warsztaty fotograficzne: ma to sens?
- By Krzysztof Kudłacik
- In fotografia
- With 2 komentarze
- On 23 wrz | '2011
Nigdy nie uczęszczałem ani na kursy fotograficzne, ani na bardziej zindywidualizowane warsztaty. Jestem w zasadzie samoukiem. Pomijam te unikalne i wartościowe kontakty z innymi fotografami, gdy dialog i przekaz wiedzy, świadomości odbywa się w relacji jeden na jeden. ten rodzaj kontaktów twarzą w twarz wydaje mi się najcenniejszy.
Nie zmienia to faktu, że warsztaty dla małej grupy odbiorców mogą być wartościowym doświadczeniem. Ale wiecie, co mnie od tego odrzuca?
Właśnie to:
Po prostu: wątpię, czy to działa? Jak bowiem można zrobić tu unikalny kadr, gdy trzeba nad czubkiem głowy kolegi, obok ucha koleżanki na już, na znak, na komendę robić zdjęcie? Gdzie tu swoboda wyboru punktu widzenia? Gdzie kwestia czasu potrzebnego, do pracy z modelem? No zwyczajnie tego nie łapię.
jarek
14 grudnia 2011 at 10:43 |
Zgadzam się z większością wypowiedzianych tutaj słów. Mniej więcej wygląda to właśnie tak jak na fotce :) Żal kadrów które uciekają w tłoku, dlatego najczęściej, oczywiście jeśli to możliwe – porywam modelkę i jeśli tylko się da, pracuje z nią sam, a warsztaty traktuje raczej jako sposób na kontakt z ludźmi w realu, z ludźmi, którzy mają podobne pasje. Czasami podczas wymiany zdań – nawet z mało doświadczonymi fotografami można samemu się czegoś nowego nauczyć.
empiryk
14 grudnia 2011 at 12:28 |
warsztaty same w sobie oczywiście są użyteczne, ale tu trzeba zdać się na własne, indywidualne potrzeby i możliwości. dla mnie najbardziej użyteczny bywa kontakt jeden-na-jeden z kimś o większym doświadczeniu