dlaczego oglądam np. top model?
- By Krzysztof Kudłacik
- In obyczaje
- With No Comments
- On 17 paź | '2011
Swego czasu przy jakieś okazji w gronie znajomych powiedziałem, że oglądam „Top model” w TVN. Wtedy chodziło o pierwszy tzw. sezon. Rozmówcy ciężki się temu zdziwili i stwierdzili, iż jestem dziwny. Wyraźnie ten i ów poczuł się rozczarowany, że nie trzymam poziomu i schylam się do niskiej rozrywki niegodnej człowieka wykształconego.
Jednak jak na razie zdania nie zmieniam – to świetna rozrywka i doskonale spędzam przy niej czas. O ile pierwszy sezon oglądałem już prawie po jego zakończeniu i nawet nie obejrzałem kompletu odcinków – tym razem, w nowej edycji regularnie i na bieżąco oglądam „top model – zostań modelką”. Mam po temu parę powodów. Dobrych powodów.
Po pierwsze i być może najważniejsze – oglądam ten cykl jak na program dokumentalny. W szczególności dotyczy to pierwszych części z naboru – ale nie tylko. Top model to ciekawy obraz aspiracji i motywacji części naszego społeczeństwa. Dziewczyny startują, bo zwyczajnie marzą o zostaniu sławną osobą, inne, aby zwyczajnie się sprawdzić w tej branży, inne aby się wyrwać z dotychczasowego otoczenia, a jeszcze inne, aby się dowartościować życiowo, przełamać jakieś swoje lęki lub wziąć sprawy życia we własne ręce… i tak dalej. To mnie zwyczajnie bardzo ciekawi. To dowodzi, jak dużym przemianom uległo nasze społeczeństwo, jakie wartości – lub bardziej neutralnie: porządane cele – stają się obecnie dominujące. Z oczywistych względów mam tu pewien materiał porównawczy – dorastałem w PRL i kraj, w którym teraz żyję jest zupełnie nową rzeczywistością. Jasno dostrzegam, że w zakresie o którym mowa zwyczajnie oderwaliśmy się od przeszłości. W pewnym sensie to musi cieszyć. Dowartościowano pewne sprawy gdzie indziej uznane za oczywiste – myślę o kulcie urody. Przy okazji jasno można się przekonać, że branża modowa lub fotograficzna na najwyższym poziomie jest dużym biznesem wymagającym nakładów i przynoszącym namacalne zyski.
Po drugie, program o którym piszę jest dowodem na to, że mamy już żywy mit z gruntu demokratyczny – „od zera do bohatera„; coś na kształt mitologii amerykańskiej – iż nawet pucybut w sprzyjających okolicznościach może dojść na szczyt. Rzecz jasna natura tego celu jest inna: tu chodzi o dobre wejście w branżę modelingu modowego, która jest de facto pewnym środowiskiem opiniotwórczym. Uczestniczki słusznie wierzą, że w ten sposób mogą dostać się do elity. To jednak jest wiara realistyczna – trafiają tam tylko niektórzy, trzeba liczyć się z przegraną, trzeba liczyć się z wysiłkiem, który należy ponieść, aby się wybić.
Po trzecie to jest umiarkowany i wyważony reality show. To jest właśnie punkt o którym wspominałem na początku – poprzez wątki typu reality show możemy odbierać top model jako program dokumentalny. Lepiej rozumiem zachowania dziewczny, jak dowiem się, że zgłosiła się do programu, bo nie widzi szans na przyszłość w swojej wsi i poświęca dla wygranej swoją pracę, swoje dotychczasowe relacje z otoczeniem itd. Program jest formatem, więc role i proporcje są zrównoważone i przemyślane – nie będzie epatowania skrajnościami, zobaczymy tylko te treści, które lepiej podnoszą walory programu. Nie czarujmy się – grupa docelowa jest bardzo szeroka. Jeśli w programie znajdzie się transwestyta, to nie odegra pierwszoplanowej roli.
Po czwarte – w programie nikogo się nie oszczędza. Uważam to za zaletę. Znam z doświadczenia oczekiwania niektórych młodych kobiet, gdy stają przed obiektywem, gdy zostają profesjonalnie przygotowane przez stylistkę, wizażystkę itd. Rodzi się wtedy poczucie, iż jest się na szczycie, że jest się centrum wszechświata, że złapało się pana Boga za nogi, że jest się super gwiazdą. Stąd celowe działanie jurorów – ich zadanie najczęściej sprowadza się do odarcia pretendentki ze złudzeń. I to mówi się kawa na ławę bez niedomówień. I tak trzeba. Nie ma powodów, aby robić złudzenia, bo branża do której aspirują dzieiwczyny bywa mało sympatyczna i trzeba je na to przygotować, im wcześniej, tym lepiej. Jeżeli modelka wygląda przed obiektywem jak drewniany kloc, to trzeba jej to powiedzieć – albo się przełamie i pokaże coś ciekawego, albo normalnie nie powinna się w to bawić. Nawet jeżeli modelka jest skończoną pięknością – jeśli czegoś nie potrafi, tu musi otrzymać od kogoś odpowiednią informację zwrotną (jak mawiają psychologowie). Zwróćmy uwagę, iż niektóre uczestniczki programu przychodzą z nieprawidłowym nastawieniem – to, że jest się miss piękności jakiegoś województwa, nie jest jakąkolwiek gwarancją tego, iż będzie się umiejętnie pozowało lub chodziło na pokazach. Do tego trzeba umiejętności i talentu. Nie wchodząc w detale – pozostańmy przy tych ogólnikach.
Po piąte. Ten program uczy pokory i zdrowego relatywizmu (sic!). Mam na myśli prostą rzecz. Top model to jedna wielka ilustracja, jak odpowiednie środki techniczne potrafią wygenerować iluzję. Odpowiedni makijaż, odpowiednia sceneria, odpowiedni pomysł na zdjęcie, kadr i brzydkie kaczątko zamienia się w divę! Dziewczyna, którą minąłbyś bez reakcji na ulicy, po właściwych zabiegach można zamienić – przynajmniej na potrzeby sesji zdjęciowej – w unikalną piękność. Zwrot brzydkie kaczątko zamienić w divę – trzeba traktować właśnie ze świadomością ograniczeń: pewne rzeczy są możliwe tylko w bajkach, ale tych możliwych w bajkach jest (chyba) coraz mniej…
Reasumując. Widzę w top model fajną rozrywkę, która niesie wiele informacji o naszym społeczeństwie i jest – na pewnym elementarnym poziomie – dobrym przygotowaniem dla dziewcząt chcących zostać modelkami (fotomodelkami etc.).