head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Chylińska … tylko po co?

Nawet lubię ostatnią płytę Chylińskiej – „Winna”. Dziewucha kolejny raz przekonuje, że głosisko ma należyte, rockowe. I melodyjki dość miłe dla ucha takiego ramola, jak ja. Chylińska wykazuje pewien szacunek dla klasyki rocka. Bez wątpienia chętnie zerka także na współczesność – np. na Rammstein czy Audioslave. Za to wszystko respect.

Ale przy tym bezprzykładnie marnuje coś … jakby to nazwać … poczucie dobrego smaku.

I piszę to ja – były wierzący ;-] punk.

Zacznijmy od początku.

Zła-zła-zła – dojebać im, dopierdolić im, kurwa mać;

•potem mamy śliczną balladę rockową ocierającą się o rap-metal Już wiem, że nic nie wiem;

•następnie odrobina perwersji sado-maso Tu i tam, psie;

Zmysłowa – hit, na pewno hit, albo jak się drzewiej mawiało: niemal pościelówa;

Winna – wielki ukłon w stronę Rammsteina;

•natomiast Gorąca prośba jest stenotypicznym zapisem uroczego dialogu kochanków: hujów sto, wypierdalaj stąd;

Chylińska – pełna dydaktyki: kurwa – rura, wciskasz swoim dzieciom gówno, zamknąć mi pysk, ty z gówna się nie wykręcisz;

•ósma pozycja jest jedną z najsłabszych w zestawie Deszcz-będzie słońce;

•pewnie Kazik się uśmiechał słuchając utworu Wieczny problem, gdzie podmiot liryczny swoim pyskiem wyznaje monodramatyczne jak siebie w sobie znieść;

•dobrą linię basu doceniam w Lepszym czasie;

Niczyja to drugi singiel z płyty i chyba pierwszy istotny przebój;

Twoje smutne „ja” to jak przystało na ambitną intelektualnie Artystkę – autodeklaracja w banalnym zestawie harmonicznym: jaaaa.

Zdecydowanie wolałem Chylińską z kagańcem na pysku w postaci Mistrza Skawińskiego. Bo puszczona samopas Chylińska zdecydowanie się skundliła i nie ma w sobie już nic z Rockowej Divy, którą momentami była na pokładzie O.N.A.

Super Size Me arrow-right
Next post

arrow-left Łóżko last-minute
Previous post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *