head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

Strachy i homofoby

Właśnie czytam tekst Krzyśka i nie mogę się powstrzymać, aby tu nie przytoczyć w mojej opinii klasycznego tekstu prof. Ryszarda Legutki (IF UJ) ’Nie lubię tolerancji’ z 1991 (!) roku. Sądzę, iż w kontekście sytuacji do której odnosi się Krzysiek i przywoływana przez niego publicystka 'Rzeczpospolitej’ ten stareńki tekst okazuje się zdumiewająco aktualny i trzeźwy. A to ostatnie jest ostatnio towarem trudnym do kupienia. Deficytowym.

Mój zupełnie prywatny punkt widzenia na kwestię prowokacyjnego marszu środowisk homoseksulanych w Krakowie jest dość banalny: myślę, że cała sprawa przyniosła skutki sprzeczne z zamiarami jej animatorów. Oczywiście pisząc o 'zamiarach’ biorę serio i dobrodusznie deklaracje, iż marsz miał służyć 'przełamywaniu barier’, wyjściu z anonimowego cienia 'bycia gejem/lesbijką’. Przynajmniej ja takowe deklaracje słyszałem od głównego organizatora w radiowych wywiadach (np. w Trójce). Nie rozumiem bowiem, jakim rodzajem grupowej terapii jest to, że ktoś, kto dotąd rzekomo 'zaszczuty’ przez środowisko hetero- i żyjący w utajeniu (mowa o preferencjach seksualnych) – zechce teraz pod wpływem agitki środowisk lewicowych Jarugi-Nowackiej – wyjść z cienia na ulicę wprost pod światła telewizyjnych jupiterów i rozwrzeszczanej gawiedzi tzw. Młodzieży Wszechpolskiej? Kto się na to odwarzy?
Miałem w swoim życiu do czynienia z homeseksualistami. I nadal jestem głęboko przekonany, iż jedyna i właściwa droga, jaką można tu iść to codzienne, cierpliwe znoszenie się w potocznych kontaktach – tylko w ten sposób można się poznać, nawet jeśli nadal pozostaniemy przy własnym punkcie widzenia na seks. Oczywiście pomijam tu kwestię patologicznych form homoseksualizmu.
Zatem manifestacja z Krakowa aktywnie wspierana i propagowana przez postkomuniastyczny rząd nie osiągnęła swojego celu – zamiast budować ewentualne pomosty, burzyła je i budowała nowe bariery.

Słowacja arrow-right
Next post

arrow-left Być przewodniczącą
Previous post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *