head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

tuning, ale niechcący

Jak się coś wali, to raczej konkretnie. No i ten tydzień zaczął się od niewielkiej apokalipsy motoryzacyjnej. Oto będąc w trasie z moją całą rodzinką, nagle usłyszałem, że wydech mojej Almery zaczął dawać dźwięk jak po tuningu! Niskotonowe buczenie, które pokazywało sporą amplitudę, gdy dociskałem gaz – prawie, jakbym miał jakiś silnik z Porsche…
Natychmiast zjechałem na pobliski parking, spodziewając się urwanej rury wydechowej, czy czegoś podobnego. Jednak zwykłe oględziny, czy coś nie wystaje spod podwozia nic nie dały – nic nie wystawało. Pojechaliśmy dalej. Jednak pojawił sie nowy dźwięk – stukanie, jakby obijanie się czegoś w metalowej osłonie: jakby coś wewnątrz tłumika się zerwało i zaczęło kołatać wewnątrz.
Wiecie jak to jest: znacie własny samochód i wszystkie jego dźwięki, jesteście do nich przyzwyczajeni – jak tylko pojawia się jakiś dysonans natychmiast go zauważacie i źle się z nim czujecie. To jakby wasz pojazd zachorował.

Niestety koniec końców musiałem zdecydować się na wizytę u mechanika. Ewentualna wymiana całego tłumika dla Nissana mogła być kosztowna. Wpadam do pierwszego mechanika. Owszem, wymieni chętnie, ale spawał nie będzie, bo nie ma sprzętu. No to może sprawdźmy najpierw, co się stało i będzie jasne, czy spawamy, czy może wymianiamy rurę? Oj nie da rady… mam na kanale pojazd z odpiętą elektryką, więc nie da się go ruszyć.

Drugi mechanik: proszę przyjechać za jakieś trzy godziny, to wtedy będzie wolny pracownik i być może wolny kanał, żeby zerknąć.

Do trzech razy sztuka. Trzeci mechanik. Ten wreszcie miał wolny kanał. Schodzimy obaj na dół, zerkamy i ulga… Nie trzeba ani spawać, ani wymieniać wydechu, bo zerwało się łączenie rury z tłumikiem. No, może jakieś małe, szybkie dospawanie. Ale podnośnik będzie około południa i wtedy dopiero będzie można to zrobić. Czyli jest szansa, żeby dziś odebrać już naprawiony samochód? Taaak panie, bez problemu.

Przez cały dzień dzisza, mechanik nie telefonuje. Wybieram się zatem swoją osobą do mechanika około 17:30, żeby odebrać pojazd. Napewno jest już naprawiony, a gość nie telefonuje, bo posiał wizytówkę z numerem. Małżowinka przywozi mnie swoim Matizem do warsztatu. Ale panie nie mielismy jednak podnośnika i nie dało się tego zrobić… Więc na kiedy będzie gotowe? Przyjdź pan jutro około dziewiątej rano. Będzie gotowe na 100%. Niestety nie mogę jutro, jutro rano muszę być w Krakowie w pracy, bo dziś już wziąłem dzien wolnego i mam zaległości do odrobienia. Muszę być w pracy w Krakowie. Po Almerę zgłoszę się we środę wieczorem.

Wściekły wracam do domu i po drodze zawijam na dworzec autobusowy, żeby sprawdzić godziny odjazdu autobusów do Krakowa jeszcze dziś wieczorem – naprawdę muszę być we wtorek rano w pracy. Autobus o 18:24 mi pasuje. Wracam do domu i zaczynam się pakować na szybko. Jeszcze tylko kawa i żona mnie odwiezie na dworzec. Telefon dzwoni. Odbieram. Proszę pana, jak mi pan powiedział o tym Krakowie, to ja kazałem wszystko zostawić i pilnie zająć się tą Almerą. Przyjedź pan za godzinę, o 19tej będzie samochód do odbioru.
Odebrałem, zapłaciłem 50 zł. Cały dzień w plecy z powodu wydechu.

A na dodatek Kacper w czasie zabawy w Pandzie dziadka urwał lewą manetkę przy kierownicy – czyli kierunkowskaz oraz sterowanie światłami. No i dziadek Staszek ma uziemiony pojazd do środy conajmniej, kiedy to warsztat specjalistyczny Fiata z Kóz sprowadzi nową, kompletną manetkę. Oczywiście jest jeszcze drobny problem techniczny, bo do Kóz trzeba dojechać (ok. 10 km ruchliwą szosą) bez kierunkowskazów…

nowa bzdura: płatne drugie studia arrow-right
Next post

arrow-left zdjęcie na dziś: Tim Gruber
Previous post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *