medal na wyciągnięcie ręki?
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 9 komentarzy
- On 8 wrz | '2009
Odetchnąłem po trzech wygranych polskich siatkarzy na Mistrzostwach Europy. To były przyzwoite mecze. Teraz trzeba trzech następnych wygranych. Jesteśmy w półfinale, nawet jeżeli jeden z tych pozostałych trzech meczy przegramy.
Dziś zagramy z obrońcą tytułu ME Hiszpanią, jutro ze Słowacją a pojutrze z Grecją. Bardzo ciekawi mnie dzisiejszy mecz. Napisałem wcześniej, że nie wierzę w Hiszpanię. W niedzielę oglądałem w całości ich pojedynek ze Słowacją i utwierdził mnie on w przekonaniu, iż Hiszpanie są cieniem samych siebie. W tym meczu sprawdził się jedynie G.Falasca, który dwoma seriami mocnych serwisów robił w drobny mak Słowaków. Wydaje mi się, że tylko te serwisy pokazywały przebłyski dawnej formy hiszpańskiego atakującego.
Poza tym wypada on bardzo przeciętnie lub słabo. Podobnie, jak reszta jego drużyny.
Jednak nie oznacza to, iż Hiszpanów dziś można zlekceważyć. Tym bardziej, że nasza wygrana z Hiszpanią sprzed dwóch tygodni (Memoriał Wagnera) 3:1 (23:25, 25:22, 25:21, 25:23) może zadziałać na naszych usypiająco. Hiszpanie mimo marnej dyspozycji przypadkowo mogą nam narobić szkód. Trzeba odkurzyć plany, jakie Castellani miał na mecz z Hiszpanią podczas Memoriału, a potem dodać czynnik zmiany – koniecznie trzeba założyć, że jednak Hiszpanie nauczyli się czegoś po tamtej przegranej i teraz będą usiłowali uniknąć starych błędów. Silne serwisy wystarczyły na Słowaków, na Polaków już nie wystarczą.
Jutro, we środę spotkamy się ze Słowacją. Drużyną o tyle trudną, że podstawowi jej zawodnicy grają w Plus Lidze – środkowy bloku T.Kmet, przyjmujący M.Sopko i rozgrywający Michał Masny. Kmet jest poprawnym zawodnikiem, ale bez błysku. O wiele ciekawiej prezentuje się Martin Sopko, który umie dynamicznie zaatakować i silnie serwować, co pokazał w niedzielnym meczu przeciw Hiszpanii. Jednak jego repertuar techniczny szczególnie w ataku jest dość skromny. Bez szybkiego rozegrania nadziewa się na blok i wtedy gaśnie. Prawdziwą perłą reprezentacji Słowacji jest ich rozgrywający – Masny. Ma za sobą doskonały sezon w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Dobrze zagrywa, wyśmienicie rozgrywa – szybko i precyzyjnie. Jednak żeby wykorzystać swoje atuty, jego koledzy muszą dobrze przyjąć, co nie zawsze wychodzi Słowakom. Z ciekawością obejrzę jutrzejszy pojedynek naszej reprezentacji ze Słowacją także dlatego, że chyba jeszcze nie miałem okazji zobaczyć starcia tych reprezentacji. będzie to okazja do porównania z ostatnim meczem ze Słowakami, jaki rozegraliśmy podczas eliminacji do Mistrzostw Świata w Gdyni – wygraliśmy wtedy 3:1 (25:19, 26:28, 25:15, 25:19).
Najwięcej obaw mam co do czwartkowego meczu naszych z Grecją. W czasie obecnych ME nie widziałem żadnego meczu Greków. Podobnie jak my, Grecy weszli do drugiej rundy z kompletem zwycięstw – pokonali w grupie C Słowaków (2:3), Słoweńców (1:3) i Hiszpanów (3:0). Optymiści powiedzą – Grecy mieli chyba jeszcze słabszą grupę niż my. Zgoda. Ale ich zwycięstwa – tak, jak w przypadków Polaków – dowodzą ich regularności i zachowanego rytmu. To poważne zalety przy tak długim i poważnym turnieju. Te zwycięstwa nie biorą się z niczego. Nie bardzo wiem zatem, czego się spodziewać pojutrze. Pamiętam Greków sprzed paru lat, gdy nasza reprezentacja ogromnie się męczyła z nimi. Wystarczyło pozwolić im zdobyć parę punktów w serii i już nie odpuszczali – wtedy wychodziło im wszystko. Ich słabą stroną była gra pod presją – przyciśnięci, szybko się gotowali i wzajemne kłótnie i pretensje rozbijały zespół. Taki to był Grecki temperament – szybko się zapalali i potem szybko gaśli. W tym meczu zatem trzeba zachować absolutną koncentrację przez cały czas, narzucić Grekom swój styl gry i nie dopuszczać do większych różnic punktowych. Na szczęście nasza reprezentacja obecnie wykazuje się bardzo wysoką koncentracją i skutecznością w końcówkach – nawet, gdy przegrywamy. Szczególnie wtedy.
A kto zostanie Mistrzem Europy? Bułgarzy.
zorro
8 września 2009 at 14:24 |
Mam obawy o naszych. Po trzech wygranych mogą osiąść na laurach i zlekceważyć kolejnych rywali, a wtedy będzie po ptokach. Również mogą poczuć się wypstrykani tymi trzema zwycięskimi spotkaniami. Obym był złym prorokiem.
empiryk
9 września 2009 at 8:24 |
Dobra, dziś już jesteśmy mądrzejsi: byłeś złym prorokiem. A ja byłem dobrym prorokiem, bo ostrzegałem przed Hiszpanami, którzy zagrali o dwie klasy lepiej niż zdarzało im się to w ostatnim miesiącu, a my zagraliśmy odrobinę gorzej niż dotąd. Był więc horror. Ale miałem rację co do końcówek – zachowujemy jak na razie zimną głowę. Dlatego wygraliśmy wczoraj z Hiszpanią.
Nie ma róży bez kolców – to długi i trudny turniej. Wczoraj ponownie były długie fragmenty złego rozegrania u Zagumnego, a co najgorsze – wróciła zmora, czyli seriami tracone punkty. Przecież tego 4-punktowego prowadzenia w czwartym secie nie powinniśmy oddać! A tu taki S.Noda wchodzi i lekkimi zagrywkami kładzie nas na deskach.
Co do dzisiejszego spotkania ze Słowacją jestem już o wiele spokojniejszy. Nie będzie tie breaka. I powiedzmy to teraz głośno: polscy siatkarze będą grać o medale ME 2009!
zorro
9 września 2009 at 8:52 |
Masz rację, byłem złym prorokiem, ale wielokrotnie nasi różnego kalibru sportowcy w głupi sposób przegrywali, więc wolałem się odpowiednio nastawić. Przynajmniej po meczu byłem mile zaskoczony, ale nasi dali trochę popalić. Czyżby chwilowy spadek formy ? Dzisiejszy mecz ze Słowakami faktycznie powinien być formalnością w 3 setach, bo trzeba zostawić siły na kolejne mecze. Po ewentualnym zwycięstwie nad Słowakami mecz z Grekami możemy sobie odpuścić i zagrać w rezerwowym składzie. A tu jeszcze dziś zaskakująco dobrze grający koszykarze, no i nieszczęśni kopacze nożni. Tych ostatnich jednak sobie odpuszczę, bo szkoda sobie wzroku psuć i patrzeć jak męczą się przy piłce. Po co mieliby na te mistrzostwa jechać ? Chyba tylko w celach turystycznych i podawać piłki zza bramki. Po prostu szkoda kasy na takie miernoty.
empiryk
9 września 2009 at 13:58 |
Dokładnie tak, jak piszesz – kopaczy nogami należy sobie odpuścić, skoro można wybrać ciekawsze dyscypliny w których jesteśmy w ścisłej światowej czołówce – jak siaktówka – lub mamy aktualnie jakieś szanse na sukcesy – tu: koszykówka.
Wstydliwe pryszcze jak kopacze nogami – należy chować w cieniu.
empiryk
10 września 2009 at 10:05 |
Drugi horror. Ale nie dają tu punktów za wrażenia artystyczne a jedynie za wynik. Jesteśmy w strefie medalowej i będziemy mieli dwa mecze o medale. Chociaż jeden byłoby miło wygrać. Zobaczymy, czy się uda?
Co do meczu ze Słowakami. Przegraliśmy czwartego seta, ponieważ wygraliśmy trzeciego. To jedyny wniosek jaki mam po lekturze podsumowań dnia wczorajszego i po obserwacji samego spotkania. W trzecim secie nie tyle zdeklasowaliśmy Słowację, ale ją upokorzyliśmy. I wtedy nasi siatkarze uznali, że ich przeciwnicy już się nie podniosą, a oni wygrają czwartego seta i mecz na stojąco, bez skakania. To ich zgubiło. Ale to samo maksymalnie zmobilizowało reprezentację Słowacji, która zagrała na pełnym ryzyku i skrajnie zdeterminowana. Gdy wygrali w ten sposób czwartego seta, uwierzyli, iż w tie breaku też mogą wygrać… i tak to było w mojej ocenie.
zorro
10 września 2009 at 14:55 |
Nie mogę pojąć, jak można po dwóch setach, w których się demoluje rywala, w kolejnym – samemu być zdemolowanym, a w ostatnim piątym – tylko cudem wygrać. Moim zdaniem, to takie typowo polskie. Zamiast dobić, to się cackają.
No, ale bądźmy dobrej myśli. Myślę, że dzisiejszy mecz odpuszczą i przegrają, a w kolejnych dwóch dadzą z siebie naprawdę wszystko.
empiryk
10 września 2009 at 15:52 |
Zgadza się. Zamiast dobić leżącego już przeciwnika, zaczęliśmy się bawić w kotka i myszkę – w efekcie dostaliśmy po pysku.
zorro
11 września 2009 at 8:39 |
Choinka, znów wygrali i to do tego dość gładko. Nie wiem, bo za bardzo nie siedzę w temacie, czy ten skład z meczu z Grekami to tzw. drugi garnitur, czy też podstawowa drużyna. Jeśli byli to przede wszystkim zmiennicy to w sobotę jestem optymistą w meczy z Bułgarami. A w niedzielę wielki finał z Ruskimi (bo nie sądzę by żabojady postarały się o cud). Medal chyba mamy.
empiryk
11 września 2009 at 11:30 |
To nie był drugi garnitur. Castellaniemu udało się zbudować taką drużynę, że tam w zasadzie jest 14 zawodników o niemal identycznej jakości. Obaj – Jarosz i Ruciak – są w każdym meczu na boisku jako zmiennicy.
Z trzech możliwych przeciwników półfinałowych najbardziej obawiałem się Francji. Ale na mecz z Bułgarami zwyczajnie się cieszę, bo będzie dobra siatkówka – nasi przeciwnicy będą chcieli wziąć rewanż za przegrany z nami cztery lata temu półfinał Mistrzostw Świata. A to, że tuż przed tymi ME graliśmy dwa sparingi z Bułgarią i obydwa wygraliśmy, to nie jest żadna podstawa do przypuszczenia, iż Bułgarów łykamy z marszu. Mają genialnego libero i chyba najlepszego aktualnie na świecie atakującego Kazijskiego.