Nitka
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 2 komentarze
- On 6 lut | '2004
Nitkę przyniósł do firmy Grzesio Kwolek. Wedle jego zeznań, kotek gdzieś szwendał się opuszczony i zagubiony w śmietniku. Był już wyraźnie wychudzony, ale jak na dwu-trzymiesięcznego szkraba całkiem odważny i dziarski. Jednak Grzesiek nie mógł się zaopiekować na stałe zwierzakiem. I tu zaczęła się moja rola.
Postanowiłem zabrać kotkę do siebie. Sama podróż była już niesamowita. Prowadziłem samochód i na początku kot był w kurtce za pazuchą. Ale jak się rozgrzał, zaczął się wiercić i po 20 minutach już był na zewnątrz – w kabinie. Początkowo wybrał sobie oparcie fotela i moje prawe ramię. Taki widok zdziwił paru kierowców w samochodach sotjących obok w korku. Sam się zdziwiłem. Ale ostra jazda zaczęłą się kiedy po opuszczeniu granic Krakowa zacząłem się rozpędzać na dwupasmówce myślenickiej, a kotek opuścił oparcie fotela i zaczął zwiedzać podłogę – w panikę wpadłem, kiedy zaczął się wciskać pod pedały!
Potem już w domu był konkurs na imię dla kotki. Ponieważ była wychudzona i uwielbiała skasać an firanki, przeforsowałem imię: „Nitka”. I tak zostało.
Gre
10 lutego 2004 at 17:20 |
Alez Nitka wyrosla. A kiedys to bylo takie malenstwo.
Widze, ze jej sluzy pobyt u Ciebie.
ja-sam
10 lutego 2004 at 17:29 |
Służy. To klasyczne leniwe kocisko. Nie jest specjalnie spasiona, ale jest "zadbana". Niestety, wśród jej ulubionych miejsc pobytu jest skład węgla w naszej domowej kotłowni, więc często przychodzi brudna jak czort. I wtedy z takimi zabudzonymi łapami np. zaczyna sobie łazić po wannie! Albo inaczej: regularnie startuje rano mniej więcej o 5:45! A ponieważ nocuje zamknięta w innym pomieszczeniu, to chce się wydostać i wtedy budzi domowników skacząc na klamkę ;)