head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

nowa bzdura: płatne drugie studia

Właśnie dowiedziałem się wczoraj, że faktycznie MEN Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (http://www.nauka.gov.pl) pod wodzą minister Kudryckiej z Platformy Obywatelskiej zamierza wprowadzić płatną naukę w Polsce, w polskich państwowych uczelniach. No i przybyło mi siwych włosów.  W mojej ocenie mamy do czynienia z krokiem w kierunku odpłatności za całą naukę pobieraną na państwowych uczelniach. Widzę w tym równię pochyłą – w ciągu paru lat będziesz mógł się uczyć tylko za pieniądze. No dobrze, być może szkoły podstawowe będą darmowe…

Ale do rzeczy.

Kudrycka i jej resort chcą, aby studenci darmowych uczelni państwowych płacili za drugi kierunek o ile studiują na dwóch.

No i mój problem zaczyna się, gdy chcę zwyczajnie i po ludzku zrozumieć, czemu ambitni studenci mają płacić na uczelniach, które zgodnie z konstytucją oferują darmową naukę? Co się za tym kryje? Jakie jest uzasadnienie?

Jak na razie takiego uzasadnienia nie widzę.

Pierwsza sprawa już zasugerowana wyżej: że uczelnie państwowe zgodnie z prawem mają oferować darmową naukę. I nie ma tu znaczenia ilość kierunków. Na razie nie wiadomo, czy ten pomysł jest zgodny z obowiązującą ustawą zasadniczą. Spodziewam się jednak, iż MEN MNiSW zaproponuje tu jakieś obejście. To jednak mniejszy problem.

Druga sprawa jest bardziej złożona i dla mnie kluczowa. Dlaczego dwukierunkowcy mają w ogóle płacić? Na chwilę obecną poznałem dwa możliwe uzasadnienia. Pierwsze usłyszałem wczoraj w radiowej Trójce. Nie zapamiętałem nazwiska, ale słyszałem wypowiedź jakieś profesora, który powiedział cytuję dosłownie: dlaczego chętni do studiowania drugiego kierunku nie traktują go jako swojej inwestycji w przyszłość?

Ręce opadają, gdy się takie bzdury słyszy. Przecież tu nie chodzi wyłącznie o prywatne szczęście i karierę tego człowieka, który zaczyna drugie studia! Tu zysk ma student, społeczeństwo i Polska! Nie bójmy się mocnych słów. Właśnie tu jest sens istnienia nominalnie darmowego szkolnictwa państwowego na wszystkich szczeblach kształcenia od podstawówek do studiów doktoranckich.

Drugie możliwe uzasadnienie jest takie: że MEN MNiSW zaoszczędzi pieniądze:

Budżet oszczędzi pieniądze. Student dostanie za darmo tylko tyle zajęć, ile potrzeba na zrobienie jednego dyplomu magistra (plus jeden semestr na eksperymenty). Gdy wyczerpie bezpłatny limit studiowania, będzie musiał płacić.

Za Gazetą.

Kolejna bujda na kółkach. Skoro na miejsca rzekomo zajmowane przez dwukierunkowców mają przyjść inni (jednokierunkowcy), to i tak trzeba wydać tyle samo pieniędzy na ich kształcenie. Powiem więcej: trzeba wydać na nich więcej niż na dwukierunkowców – przecież studiowanie na drugiego kierunku jest – dla uczelni – tańsze, ponieważ na drugim kierunku przepisuje się wiele zaleczeń zrobionych przez studenta na jego podstawowym, pierwszym kierunku! Kiedy wybrałem swój drugi kierunek – tu: filozofia na Uniwersytecie Jagiellońskim – to po pierwsze: mogłem to zrobić dopiero po ukończonym drugim roku studiów podstawowych, po drugie musiałem dostać zgodę rektora wydziału UJ  i zaliczyć rozmowę egzaminacyjną, po trzecie, około jednej trzeciej zajęć miałem przepisanych z pierwszego kierunku, więc Jagielloński nie musiał ponosić kosztów mojego kształcenia w tym zakresie. Dwukierunkowiec jest zatem tańszy z punktu widzenia uczelni.

Powiedzmy jasno – MEN MSiSWswojego chorego pomysłu nie poparł żadnymi faktycznymi wyliczeniami i kalkulacjami.

