burza w szklance marcinkiewicza
- By Krzysztof Kudłacik
- In obyczaje
- With 11 komentarzy
- On 7 sie | '2006
I znów badziewne dziennikarstwo na poziomie piaskownicy wychodzi. Ale w sumie… w sam raz na sezon ogórkowy. Jak pamiętacie, Były Premier Marcinkiewicz Kazimierz (skrótowo: BPMK) zechciał zabawić się w blogaska. Taka sobie propaganda. Jest jednak pewne wydarzenie. Jako takie zostało wybrane też przez redakcję Firmy Matki. Słusznie.
Ponieważ blogasek BPMK jest tubą propagandową tego polityka i to tubą miernej jakości we wrogim mu (internetowym) środowisku, więc szybko pojawił się antyblog – jako lustrzane odbicie, wręcz krzywe zwierciadło. Jednak Gazeta zrobiła z tego burzę w szklance wody, a jej dziennikarz – Dominik Uhlig został wpuszczony w maliny (albo sam się w nie wybrał w błogiej nieświadomości)
A oto jak wygląda prawda.
Otóż prawda jest całkiem inna.
Zacznijmy od blokady antybloga http://kaziumarcinkiewixz.blog.onet.pl/. Z moich wiadomości wynika, że faktycznie doszło do tymczasowej i omyłkowej blokady. Blokadę włączono, ponieważ redaktorka wykazała się nadgorliwością: uznała, iż mamy do czynienia z próbą podszycia się: i złośliwego naruszenia wizerunku Byłego Premiera Marcinkiewicza Kazimierza. Blokada trwała kilkanaście godzin. Została zdjęta, a właściciel antybloga otrzymał korespondencje wyjaśniającą sytuację wraz z pouczeniem i przestrogą, iż wykorzystywanie fotek Marcinkiewicza może narazić go na proces – bądź ze strony byłego premiera, bądź fotografa, który ma prawa autorskie do zdjęcia.
Niestety – z tego, co wiem, chyba autor się przestraszył i już nie zareagował mailowo.
Druga sprawa – statystyki. Żal mi Uhliga. Wykazał się drastyczną nieznajomością rzeczy oraz niekompetencją dziennikarską.
Oto przykład jego indolencji:
Otóż Uhlig nie wie, jak działa onet.blog. Powyżej jest screen z http://kaziumarcinkiewixz.blog.onet.pl/ – pole z żółtej ramki jest tzw. polem użytkownika – czyli właściciel może z palca wpisać tam cokolwiek. Jak widać poniosła go ułańska fantazja 17latka, a Szanowny Dziennikarz nie wiedział, bo nie chciał.
Dalej – ramka niebieska z ilością komentarzy: to także jest rodzaj pola użytkownika. Różni się od poprzedniego tym, iż jest to pętla warunkowa – jeśli jest jeden komentarz, to wyświetl napis [tu wpisz swój napis], jeśli są dwa komentarze, to wyświetl napis [tu wpisz swój napis] … jak widać dzieciak wpisał, to mu się tam w fantazji uroiło, bo prawda jest taka – pobierz screeny z ilością komentarzy na 4.08.2006, godz.10:57.
Przykład niekompetencji dziennikarza Gazety – nie zechciał zweryfikować faktycznej oglądalności serwisu Byłego Premiera Marcinkiewicza Kazimierza oraz jego antybloga. A prawda jest taka:
kaziumarcinkiewixz.blog.onet.pl 20060801=561, 20060802=18635, 20060803=1330, 20060804=1179,
inny adres antybloga – kaziumarcinkiewicz.blog.onet.pl 20060731=810, 20060801=528, 20060802=1101, 20060803=413, 20060804=2049.
Oglądalność blogaska Byłego Premiera Marcinkiewicza Kazimierza jest oczywiście wyższa, ale odbiega od tego, co podają niektóre media.
Żal się robi, prawda?
Całość zdarzenia jest tyleż irytująca, co zabawna. Irytująca, bo sprawcy zdarzenia zrobili to w sposób dziecinny i nie profesjonalny. Zabawne to jest z tej racji, że pokazuje, jak muszą się miotać konkurenci w polskiej wojnie na blogi.
Najpierw – Gazeta robi Firmie Matce darmową i kapitalną reklamę. Onet przecież trafił na stronę główną Gazety!
Ponadto widzę w tym wyraz jakiejś frustracji Gazety z powodu faktu, że Firmie Matce udaje się ściągać do siebie właśnie blogi polityczne – a to jest czuły punkt Gazety. Rzecz jasna – jakość tych blogów politycznych pomijam, bo nie o tym mowa. A fakty na dzień dzisiejszy są takie, iż Firma Matka jest liderem, a cała reszta – w tym Blox Gazety są w tyle. Oficjalne dane z Megapanelu za maj 2006r. – tygodniowo wchodzi na nie: – Gazeta ok. 500 tys. real users, – WP – ok. 107 tys. real users, – Interia – ok. 104 tys real users, Onet – 1.103 tys.
Ciekaw jestem, czy tebe czyta ten wpis? :) Bo jakoś z dużym sceptycyzmem odebrałem takie oznajmienie:
Tomasz Bienias, zastępca dyrektora portalu Gazeta.pl, cytuje oficjalne dane PBI: – W maju wszystkie blogi Onetu odwiedziło 2,5 mln osób. Sam blog Marcinkiewicza w cztery dni daje 1/8 tego wyniku.
Piotr [PMD]
7 sierpnia 2006 at 16:45 |
W kręgu moich znajomych wspomniana gazeta jest, nie bez powodu, nazywana Gazetą Wybiórczą. Złośliwie, ale najwyraźniej słusznie ;) Jak wiesz Krzysztofie, sam również zajmuję się pewnego rodzaju dziennikarstwem :) i oczywiście nie uniknąłem wpadek merytorycznych. Mam również ten luksus, że pracując dla Twojej (Naszej?) Firmy-Matki (ładne określenie swoją droga), pisałem bez politycznych nacisków :) – czego o dziennikarzach mediów w rodzaju Wyborowej zapewne powiedzieć nie można. Niemniej uważam, że takiego kalibru gaf, w skromnym dorobku publicystycznym nie popełniłem. Może to kwestia kierunku studiów ? Niby kwestii etycznych u nas się zbyt mocno nie akcentuje np. przez osobne zajęcia, ale funkcjonuje jakaś tam świadomość ewentualnych konsekwencji błędu, która przenosi się na inną działalnośc. Gdy pomyli się dziennikarz 'chómanista’ (nie mylić z humanistą )to efektem może być co najwyżej proces, odszkodowanie, nerwy. Pomyłka lub zaniedbanie inżyniera może kosztowac kogoś życie – przykład Katowice… Nie zamierzam oczywiście krytykować tutaj dziennikarzy jako grupy, czy też rozpoczynać debaty o wyższości danego wyksztalcenia nad innym. Jednak bardzo często niefrasobliwością postepowania dziennikarze przypominają naszych politków – czyli, jakby nie patrzeć, chodzące wzory niekompetencji i nieu
Opisana sytuacja zresztą wpisuje się w szeroko rozumianą rzetelność mediów i temat kompetencji piszących. Najlepszym przykładem jest niedawny artykuł w "Przeglądzie" o "Tarczy Przeciwrakietowej". Autorzy – widac, że nie hobbyści – włożyli ogromny wysiłek w szerokie i prawidłowe nakreślenie tła historycznego tego typu przedsięwzięć. I zaraz potem popisali się rażącą dawką niewiedzy, myślenia życzeniowego i politycznego zacietrzewienia.
I określają się, naturalnie, "pismem dla myślących". Po prostu pięknie.
Z powodu tego jak i kilku innych, podobał mi się pomysł Wirtualnej Polski, gdzie poza zwykłym mechanizmem komentarzy, funkcjonuje też (bądź funkcjonował) system pisania już autoryzowanych przez redakcję portalu tekstów polemicznych. Zawsze to jakieś wyjście w czasach, gdy marketing jest nie tylko niezbędnym, ale czasem wręcz jednymym składnikiem produktu czy działalności. A powszechny sceptycyzm czy też jeszcze niedawno powszechna nieufnowść wobec mediów (róznych) chyba zaginęła bezpowrotnie. Czytelnik dostał sensację, tebe kasę za wierszówkę. "Fair trade" cytując Bruce’a Willisa z "Sin City".
Kończąc ten przydługi i może niezbyt spójny wywód, pozwolę sobie na ponure stwierdzenie, że na tego typu sytuacje pozostaje się już tylko uodpornić.
byte
7 sierpnia 2006 at 21:53 |
Chłopaki z Onetu, a jak to jest z prawdziwością informacji, że Onet.pl zatrudnia studentów, żeby prowokowali ludzi w komentarzach? Coś takiego się ostatnio pojawiło w sieci i ciekawym ile w tym prawdy?
empiryk
7 sierpnia 2006 at 22:54 |
Zabobon byte, zabobon :)
Blog marcinkiewicza to istny samograj – podkręcony dodatkowo przez Gazetę … Zatem: nie wierz w bujdy i inne urban legends
CoSTa
8 sierpnia 2006 at 8:23 |
krzychu a jak się weryfikuje autentyczną oglądalność jakiejś strony na onecie i czy onet tak po prostu mi na ten przykład da te dane? z ciekawości pytam…
empiryk
8 sierpnia 2006 at 9:00 |
Tzw. liczniki wstawiane samodzielnie przez uzerów pomijam milczeniem, bo one są użyteczne tylko dla nich samych. Natomiast dane oglądalnościowe pochodzą najczęściej z dwóch źródeł: wewnętrznych i gemiusa. Te ostatnie to dane oficjalne – portale uzgodniły tu metodologię i uzywają tych danych w oficjalnych porównaniach lub jakichś tam akcjach marketingowych – ogólnie: one są jedną z mier pozycji na rynku. Oczywiście jak dane wewnętrzne rozmijają się z gemiusem, to źle i wymaga to każdorazowo zbadania, gdzie jest błąd – docelowo dane te nie powinny znacząco od siebie odbiegać. W pewnym sensie pierwszeństwo przysługuje danym gemiusa.
empiryk
8 sierpnia 2006 at 9:07 |
@Piotr/PMD
Wiesz Piotr – ty możesz się pomylić, bo jesteś tylko człowiekiem … I to nie jest problem. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś się myli systemowo i/lub systematycznie, czyli gdy jego omyłki układają się styl myślenia i mają ukryta tezę. Tak było w opisanym przeze mnie przypadku.
WG
8 sierpnia 2006 at 13:39 |
niewiele mnie już zdziwi… niestety tylko o kilku dziennikarzach nie mówię już pismaki… moge ich policzyć na palcach rąk i nóg… i to zarówno dziennikarzy z branży jak i z dzienników, tygodników społeczno politycznych itp… tyle bzdur ile się naczytałem o tym czym się zajmujemy, o tym gdzie pracuję i jak to funkcjonuje oraz jak to jest – nie pozwala mieć innego niż negatywne zdanie… a skoro o takim czymś jak Internet (szeroko rozumiany) wypisywane sa po prostu bzdury, półprawdy, nieprawdy – to niestety i do dziennikarskich dokonań na innym polu podchodze z rezerwą… szkoada, że coraz częściej tego typu "newsy" przytrafiaja sie gazetom, pismom, portalom, kótre do tej pory prezentowały się jeszcze dość dobrze na tle superekspresowofaktowego, tabloidowego środowiska… no cóż… wszystko się zmienia oraz wszystko płynie… jak mawiał Pantha Rei… ;-)
jarek
8 sierpnia 2006 at 22:14 |
Eh, gdyby to był prawdziwy blog BPMK a nie tylko wpisywanie tekstów socjotechnicznych…
Szkoda, że jakość blogów polityków jest taka jaka jest, i że nawet w świecie blogów muszą nas raczyć mówieniem na okrągło.
Co do dziennikarza GW, żałosny przykład kolejnego człowieka znającego się na wszystkim…
W moim odczuciu ustawianie wszelkich liczników ilościowych w blogu to swego rodzaju "łapanie klientów", w końcu bloga pisze się dla siebie, nieprawdaż?
Btw. trudno nie wykluczyć, że pomysł antybloga wyszedł na przykład od tego młodzieńca, który powiedział Tacie o "cieniasach" ;-) tylko po to, aby głośniej o tym jednym słusznym blogu było…
Mikołaj
14 sierpnia 2006 at 8:55 |
Problem z dziennikarzami jest, powiedziałbym, systemowy. Już w małych, lokalnych redakcjach nikt ich nie rozlicza z błędów, niezależnie od tych błędów skali. Ba, wskazywanie błędów (np. czołg Panzer IV zamiast Tygrys, Wehrmacht zamiast SS etc.) jest uznawane za bezsensowne "przypier…" się.
Taki "dziennikarz", umocniony przez praktykę w lokalnej gazecie, rozgłośni czy TV awansuje i idzie wyżej, trafiając na arenę ogólnopolską. Tam z kolei może i by dostał opeer za robienie błędów i olewczy stosunek do faktów, ale nikt nie będzie go ścigał z braku czasu – trzeba wyprzedzić konkurencję.
To samo zjawisko widzę w wielu dziedzinach życia i nie ukrywam, że dostaję lekkiej cholery. O ile jestem w stanie zrozumieć pewne pomyłki wynikające z presji czasu (choćby serwis WWW, w którym w jakichś duperelach nie ma 100% czystego kodu), to szlag mnie trafia na produkowanie "orłów dziennikarstwa" w opisany powyżej sposób…
empiryk
14 sierpnia 2006 at 16:45 |
@Mikołaj
Obawiam się, że możesz mieć – co do zasady – rację. Ale jeśli tak, to morał cholerka jest dość smutnawy.
przecież jedną z funkcji dziennikarzy jest szeroko rozumiana funkcja edukacyjna – powinni oni (żeby pozostać przy namacalnych przykładach) np. wyjaśniać publiczności, że co innego oglądalność seriwsu liczona w tzw. page views, a co innego w tzw. unique users itd. itp. Bo bez tego powstaje niesamowite pole dla nadużyć i zwykłych manipulacji.