head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Niedorzeczności Tuska

Czytelnicy tego bloga zauważyli, że unikam tematów politycznych. Wielokrotnie już deklarowałem, iż w zasadzie telewizji nie oglądam – w szczególności szerokim łukiem obchodzę publicystykę i programy newsowe (być może poza Teleekspresem). Jednak w miniony weekend nie mogłem uniknąć kuriozalnej propozycji wysuniętej przez Tuska: chodzi o zmianę ustrojową i wprowadzenie silniejszej pozycji premiera kosztem uprawnień prezydenta.

Gdyby jednak chodziło tylko o mniej władzy dla prezydenta, to pewnie wzruszyłbym obojętnie ramionami. Tu chodzi jednak de facto o władzę ludzi – o nasze prerogatywy. I to mnie zelektryzowało.

Propozycja premiera i lidera Platformy Obywatelskiej wydaje mi się niedorzeczna i szkodliwa.
Wyjaśniam, dlaczego.W mojej ocenie Tusk chce poważnie naruszyć jeden z filarów demokracji w Polsce – bezpośrednie wybory głowy państwa. Wybory prezydenta mają najwyższą frekwencję w dziejach III Rzeczpospolitej – ludzie korzystają ze swojego prawa. Przywiązani są do wyborów prezydenckich bardziej niż do  – wg mnie kluczowych i najważniejszych – wyborów samorządowych lub parlamentarnych. Jakie korzyści będą mieli Polacy z tego, że stracą część swoich praw? Odpowiadam: żadnych! Kto zatem zyska? Zyskają partie polityczne. Nastąpi jeszcze głębsza polityzacja życia publicznego. Ja rozumiem, że przyjemniej i poniekąd prościej wybrać w zaciszu gabinetów marionetkę. To jednak psuje demokrację w Polsce, bo zabiera obywatelom słusznie nabyte prawo.

Rządy PO/PSL w ciągu ostatnich dwóch lat kierowały swoją energię głównie na public relations. Robiły to świetnie. Tym razem nie całkiem rozumiem dlaczego Tusk rusza z propozycjami ustrojowymi? Jaki cel temu przyświeca? Pierwszy domysł jest zgodny ze skuteczną strategią stosowaną dotychczas przez Tuska – wyciągnął sprawy konstytucji, żeby odwrócić uwagę ludzi od czegoś niewygodnego dla rządzącej koalicji. Czyli chce coś przykryć. I to jest częściowo prawdziwe wyjaśnienie. Gdyby nie weekendowa wypowiedź Tuska, to na ulicy i w tramwaju możnaby usłyszeć rozmowy o rzekomych (!) aferach hazardowych, o fatalnym stanie służby zdrowia itd. Ja to rozumiem, ruch Tuska ma sens. Ale gdyby tylko to było celem, to nowe pomysły (czytaj: fanaberie) konstytucyjne rząd musiałby wyciągać co drugi tydzień.

Zatem jest coś jeszcze. Druga możliwa przyczyna: Tusk zaczyna kampanię prezydencką. Chce już teraz nadać jej charakter sporu ustrojowego – czyli chce za wszelką cenę jak najmniej mówić o bieżącej, dramatycznej sytuacji, aby uniknąć zasadnej krytyki swoich rządów. Do tego dojdą jego przesłuchania w rzekomej aferze hazardowej, co wcale nie będzie sympatyczne dla premiera. W sumie ten właśnie powód – pierwsza próba nadania tonu kampanii wyborczej – wydaje mi się najważniejszy. Z jednym zastrzeżeniem: że ten ruch Tuska jest bardzo wczesny. Czyżby rzeczywiście już teraz startowali? Dla mnie to dość zaskakujące. Spodziewałem się takich manewrów w okolicach lutego/marca przyszłego roku. Ale nie jestem zbyt uważnym obserwatorem polskiej polityki… mogę się mylić.

Trzecia sprawa to wojna z Kaczyńskimi. Przecież propozycja Tuska zmierza do ograniczenia prerogatyw Lecha Kaczyńskiego. Nie wierzę, iż ten czynnik teraz ma znaczenie. Po pierwsze dlatego, że chwilowo nie ma specjalnego, trwającego aktualnie sporu, konfliktu z pałacem prezydenckim. Po drugie dlatego, iż z samego terminarza legislacyjnego wychodzi, że nie ma szans, aby uchwalono taką poważną zmianę ustrojową jeszcze za kadencji aktualnego prezydenta. Owszem – biorę pod uwagę możliwość przegrania Tuska w przyszłorocznych wyborach prezydenckich – czyli ponownego wyboru Lecha Kaczyńskiego (jedynego liczącego się kontrkandydata dla Tuska). Wtedy taka zmiana konstytucji byłaby jak znalazł. Zgoda, to jest poważny powód. Z jednej strony Tusk w moim przekonaniu ma wysokie szanse zwycięstwa w wyborach, ale pewności nie ma. I to margines ryzyka może być powodem wyciągnięcia na stół spraw ustrojowych.

Rzecz jasna propozycja Tuska jest w pewnym zakresie warta uwagi i poważnej rozmowy. Mam na myśli przede wszystkim wyprostowanie relacji prezydent – rząd w zakresie polityki zagranicznej. Polityki zagranicznej rozumianej kompleksowo począwszy od podpisywania, ratyfikacji traktatów, przez negocjacje, przygotowanie negocjacji, pryncypia polityki zagranicznej, a skończywszy na sprawach mianowania korpusu dyplomatycznego. Tu jest faktyczny problem, który warto rozwiązać. Warto go rozwiązać dla Polski, a nie dla Platformy, czy dla PISu. W tym zakresie koniecznie należy ograniczyć władzę prezydenta. Polska musi mieć jedną, spójną i skuteczną politykę zagraniczną. Nie można w żadnym przypadku dopuścić do dwugłosów – tak na etapie wewnątrzkrajowym, jak i już na zewnątrz. Obecne rozwiązania zapisane w konstytucji są złe i szkodliwe. Tu cała władza powinna iść w ręce premiera. Taka zmiana ustroju powinna być wykonana standardowymi metodami, bez wyciągania artylerii w okresie kampanii wyborczej. Ale oczywiście być może rządząca partia uznała, iż kampania wyborcza jest dobrym czasem na takie zmiany.
Let it be.

helmut newton w TVP Kultura - Sumo arrow-right
Next post

arrow-left zdjęcie na dziś
Previous post

  • Jarek

    24 listopada 2009 at 23:07 | Odpowiedz

    Czy aby Tusk? Ten program zmian w Konstytucji przygotowali trzej byli sędziowie Trybunału Konstytucyjnego i jak mam prawo – mieć nadzieję – najlepsi znawcy systemu prawnego… a że polityk go przedstawia… to od razu staje się niedorzeczny?

    Niby mamy takiego samego prezydenta jak za czasów Mościckiego, tylko wtedy prezydent miał dekrety i do niedawna wiele z nich miało jeszcze moc prawną.

  • zorro

    25 listopada 2009 at 9:23 | Odpowiedz

    Tak czy siak, Tusk nie jest w stanie nic mądrego wymyślić. Do półlitrowego garnuszka nie ma możliwości wlania litra wody i basta.

  • empiryk

    25 listopada 2009 at 15:56 | Odpowiedz

    Jarku – proponowane zmiany są szkodliwe bez względu na to, kto je wymyślił u ich początków. Rozumiem, że nie chcesz powiedzieć, że ktoś ma prawo mi coś zabrać tylko dlatego, iż jest byłym sędzią?
    Projekt o którym mowa jest niedorzeczny ze względów, które przedstawiłem – to jest uzasadnienie merytoryczne równie dobre, jak to, co rzekomo byli sędziowie wymyślili a Tusk do promuje.

  • Jarek

    25 listopada 2009 at 19:34 | Odpowiedz

    Krzysztofie, myślę, tak jak napisałem, jeśli prezydent ma być wybierany bezpośrednio to dajmy mu władzę realną, niech będzie jak w USA. A jeśli ma mieć taką władzę jak obecnie, to możemy tworzyć mit wyborów bezpośrednich, które rzeczywiście są największym wydarzeniem wyborczym, ale dajmy władzę Premierowi jak w Niemczech.

    Mi zależy tylko na jednym na sprawnej władzy, to samo w pewnym sensie przekłada się na władze samorządowe i Prezydentów Miast, niech mają realny wpływ na zarządzanie pieniędzmi z podatków, bo inaczej mamy radość z wybierania, ale potem pozostaje nam już tylko narzekanie, że nikt z wybranych nic nie robi :)

    A na marginesie, myślę, że Tusk bardzo dobrze wiedział, jak taką propozycję przyjmie społeczeństwo, bo ja bez badan oceniłem ją jako idiotyczną i nie do zaakceptowania dla ogółu. Ale tez zdaję sobie sprawę, że jak ktoś puszcza takiego politycznego „pawia” to chodzi mu o zupełnie coś innego: albo o odwrócenie uwagi od jakiś spraw bieżących, albo o wykazanie, że kolejne zaproponowane za jakiś czas zmiany wydadzą się wszystkim objawieniem.

    Samo zdanie sędziów, traktuję jako drogę do uporządkowania polskiego chaosu kompetencyjno-prawnego. Przy obecnej elycie politycznej nie ma szans na współdziałanie, a kraj tego przez kolejne lata nie przetrzyma. Niezgoda rujnuje :)

  • zorro

    26 listopada 2009 at 8:59 | Odpowiedz

    Tusk to premier plastikowy, wykreowany przez różne ośrodki PR-owskie, sondażownie i media polskojęzyczne, które nie są zainteresowane jakimikolwiek korzystnymi zmianami w naszym kraju. Puszczenie hasła o zmianie konstytucji to zwyczajne, chamskie odwrócenie uwagi społeczeństwa od takich bieżących problemów jak dramatyczny kryzys finansów publicznych (potworna dziura budżetowa), wzrost bezrobocia oraz, co tu dużo mówić, od afer z udziałem polityków PO. Dla Tuska obecnie liczy się tylko jedno – wygranie wyborów prezydenckich i wtedy faktyczne już nicnierobienie, czyli pławienie się w dostatku i zero odpowiedzialności za cokolwiek.

  • zorro

    26 listopada 2009 at 9:08 | Odpowiedz

    Jeszcze jedno. Znalazłem ciekawy tekścik. Oto on :
    PO wygrało wybory mobilizując młody elektorat, który nie chce czekać
    na lepsze jutro przede wszystkim zawodowe i materialne. Elektorat ten jest
    „statystycznie” lepiej wykształcony niż poprzednie pokolenie. Wzrost
    liczby studentów z ok 280 tys. ok. roku 80-go do ok. 2 mln obecnie.
    Lwia część tego przyrostu to absolwenci „wyższych szkół” marketingu,
    biznesu, komunikacji społecznej, europeistyki, zarządzania itd. Nie
    wszyscy oczywiście ale ci właśnie w swojej masie nadają ton wśród
    obecnego młodego pokolenia. Podsumowując jest to masa ludzi o znikomej
    wiedzy, bez szans na rynku pracy ale z rozbudzonymi wysokimi aspiracjami i
    mniemaniem o swojej wyjątkowości. Dla takich ludzi mozolne dorabianie
    się w życiu ciężką pracą to bzdura i zajęcie dla frajerów. Ludzie
    ci marzą o jakiejś drodze na skróty i lokują swoje sympatie w
    politykach, którzy odpowiedzą na ich marzenia. Tłumnie zatem poszli i
    zagłosowali na CUD. Wiedzą oni jednak, że wszyscy nie mogą wygrać w
    „kasynie życia”(a ciężka praca twórcza ich nie kręci-nie mają
    zresztą kwalifikacji). Musi istnieć zatem w społeczeństwie tłum
    frajerów, który trzeba ograć. tłum ten określono ksywką „mohery”. Kto
    zatem stoi na straży interesów ludzi chcących uczciwie dojść do
    sukcesu jest ich największym wrogiem „plującym jadem, ziejącym
    nienawiścią”.
    Ale dwa lata przeleciały szybko i okazuje się, że żadnego CUDU nie ma
    i się na niego nie zanosi. Również Mohery jakoś nie są tą grupą,
    którą można ostrzyc jak barany. Kogo zatem można ogolić?? Uwaga:
    „Jeżeli nie wiesz kto jest frajerem to znaczy, z dużym
    prawdopodobieństwem, że chodzi o Ciebie”-jak mowi klasyka.
    Stoją więc „młodzi wykształceni” w punkcie zwrotnym ale żeby obrać
    nowy kierunek musieliby niestety przyznać, że to ONI właśnie są
    leszczami, których ogrywają „hazardowo” ich idole. Czyli co- przyznać
    się, że jestem frajerem- PRZENIGDY!!!
    Pozostaje więc dalej popierać jedynie słusznego Tuska i ferajnę- bo nie ma
    wyjścia z twarzą z tej sytuacji.

