mam poprzeć Giertycha?
- By Krzysztof Kudłacik
- In obyczaje
- With 6 komentarzy
- On 22 cze | '2006
Jak czytam takie bzdurne propagandowe teksty, to aż chce mi się poprzeć Giertycha. A popieranie Największego z Polskich Ministrów wydaje mi się dziwne i przeciwne naturze. Oto Times New Roman wpadł na pomysł, aby w szkołach zdjąć jedną godzinę wychowania fizycznego, a zamiast tego dać historię.
Tymczasem linkowany wyżej tekst z Rzeczposplitej to tępy propagandowy kloc. Jest tam pomieszanie z poplątaniem. Choroby cywilizacyjne miesza się z ogólną sprawnością fizyczną młodych. Czyżby ktoś chciał sugerować, że cukrzycę lub alergię nabywa się na np. na lekcji historii, a leczy na lekcji W-Fu?
Moja córka jest w piątej klasie podstawówki i często musi ćwiczyć na małej salce – szumnie zwanej – gimnastyczną lub na korytarzu swojej szkoły! Co to ma wspólnego z popularyzacją sportu? Nic! Ale autorka – Sylwia Szparkowska – wali zbieranymi z podłogi redakcyjnej cytatami: a to krajowego konsultanta ds. epidemiologii, a to specjalisty od zdrowia publicznego, a to lekarki (?) z komisji wojskowej – w efekcie mamy propagandowy bełkot, gdzie przyczyny miesza się ze skutkami.
Otóż po pierwsze – choroby cywilizacyjne nie mają wiele wspólnego z ilością godzin WF. Dzieci i młodzież są otyłe, bo (np.) w szkołach toleruje się niezdrowy styl odżywiania – automaty z batonami, pełne konserwantów napoje etc. Coca-Cola/Pepsi/itd. stawiają automaty na korytarzach i sprzedają tam swoje produkty o połowe taniej niż w detalu na ulicy. Alergie i cukrzyce niestety biorą się z środowiska, które jest coraz gorsze.
Po drugie – popularyzacja odbywa się nie tyle na nudnych lekcjach WF, ale – z jednej strony – na selekcji zdolnych młodych i ich szkoleniu indywidualnym (SKSy, MKSy, SMSy etc.), a – z drugiej – na wzorach do naśladowania. Moja córka nie zakręciłaby się na punkcie siatkówki, gdyby nie sukcesy polskich siatkarek, gdyby nie dobrze działający MKS Andrychów z siatkówką dziewczęcą, gdyby nie możliwość spotkania na żywo z Małgorzatą Glinką. Zamiast robić kolejny WF z twórczo rozwijającą nauką przewrotek w przód i tył, lepiej zorganizować spotkanie z idolem młodzieży, aktywnym sportowcem. Nie mówię już o jakichś pokazowych lekcjach/spotkaniach, gdzie taka Glinka mogłaby poodbijać piłkę z paroma dzieciakami.
I po trzecie – lekcje WF – nawet w ilości 10 h tygodniowo – niczego ważnego nie rozwiązują. Także zdrowotnie. O wiele więcej pożytku będzie z tego, że powstanie więcej otwartych boisk i pozalekcyjnych zajęć sportowych. Na takim boisku dzieciarnia z okolic mogłaby poznać na własnej skórze los piłkarzy Janasa. A ci zdolniejsi na pozalekcyjnych zajęciach mogliby doskonalić swoje umiejętności i stawać się wzorami do naśladowania dla młodszych.
Ale do tego trzeba wyobraźni.
Ale do tego trzeba chęci.
Jeszcze inny anegdotyczny niemal przykład. Otóż moja córka jest alergiczką wziewną i z tego powodu bywa zwalniana z zajęć wychowania fizycznego.
Dlaczego?
Bo materace i sprzęty są tak brudne i zasyfione, że w najmniejszy z nimi kontakt powoduje natychmiastową (w sensie dosłownym! – alergicy wiedzą, o czym mówię) skórną reakcję. Potem przez wiele dni muszę szprycować dziecko sterydami, żeby skórę doprowadzić do ładu.
I w ten dziwny sposób jestem o krok od poparcia w tej sprawie Giertycha.
A to, że jestem byłym nauczycielem historii nie ma tu nic do rzeczy.
CoSTa
22 czerwca 2006 at 12:06 |
e tam zaraz propaganda. ot normalny "sensacyjny" tekst, w którym jakoś trzeba było zrobić sensację. zwyczajna sprawa – żonglerka danymi, co bardziej katastroficzne wypowiedzi kogośtam bliżej nieznanego… norma. szczerze mówiąc romany są w tym znacznie lepsze.
a ja miło wspominam swoją podstawówkę o profilu sporotwym. codziennie dwie lekcje wuefiku. i o to chodzi właśnie! to dopiero daje możliwość zajęcia się jakimś sportem w ogóle a nie przez 20 minut a bo to trzeba się przebrać, zebrać a później wyjść z tej sali, ubrać… z lekcji zostaje niewiele.
meak
22 czerwca 2006 at 14:42 |
Demagogia zawsze jest denerwująca, a jest nią zarówno tekst z Rzepy jak i pomysł Giertycha – dodatkowa godzina historii to dla mnie zwykłe "znaczenie terenu" przez narodowca ;)
empiryk
22 czerwca 2006 at 14:56 |
Zgadza się – dlatego trzeba oddzielać dwie rzeczy: rozsądne wykorzystanie czasu na WF oraz to, czym WF można zastąpić. Tego drugiego celowo nie rozwijałem, bo jest to jeszcze bardziej dyskusyjny temat. Swoją ścieżką chętnie widziałbym tu godzinę historii, ale raczej w szkołach maturalnych – z tego może być korzyść. Ale co tam dać w podstawówkach lub gimnazjach – tego wiem.
salvadhor
22 czerwca 2006 at 18:58 |
Cóż, populizm ma to do siebie, że zawsze trafi w jakieś określone grupy społeczne, zadowolone z deklaracji deklarującego.
W zasadzie, każda wypowiedź polityka ciesząca ucho podatnika/pracownika/itp można podciągnać pod tę definicję.
Wypowiedź pana Romana ma właśnie znamiona takiej wypowiedzi. Brawo zaczną bić mu wszyscy którzy widzieli by w szkole obowiązkową maturę z haftowania orła białego.
Nie jest powiedziane, że pomysł z historią jest chybiony. Chybione będzie wykonanie. Bo jak zawsze, modne hasło określa zamierzony efekt ( więcej historii – będziemy mieli więcej patriotów ), zamiast zając się tym co ma się zmienić u 'korzeni’. Wtedy drzewo wyrośnie dorodne, nie trzeba w dorosłości ciosać go heblem.
Społeczność uczniów nie można przyjąć za 'korzenie’ narodu. Korzenie narodu i patriotyzmu zaczynają się w domu. Jeżeli rodzice nie potrafią być dumni z ojczyzny ( pomimo przejściowych chwilowych ), to na nic tłuczenie dziecku/młodzieży do głowy wzniosłych haseł.
BTW. CHoroby, skUtki ….
empiryk
23 czerwca 2006 at 10:26 |
@Piotr
Co do populizmu, to zasadniczno zgoda – ale nie zgadzam się co do wniosków: populizm można łatwo rozpoznać i co więcej – są ludzie (tu: politycy), którzy żyją z populizmu, i są tacy, którzy zawsze idą pod prąd.
Druga sprawa – nauczanie historii ma niewiele wspólnego z patriotyzmem. Bo jak patriotycznie i bogoojczyźnianie wyjaśnić np. to, że szwoleżerowie J.L.Kozietulskiego najpierw heroicznie rozwalają Hiszpanów w wąwozie Somosierry, aby natychmiast po zdobyciu wzgórza dokonywać zbiorowych gwałtów na zakonnicach w zdobytym klasztorze?
I na koniec – całkowita zgoda co do natury patriotyzmu: jego podstawy biorą się z rodziny, jej klimatu, postwa, jakie się tam widzi i naśladuje. W patriotyzmie dominuje pierwiastek praktyczny, zachowaniowy – gotowość do określonych zachowań. Tego teoretyczny wykład pięknych (a jest ich wiele) przykładów z historii nie załatwi – może on być tylko uzupełnieniem. Przykładowo – w III Rzeczpospolitej całkiem zaniedbano harcerstwo i (ogólnie) skauting, który bardzo dobrze może transmitować wartości patriotyczne i humanistyczne. Więm, co mówię, bo moja córka od roku zakręciła się na punkcie harcerstwa i aktywnie uczęszcza ;)
makowski
26 czerwca 2006 at 22:01 |
>> meak
"…zwykłe "znaczenie terenu" przez narodowca.."
prima!:-))