Druga strona powyższego fałszywego uzasadnienia ma przebranie fałszywej sprawiedliwości społecznej:

Zwolni się kilkadziesiąt tysięcy miejsc na bezpłatnych studiach w renomowanych publicznych uczelniach. Mogą je zapełnić – jak twierdzi ministerstwo – młodzi ludzie ze wsi i małych miast, którym jest dziś trudno na nie się dostać.

Cytat jak wyżej.

Jak bardzo trzeba być zakłamanym, żeby ten pomysł ubierać w szaty sprawiedliwości? Przecież dlatego wprowadzano w latach 90tych ubiegłego wieku płatne studia na uczelniach prywatnych, żeby tę dostępność podnieść. I teraz dokładnie odwrotny plan ma być sprawiedliwy? Skąd w ogóle przekonanie, że dwukierunkowcy będą zastąpieni przez ludzi ze wsi i małych miast? Dostaną jakieś dodatkowe punkty podczas przyjmowania na uczelnię? Czyżbym o czym nie wiedział? A może system punktów za pochodzenia znany z PRLu nadal żył? A może liberalny rząd właśnie ponownie wymyśla punkty za pochodzenie?

Trzecia sprawa – kto studiuje dwa kierunki?

W mojej ocenie trafiają tam właśnie ci najzdolniejsi, najbardziej ambitni – dokładnie ci, którzy zasługują na więcej. Leser i obibok nie potrzebuje drugiego kierunku, żeby skutecznie ciągnąć swoje studia 8 lub więcej lat. Studiuje się drugi kierunek po to, aby mieć większe szanse na rynku pracy, a nie dłużej pomieszkać w dotowanym akademiku.

Dowodzi tego także sam kontekst w jakim pierwszy raz usłyszałem o planie Kudryckiej. Było to w czasie rozmowy z tegoroczną maturzystką. Pytałem o jej plany na przyszłość. Chciała zacząć iberystykę i potem wziąć drugi kierunek (myślała o romanistyce). Gdybym trzymał się fałszywej logiki pani Minister, to musiałbym w maturzystce widzieć przebiegłego obiboka, który już teraz wie, że idzie na studia, aby zostać wiecznym studentem…

Dwukierunkowiec jest samym zyskiem: jest tańszy dla uczelni oraz bardziej świadomie ukierunkowany na studiowanie.

Czwarta sprawa: MEN MNiSW przeczy sam sobie.

Jakiś czas temu, ponieważ do szkół wszedł niż demograficzny, zaczęto aktywnie wymagać od nauczycieli, żeby mieli kompetencje do uczenia dwóch lub więcej przedmiotów. Jeśli mają to być kompetentni nauczyciele, to powinni być właśnie dwukierunkowcy – z dwoma dyplomami. Zwłaszcza, że chodzi o nauczycieli podstawówek oraz szkół średnich.

Reasumując: MEN MNiSW chce świadomie karać najbardziej wartościowych dla społeczeństwa ludzi. Mówię to z własnego doświadczenia oraz pokazuje to skala samego problemu – dwukierunkowców jest ledwo parę procent! Na krakowskich uczelniach ma być ich ok. 7 tysięcy (gdy w ośrodku studiuje ponad 200 tys.).

Che Guevara i Chrystus arrow-right
Next post

arrow-left tuning, ale niechcący
Previous post

  • Jacek

    16 czerwca 2009 at 12:54 | Odpowiedz

    Mylisz Ministerstwo Edukacji Narodowej z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

  • empiryk

    16 czerwca 2009 at 15:32 | Odpowiedz

    uff.. ulżyło mi. ;)

  • Jacek

    16 czerwca 2009 at 16:57 | Odpowiedz

    Zgadzam się, że to pomysł zupełnie oderwany od rzeczywistości.

  • CoSTa

    17 czerwca 2009 at 8:21 | Odpowiedz

    Ostatnimi czasy gdy patrzę na pomysły reform w oświacie to mnie zaczyna trafiać. Właśnie przerabiam fail związany z wysyłaniem dzieci przedszkolnych do szkół. Mam wrażenie, że wysyłając dzieciaka na studia będę miał repetę bo na sensowne i logiczne myślenie przez decydentów nadziei nie mam :/

  • zorro

    22 czerwca 2009 at 14:21 | Odpowiedz

    Mnie wkurza, że wszyscy którzy dorwią się do władzy szukają obejść w prawie, aby wprowadzić w życie swoje chore pomysły i przez to zapisać się na kartach historii. Kudrycka, Hall, Kopacz, Grabarczyk, Pawlak są to osoby z marszu do odstrzału za nicnierobienie albo szkodzenie społeczeństwu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *