head.log

dla wszystkich, lecz nie dla każdego | Krzysztof Kudłacik

papryczki: Stadium Arcadium

Rafał się zachwycił. Ja może mniej, ale i tak jestem bardzo zadowolony – to naprawdę dobra płyta. Im dłużej jej słucham, tym bardziej mi się podoba – czego i wam życzę.
Ale do rzeczy.

Czekałem na to wydawnictwo z niecierpliwością. Należę do tej grupy starych zgredów, dla których funk-metal czy funk-rock, którego prekursorem byli Kiedis i ekipa jest wartością samą w sobie. Stąd moje uwielbienie dla Blood Sugar Sex Magik i stanowcze odrzucenie tego, co zespół zaprezentował w 1999 i 2002 roku. Californication odebrałem jako zdradę. Zdradę dobrego, solidnego rockowego grania na rzecz miałkich chórków, modulowanej elektroniki i średnio interesującego melodycznie szukania drogi do średniego pokolenia słuchaczy.
Swoją ścieżką – ja też jestem to średnie pokolenie!

Stadium Arcadium daje jednak nadzieję, że nie wszystko stracone. To poniekąd zestaw dla bardzo szerokiego grona odbiorców. Nie tylko dlatego, iż jest to podwójny album z 28 kompozycjami (pierwotnie wybrano je z 36!) – ale głównie dlatego, że RHCP pokazują swoją niesamowitą wszechstronność. Z przewagą twarzy rockmanów. Bez wątpienia muzycy dołożyli starań, żeby naleciałości a la Californication było mało, a może nawet bardzo mało.
Ale w tym eklektyzmie jest też kluczowa wada – to zestaw zbyt mało charakterystyczny – więc dla mnie średnio nadaje się na płytę roku. Już przy końcu pierwszej płyty jako słuchacz masz wrażenie pewnego zagubienia: cholerka – co tu wybrać? Co zapamiętać z Stadium Arcadium? Owszem: co utwór odnajdujemy jakieś zachwycające fragmenty, rozwiązania, aranżacje, brzmienia, solówki… ale może to właśnie od przybytku głowa boli? Więc narzekania moje są zbędne?

Przejrzyjmy to dokładniej.
Płyta pierwsza – Jupiter.
Dani California – umiarkowany przebój tylko częściowo nawiązujący do Californication;
Snow (Hey Oh) – flety, jakby wyjęty wprost z Californication, ciekawe przejście z basem jako wiodącym instrumentem;
Charlie – funkujący jak za starych dawnych lat, wreszcie solówki gitarowe Frusciante, bardzo ciekawie zaaranżowane chórki, solówka Flea na koniec;
Stadium Arcadium – balladowo się rozwijający, oparty na bazie riffów Frusciante, niewielki udział klawiszowej elektroniki;
Hump De Bump – funk z Flea na ciężkim basie, trąbka dodaje barwy w drugie części – czyste rockowe wariacje, utwór mocno rozwojowy;
She’s Only 18 – gitara wah-wah, bardzo ciekawe zaśpiewy Kiedisa, czysty rock bez stylizacji, dialog wokalisty z basistą, rockowa solówka Frusciante;
Slow Cheetah – akustyczny początek, ballada, śliczna miniaturka-solówka na koniec utworu;
Torture Me – atak basu na wstępie, potem straceńcza pogoń, proste rockowe granie z silnym charakterystycznym dodatkiem sekcji dęciaków i złożonych chórków, Frusciante ponownie pokazują swoje nieprzeciętne możliwości techniczne w solówce.
Strip My Mind – znów riff gitarowy jest podkładem całości, głęboko schowany zaśpiewowy chórek, ballada tęskniąca;
Especially In Michigan – wypełniacz, który poza solówkami giatarowymi niewiele ma do zaoferowania;
Warlocks – czysty funk jak z Blood, Sugar, Sex Magik, w tle organy hammonda;
C’mon Girl – basowe popisy Flea, śliczne pastelowe impresje gitarowe Frusciante, falująca energia;
Wet Sand – ładnie zaaranżowana (klawisze, brzmienia klawesynu nawet) ballada;
Hey – symaptyczna, wyluzowująca ballada w średnim tempie na koniec płyty

Płyta druga z zestawu – Mars:
Desecration Smile – gitara akustyczna z miękkim, niemal akustycznym basem w tle, mimo, że wprost nawiązuje do łagodnych brzmień Californication, być może pojawić się na kolejnym singlu grupy
Tell Me Baby – znów funk!
Hard To Concentrate – znów kandydat na singiel z ładnymi kongasami i solem Frusciante, który ujawnia nowe oblicze talenu – autora melodycznych solówek;
21st Century – mocna sekcja z wyniętym basem,
She Looks To Me – rockowa balladka, zwraca uwagę ukryte niejako z boku solo gitarzysty,
Readymade – silny, motoryczny kawałek, chwilami nawiązujący (sekcja i gotara solowa) do stylu Audioslave, ale przede wszystkim jest to klasyczne, rockowe granie okraszone obfitymi solami Frusciante, bez nadmiaru chórków;
If – piękna, ulotna, atmosferyczna ballada
Make You Feel Better – perkusja jak u wczesnych Police, a nawet Kiedis ma parę zaśpiewów wyraźnie nawiązujących do policjantów;
Animal Bar – rockowe granie, interesująca rytmika – trochę połamana wbrew konsekwentnej linii basu, niepokojące solo gitarowe;
So Much I – znów stary, dobry Red Hot: kapitalna motoryka, naprzemienne dialogi basu to z perkusją, to z gitarą solową.
Storm In A Teacup – znów funk, chyba nawet najmocniejszy na całej płycie akcent z znakmi firmowymi grupy – zawołaniami, ryczącą sekcją i poszarpanymi rytmami;
We Believe – trudno coś powiedzieć, może to: rock.
Turn It Again – przedziwny pokręcony rytm, ale nadal funk;
Death Of A Martian – ballada rockowa, ale bez przekonania.

Kończąc – nic tylko słuchać!

cycat tygodnia - Sobecka o szatanistach arrow-right
Next post

arrow-left Nouvelle Vague
Previous post

  • judyta

    6 czerwca 2006 at 10:06 | Odpowiedz

    Wszyscy mnie namawiacie to i kupie.:) Dzięki za szczegółowy opis teraz już nie mogę się doczekać kiedy wyląduje w moim odtwarzaczu ;) Pozdrawiam

  • PirAnia

    14 czerwca 2006 at 9:14 | Odpowiedz

    kolego, Navarro dawno już moe jest w zespole. Od 1999 ma gitarze gra Frusciante. Oceniasz ostro, a nawet nie znasz składu zespołu…

  • empiryk

    18 czerwca 2006 at 7:05 | Odpowiedz

    Oczywiście masz rację – myślę Frusciante, a piszę Navarro ;)
    Ale ty masz problem ze zrozumieniem najprostszych tekstów w jeżyku ojczystym: napiszę ci to prosto po oczach – .. Arcadium to bardzo dobra płyta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *