amerykanom się w głowach przewraca
- By Krzysztof Kudłacik
- In varia
- With 10 komentarzy
- On 1 cze | '2007
O mało co z krzesła nie spadłem, kiedy przeczytałem takie oto wieści z negocjacji polsko-amerykańskich w sprawie budowy w Polsce bazy antyrakietowej
Największe wzburzenie wywołała propozycja, by Polacy partycypowali w kosztach budowy bazy z wyrzutniami rakiet przechwytujących i jej późniejszej eksploatacji. Amerykanie nie chcą płacić lokalnych podatków i chętnie wykorzystaliby polskich żołnierzy do ochrony instalacji wojskowych.[…]Z naszego budżetu wypłacane byłyby też odszkodowania za wypadki drogowe spowodowane przez amerykańskich wojskowych przebywających poza bazą na przepustce.
Za GW.
Dobra – ja to rozumiem: to strategia negocjacyjna, żeby Wujek Sam miał później z czego łaskawie spuszczać.
Jednak oniemiałem, kiedy przeczytałem bezczelną argumentację:
Podział kosztów między USA i kraj przyjmujący bazę nie jest niczym nadzwyczajnym. Japonia pokrywa 75 procent kosztów utrzymania naszych baz, a Korea Południowa prawie 50 procent – przekonuje 'Rz’ Peter Brookes, ekspert ds. obronności Fundacji Heritage, były wysoki urzędnik Pentagonu.
Za Rz.
Ja jestem w stanie zrozumieć, że Peter Brooks jest niedouczony i nie rozróżnia Azji od Europy, nie mówiąc już o rozróżnianiu Polski od Korei lub Japonii. To mu wybaczę, bo Amerykanie nie grzeszą taką orientacją. Jednak Brooks do diaska powinien wiedzieć, że USA podbiło Japonię, a Koreę Połduniową uratowało od podboju komunistycznych braci z północy!
Ludzie – nie wkraczajmy do orwellowskiej krainy!
Polska właśnie dzięki USA została sprzedana w niewolę komunistyczną w Jałcie, a teraz wciska nam się jakiś bullshit o konieczności płacenia za zabawki, które będą służyć wyłącznie Amerykanom.
I Brooks bredzi dalej:
Wbrew pozorom te pieniądze szybko mogą się wam zwrócić dzięki działalności gospodarczej generowanej przez bazę.
Op. cit., podkreślenie moje.
Mogą – ale nie muszą. Jestem jakoś dziwnie przekonany, że ów domniemany zwrot kasy jest w sferze wyłącznie możliwości, a nie pewności. Jestem wrogiem tarczy antyrakietowej w naszym kraju, a takie informacje jak powyższa jeszcze mnie utwierdzają w tym stanowisku.
byte
1 czerwca 2007 at 12:45 |
Dziwię się zaskoczeniu. Nie zauważyłeś, że się nam Związek Radziecki przesunął na zachód, za Atlantyk? :)
Hadret
1 czerwca 2007 at 11:56 |
Cała ta zabawa dużych chłopców w wojsko i te wszystkie tarcze antyrakietowe i tak dalej, strasznie mnie bawi. Najbardziej bawią mnie jednak polscy politycy, którzy mówią o twardych negocjacjach i takie tam. Wtedy po prostu miota mną na boki bo wszyscy Ci rządzący mają lizanie dupy we krwi. Skończyło się lizanie wujka Stalina i ZSRR, to trzeba było znaleźć kogoś nowego. Jest i USA, ze swoimi dobrodusznymi propozycjami. I Polska uważa się za kraj partnerski Stanów? Tylko jeżeli partnerstwo to polega na rżnięciu USA Polski w pupę ;)
CoSTa
1 czerwca 2007 at 12:44 |
amerykańce za busha nabrali strasznej buty w żagle. zawsze byli butnym narodem z ogromnymi pokładami tupetu ale to już powoli zaczyna śmierdzieć zwyczajną arogancją i chamstwem.
sojusz z ameryką w ramach nato – oczywiście tak. sojusz z ameryką bo tak i już – niekoniecznie na amerykańskich zasadach. strategia negocjacyjna? krzychu, mnie się wydaje, że tu nie ma mowy o żadnej strategii – senat (zdaje się) urżnął środki na wojenne zabawki i szukają na gwałt możliwości finansowania swoich pomysłów chłopcy z administracji. się już chwycić nie mają czego więc walą na tupet. o zgrozo – to może się w tym kraju sprawdzić…
empiryk
1 czerwca 2007 at 13:35 |
a tu coś w ramach poprawiania przepływu ludności między naszymi bratnimi (USA/PL) krajami:
http://wiadomosci.gazeta.pl…
jarek
1 czerwca 2007 at 13:48 |
Takie stanowisko USA to zasługa miernej polityki zagranicznej obecnego rządu. Amerykanie wiedzą, że kaczki potrzebują sukcesu i są w stanie za niego zapłacić każdą cenę…
Polecam argumentację Radka Sikorskiego, która nie znalazła poparcia u rządzących…
A czy tarcza nam coś da? Myślę, że tylko wtedy da jeśli będziemy umieli wynegocjować specjalne traktowanie Polski jako super-sojusznika oraz odpowiedni sprzęt zabezpieczający np. baterie Patriots jak Izrael.
Niestety obecny Rząd posieje nawet gratis trawkę, byle mieć sukces, o ile to można nazwać sukcesem.
btd
2 czerwca 2007 at 5:52 |
Ja tam amerykanom i ich bucie czy chamstwu wcale sie nie dziwie. Trafili na frajerow to ich staraja sie wycyckac. W koncu nie czarujmy sie ale dla nich najwazniejsze jest sa sami oni i tyle. Kto im w jakis sposob zagrozi? Kazdy morda w kubel bo skonczy sie wszystko co made in usa a 'american boys’ przywioza abramsami takiemu komus demokracje. Szkoda tylko ze nasz rzad nie potrafi rozroznic negocjacji od grozenia i nie potrafi na takie warunki powiedziec 'fuck you’, to my wycofujemy sie.
golem14
2 czerwca 2007 at 12:14 |
Im bardziej chcemy amerykańskiej tarczy, tym bardziej Rosja nie chce naszych produktów rolnych… ciekawe prawda?
Kto wygra w tej batalii?
empiryk
2 czerwca 2007 at 18:15 |
@golem14
To, że docierają do nas informacje o negocjacjach – te, o których ja tu piszę – to oznacza, iż nie zamierzamy przyjąć tak niekorzystnych warunków. To przecież początek negocjacji. Poczekajmy na ich owoce i śledźmy na bieżąco doniesienia. Zobaczymy.
Po drugie – Rosja taka samo chce/nie chce naszego mięsa od ponad półtora roku – kiedy nam zamknęli rynek o tarczy nie było ani widu, ani słychu. A przy tym nasz rynek mięsa wcale nie ucierpiał na zamknięciu tego kierunku eksportu – zaczęliśmy mięso sprzedawać gdzie indziej (Skandynawia) – zatem kolego/koleżanko: mylisz się w każdym słowie.
Froasia
2 czerwca 2007 at 18:17 |
No cóż … przecież jeśli warunki będą dla nas niekorzystne, to się po prostu nie zgodzimy. Jeśli przegną z roszczeniami, to nie będą mieli tarczy – proste. Nam ta tarcza nei jest do niczego potrzebna.
Piotr [PMD]
5 czerwca 2007 at 19:47 |
http://www.joemonster.org/a…
A na poważnie: znając mentalność polskich władz (dowolnej ekipy) dołożymy do tego interesu, a Tarcza na dowolnych warunkach postawionych przez USA BĘDZIE. W swoim czasie, dobrze to podsumował (proroczo) Daukszewicz…
Acha: tym, co budzi mój największy sprzeciw jest fakt konsultowania całego przedsięwzięcia z Rosją i żądania eksterytorialności baz. Reszta jest do dogadania – oczywiście za odpowiednią cenę.