    Prawda, że niezłe ?

  • empiryk

    26 listopada 2009 at 9:36 | Odpowiedz

    Jarek: Krzysztofie, myślę, tak jak napisałem, jeśli prezydent ma być wybierany bezpośrednio to dajmy mu władzę realną, niech będzie jak w USA.

    Obecna – niedoskonała przecież – ustawa zasadnicza opiera się na jednej zasadzie: równoważenia władzy głównych ośrodków (tu myślę o prezydencie i RM). Wspiera się to dodatkowo na równie wartościowej regule: że nikt nie ma monopolu na nieomylność przy tworzeniu prawa – dlatego proces legislacyjny pozwala cofnąć ustawę do poprawy co najmniej w kilku etapach.
    Bardzo cenię obydwie zasady ustrojowe, które teraz są w konstytucji.
    Jeszcze prościej – jeśli PO i PSL zdobyły za mało władzy w wyborach parlamentarnych, to muszą się albo dogadać z ośrodkiem prezydenckim, albo pogodzić z tym, iż prezydent może iść wbrew ich zamierzeniom. Obecna propozycja Tuska to wyraz bezsiły. Nie umieją i nie chcą się dogadać z drugą stroną, więc chcą zmienić reguły gry. To wyraz nieudacznictwa.

  • Jarek

    26 listopada 2009 at 21:25 | Odpowiedz

    Krzysztofie – teraz lepiej rozumiem Twój punkt widzenia, i siłą rzeczy musimy różnić się w spojrzeniu na władzą jako zrównoważoną albo silną, bo z natury wzajemnie się wykluczają :)

    Tak na marginesie zastanawia mnie dlaczego w USA gdzie jest swego rodzaju „kult drużynowego działania” stawia się na silną jednostkę, a w Polsce gdzie na każdym kroku – być może z powodu jakiś historycznych uwarunkowań – unikamy drużynowego działania, stawia się na zrównoważenie. Może i tak powinno być… władza w sprzeczności do natury Społeczeństwa :)

  • empiryk

    27 listopada 2009 at 10:08 | Odpowiedz

    Jarek:Tak na marginesie zastanawia mnie dlaczego w USA gdzie jest swego rodzaju “kult drużynowego działania” stawia się na silną jednostkę, a w Polsce gdzie na każdym kroku – być może z powodu jakiś historycznych uwarunkowań – unikamy drużynowego działania, stawia się na zrównoważenie. Może i tak powinno być… władza w sprzeczności do natury Społeczeństwa

    Nie mieszajmy tu Ameryki, bo ona w niczym nie pomoże zrozumieć nam polskich warunków. Co do samego twojego spostrzeżenia to wydaje mi się, że już sam sobie dobrze odpowiedziałeś. Sytuacja jest zupełnie logiczna i klarowna. Ameryka na inklinacje do drużynowego działania, ale ta drużyna jest pod dowództwem jednostki. U nas w Polsce właśnie dlatego, że u nad dominuje rozpasany indywidualizm, stawiamy na balans i równoważenie – aby ta druga strona nie zyskała za wiele wpływów i władzy. Pamiętaj o ty, iż obecna konstytucja była odbiciem właśnie konfliktu władzy (!) – Wałęsa kontra reszta świata plus system wielopartyjny w tle. Jedyne wyjście to metoda check and balance

  • tusk nie kandyduje | varia

    29 stycznia 2010 at 17:33 | Odpowiedz

    […] tym kontekście pamiętajmy o niedawnych pomysłach Tuska dotyczących idei zmiany konstytucji. Teraz przeczuwam, iż wczorajsze oznajmienie pana premiera […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *