baletów dopracowałem się odpowiedniego obuwia :P